𝒓𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂𝒍 17

41 2 0
                                    

𝒑𝒐𝒗. 𝑨𝒔𝒉𝒍𝒆𝒚

Obudził mnie bardzo znajomy głos którego nie słyszałam bardzo długo. Otworzyłam powoli oczy i kiedy zobaczyłam nad sobą wysoko sufit i jakże znajomy zrozumiałam że jestem w skrzydle szpitalnym. Ruszyłam delikatnie palcami u ręki i odrazu poczułam uścisk na niej, obróciłam w tą stronę głowę i jedyne co zobaczyłam to moją mame zapłakaną i siedzącą na taborecie, tuż nad nią stał mój ojciec który był definitywnie zły.
— mama?.. tata?..— powiedziałam zachrypniętym głosem — co wy tu robicie?..
— przyjechaliśmy po ciebie, mamy do porozmawiania.— powiedział poważnie mój ojciec na co się lekko wzdryglam.— twoja skrzynia jest już spakowana, zaraz będziemy wracać do domu i po świętach wrócisz jeżeli profesor Dumbledor zechce cię dalej w tej szkole. — nie powiem, jego słowa mówione w moją stronę wzbudzały we mnie strach.

Po chwili przyszła jedna z pielęgniarek która powiedziała że mogę już wracać, powoli wstałam z łóżka i przy pomocy mamy zaczęłam razem z nimi iść w stronę wyjścia ze szkoły by dotrzeć do domu. Korytarze wypełniał tylko dźwięk naszych kroków i pojedyncze szepty i kroki uczniów. — Asley..— usłyszałam ten głos który zaczynałam nienawidzić z każdym momentem mojego dnia w szkole. Obróciłam się w jego stronę i stanęłam na co żebym uniknąć zbędnych tłumaczeń rodziców poprosiłam żeby już poszli a ja ich dogonię.
— co chcesz?— syknełam do blondyna
— Ashley ja przepraszam.. to nie tak jak myślisz proszę cię pozwól mi to wyjaśnić
— masz minutę..— jako iż byłam zmęczona stwierdziłam że może spróbować mnie przekonać chociaż szczerze w to wątpię.
— ja tego nie chciałem, to ona rzuciła na mnie zaklęcie gdzie przejęła kontrolę nad mną. Proszę cię wybacz mi naprawdę przepraszam— mówił błagającym głosem.
— okej
— czyli wybaczasz mi?
— nie. Nie wybaczam.
— ale..
— nie mam czasu— powiedziałam i po prostu szybko odeszłam w stronę wyjścia.

†††

Właśnie przekroczyłam próg domu gdzie odrazu uderzył we mnie zapach świątecznych potraw, mój dom był cały ozdobiony w świąteczne ozdoby a część rzeczy w domu żyła własnym życiem za pomocą czarów. — siadaj na kanapie— powiedział odrazu srogo mój ojciec. Usiadłam tak jak mi powiedział a następnie widziałam jak naprzeciw siada on wraz z lekko podłamana mamą.— po pierwsze co ci strzeliło do głowy? Czemuś to zrobiła? — nie wiedziałam co powiedzieć i po prostu zaczęłam patrzeć na swoje dłonie gdzie bawiłam się palcami.— odpowiadaj
— chciałam wziasc coś na ból głowy bo mnie bolała ale pomyliłam tabletki..
— nie kłam!— krzykną mój ojciec uderzając o stolik na co się wzdryglam
— ale ja nie kłamie naprawdę.. — powiedziałam cicho.
— przestań kłamać i mów prawdę!
— ale ja nie kłamie — powiedziałam znowu lekko poddenerwowana
— życie ci nie miłe?!— powiedział wstając
— żebyś wiedział że nie miłe!— krzyknęłam wstając do niego, na co dostałam w twarz. Odrazu poczułam pieczenie na policzku i jak do oczu napływają mi łzy
— marsz do pokoju, nie będziesz krzyczeć na własnego ojca— mówił głośno i stanowczo na co ja z ręką na policzku spojrzałam się na niego.
— dla mnie nie jesteś już ojcem— szepłam i pobiegłam do pokoju. Odrazu położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Ojciec nigdy nie podniósł na mnie ręki i dlatego mnie to tak zdziwiło. Sam ból fizyczny nie był mocny ale zostawiło to już ślad na mojej psychice i nie zniknie.

†††

— prosze— powiedziałam głośno kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, obróciłam się w ich stronę i zobaczyłam moja mamę która niosła tace z dwoma filiżankami i talerzykiem z ciasteczkami. Położyła ona tackę na moim stoliku nocnym i usiadła obok mojego łóżka na pufie.
— słuchaj kochanie..— zaczęła moja mama i chwyciła mnie za rękę —.. rozumiem że może ci być ciężko, że życie może cię męczyć jednak proszę, nie rób nam tego nigdy więcej, warto żyć chociażby dla nas, jesteśmy rodzicami i cię kochamy, jeżeli byś miała problem to możesz na nas liczyć naprawdę.— chciałam powiedzieć "no tak napewno na ojca który mnie uderzył" ale stwierdziłam że nie warto, w szczególności że mama przyszła do mnie w dobrej intencji.
— pomyliłam po prostu tabletki, nic mi nie jest naprawdę ale dziękuję za troskę..— powiedziałam sztucznie się uśmiechając
— dobrze.. Ashley
— tak mamo?
— łączy cię coś z Draco Malfoyem?— nie wiedziałam co powiedzieć bo nie wiedziałam co mnie z nim łączy, jedyne co wiem to to że łączy mnie z nim moja nienawiść do niego i fakt ile krzywdy mi wyrządził.
— nie to tylko znajomy — chociaż dalej chce czegoś więcej.. nie! Ashley nie chcesz nic więcej!
— mhm rozumiem.. trzymaj się z dala od niego najlepiej, okej? Wiem jaki jest jego ojciec i wiem że młody się wdał w niego..
— okej— zdziwiła mnie jej odpowiedź ale no cóż poradzę jak nic.
Siedziałam trochę z mamą i gadaliśmy, posmialysmy się i wypiłyśmy herbatę. Po wszystkim mama wróciła na dół do kuchni żeby dokończyć przygotowania do świąt która są już jutro wieczorem. Ja sama położyłam się spać.

Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz