Bohaterka

80 3 2
                                    

 Dzisiaj, zapowiadał się piękny dzień. Słońce grzało tak ciepło, ptaki na dworze śpiewały. Wszystko wydawało się idealne. Oprócz mojego rodzeństwa, starszego brata Jona i młodszej siostry Lucy. Zostałam obudzona wodą, o 5 rano! Wiem, że jest Śmingus dyngus, ale bez przesady. Po prostu ich nie znoszę... Na dodatek, moja młodsza siostrunia pomalowała mi ściany kredkami, jakieś mazgroły >.< . Dopiero 5 dni temu ( 1 kwietnia ) pisałam testy szóstoklasisty. Trochę sie boje moich wyników. Dość dużo ćwiczyłam, rozwiązywałam testy itp. No... Pewnie ten, kto to pisał mnie rozumie. Jak się mówi : ,, Strach ma wielkie oczy O_O " . Po prostu  się niepokoje. Tak jak zawsze miałam zamiar umyć się, ubrać, zjeść itp. Tylko zmieniło się to, że wstałam o 5, a tak to zawsze wstawałam o 6:15.Na dodatek, w tych ich pisotlecikach nie była zwykła woda, tylko zgniłe mleko i woda z klozetu !!!Wzięłam bardzo długą kąpiel z bąbelkami, wszystko szorowałam jak nie wiem, by pozbyć się tego odrażającego zapachu. Moje calutkie, najlepsze perfumy zostały do tego celu wykorzystane. Często się spóźniam na autobus, jestem mega leniem.Nie zależy mi na modnych ciuchach, głównie zakładam dżinsy ( rurki ) i koszulkę i jakąś wygodną bluzę.Nie mam chęci się malować, paznokci tagże. Łatwo mówić, jestem inna niż reszta dziewczyn. Zapomniałam wspomnieć, że nazywam się Maddy Wilk, wiem, nietypowe nazwisko, ale mnie się tam podoba :) . No więc, pomijając. Gdy dojechałam do szkoły, czekała tam moje kumpelka Viola. Moje inne przyjaciółki to Roni i Selena. Roni jest ode mnie starsza o rok, a Selena młodsza o rok. Tak jakoś się ułożyło. Selena chodzi ze mną do szkoły, a Roni niestety nie. Ona mieszka w innym mieście,przyjeżdża tylko na moją ,, wiochę " do swojej babci. Ta historia, jak się poznałyśmy jest troszkę dziwnawa, ale nie będe jej opowiadała ;). Zaczęła się lekcja pierwsza, szybko minęła, później druga i trzecia, aż na czwartej, na niemieckim kartkóweczka. Całkiem nieźle mi poszło. Na następnej lekcji, na polskim dostaliśmy zgody na wyjazd do kina. Na jakąś romantyczną komedię. Jechaliśmy my, pierwsza gimnazjum i druga. I tak połowa klasy pojechała, w pierwszej gimbazie tylko 7 osób !!! A w drugiej 15. Na 6 lekcji mieliśmy fizykę. Robiliśmy jakieś tam eksperymenty. Pan Tom Charsson, nasz nauczyciel podzielił nas na 3 osobowe grupy. Miałam szczęście, byłam z największą kujonką w klasię Emmą i z Garym ( Gary to nie jest za mądry ). Musieliśmy zmieszać jakieś substancje. Gdy Emma się odrwóciła, Gary coś dolał do substancji, która zaczęła się nagle dymić i eksplodowała.Zaczęła się ewakuacja ze szkoły. Przepuściłam wszystkich i szłam ostatnia. Było bardzo dużo dymu i nic nie było widać.Nieraz ktoś się zderzał. Usłyszałam jakieś krzyki, oddzieliłam się od grupy, chociaż wiedziałam, że nie mogę. Biegałam po piętrach i sprawdzałam wszystkie klasy. Jedna była zamknięta, właśnie z niej wydobywały się te wrzaski. Próbowałam wyważyć drzwi, po pewnym czasie udało mi się. W tym samym czasie na dworze sprawdziali czy wszyscy uczniowie są cali i zdrowi. Oczywiście nauczyciele zaczeli panikować, że nie ma mnie i młodszej dziewczynki z 5 klasy. Wracając do wyważania drzwi, gdy wpadłam do klasy, na ziemi leżała tam mała dziewczynka na ziemi, była nieprzytomna.Wzięłam ją na ręce i zaczęłam wynosić. Na podwórku wiele osób płakało, dym wylatywał z drzwi i okien, myśleli, że to koniec. Najbardziej szlochały moje koleżanki z klasy. Już zaczeli tracić nadzieje, aż wreszcie. Zauważyli postać wyłaniającą się z tej wielkiej kupy gazu. Zauważyli mnie, całą zadrapaną ( wpadałam w różne rzeczy podczas szukania wyjścia ) , pokaleczoną z dziewczynką na rękach. Wszyscy się na mnie patrzyli, czułam się tak niezwykle jak, no jakaś bohaterka. Dookoła mnie dosłownie wszyscy zaczeli się cieszyć, krzyczeć, klaskać. Akurat karetka przyjechała, wzieli tą dziewczynkę... Parę ratowników zostało by nas przebadać. Wszyscy mi dziękowali, mówili jaka jestem dzielna. Jestem trochę nieśmiała, no tak serio to mega nieśmiała, ja odpowiadałam po prostu dziękuje. Po tym zwarjowanym przeżyciu nie mogliśmy wrócić do szkoły przez najbliższe 3 dni !!! Gary miał naprawdę przerypane... Bo przecież to jego wina, ale wszyscy, naszej grupie dziękowali za tak zwany ,, urlopik " .Tato po mnie przyjechał. Moja mama pracuje za granicą i przyjeżdża raz w miesiącu na parę dni ( ok. 3 - 7 dni ) . Radzimy sobie, ale ledwo. Mój tato już z nami po prostu nie wytrzymuje. Gdy już byłam w domu, od razu padłam jak zabita na kanapę i zasnęłam. To był długi i naprawdę stresujący dzień, musiałam odpocząć. Więc lekcje pianina tato mi odwołał ( 5 klasa szkoły muzycznej, jeszcze tylko rok :D ) .


Marzysz? Wszystko jest możliwe...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz