... .. . .. ...

115 18 28
                                    

          — Dzisiaj umrę, Raiso.

          Raisa uniosła swój krystaliczny wzrok znad książki i z delikatnym trzaskiem odstawiła filiżankę z jaśminową herbatą. Przyjrzała się ukochanej z ukrytym niedowierzaniem: śledziła każdą zmarszczkę na jej, i tak dalej młodej, twarzy, która zazwyczaj rumiana, w tamtej chwili wydawała się blada niczym świeżo ulepiony posąg. Zsunęła się w kierunku ust, niewidzialnym kciukiem pogładziła ich malinowy koloryt i miękką strukturę. Wyczuła delikatne drżenie dolnej wargi, co sprawiło, że spojrzała z pokorą w tęczówki kochanki serca i zanim spytały jej skonfundowane oczy, zapytał jej zmartwiony głos:

          — Jak to „dzisiaj"?

          Rude pasma krótkich włosów rozmówczyni Raisy w ułamku sekundy zbudowały mur chroniący ją od udzielania odpowiedzi. Driada szybko odnalazła w nim wyrwę w postaci zejścia ze swojego drewnianego krzesełka, obejścia marmurowego stolika i przyklęknięcia przy filigranowej ukochanej. Spracowane latami życia dłonie ułożyła na zakrytych długą, czerwoną spódnicą kolanach i delikatnie, ale z czułością, pogłaskała je opuszkami kciuków.

          — Esmeraldo...?

          Raisa z leśnej Superbii od dawna czuła, że zbliża się koniec Esmeraldy Sprawiedliwej. Niepokój kiełkował w niej powoli, przyglądając się zawieszonej w przestworzach myśli Wyroczni, piął się wzwyż, widząc przybywające listy wprost z Sacrum i rozkładał liście wraz z blaknącymi wspomnieniami o Gwiazdach. Esmeralda rzadko kontaktowała się ze swoimi życiowymi towarzyszkami, jednak nie potrafiła odmówić Raisie i jej wrodzonej ciekawości zdradzeniu kilku ciekawostek z kontaktu z powiernicami problemów wielu. Wtedy kobiety pod osłoną nocy wychodziły na ganek, Esmeralda zabierała te przeklęte karty i wykładając je kolejno wchodziła w dialog z tymi Przeklętnicami. Czasem śmiała się do siebie, a potem tłumaczyła przekaz Gwiazd Raisie, czasem żartem zapewniała ukochaną o bezmiernym szaleniu Pierwotnych za jej osobą i tym, że uważają, że Raisa jest ich ulubioną partnerką ze wszystkich, jakie Esmeralda miała.

          Przyszedł taki wieczór, gdy podczas ich wieczornej pogawędki z Gwiazdami, źrenice Esmeraldy diametralnie się zwęziły, usta rozchyliły, a słowa ugrzęzły głęboko w gardle, nie mogąc znaleźć drogi ucieczki. Wyrocznia przez kilka sekund nic nie mówiła, mrugając szybko, odpędzając łzy. Jednym ruchem zebrała wszystkie rozłożone karty i przeprosiła Raisę, uciekając z ganku, uciekając od wspomnień trzynastego Rytuału perfidnie przypomnianych Sprawiedliwej przez Pierwotne.

          Od tamtej pory Esmeralda kategorycznie odmówiła Raisie powtarzania ich małego zwyczaju.

          Więc Raisa, w obawie przed smutkiem Wyroczni, więcej nie prosiła.

          — Gwiazdy przemówiły — Esmeralda Sprawiedliwa przerwała milczenie i zabierając kosmyki włosów sprzed swoich oczu, by móc spojrzeć na ukochaną, dodała: — Dzisiaj umrę, ale też narodzę się na nowo.

           Dwunasta Wyrocznia pochyliła się do Raisy, ujęła w zmęczone palce podbródek driady i nim usta po raz ostatni zetknęły się z tymi ukochanej, szepnęła jej z łagodnym uśmiechem:

           — W końcu naprawię mój największy błąd.

Mrs. Madness ༉ eternal blissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz