Vinda Rosier x OC

68 7 31
                                    

Była to kwietniowa ciepła noc w eleganckiej restauracji. Zgromadzili się tam głównie kandydaci na przywódcę świata magicznego. Nie mogło także zabraknąć ich towarzyszy.

Nie każdy mógł się pochwalić taką armią, jaką posiadał sławny Gellert Grindelwald, który postanowił zgłosić swoją wolę kandydatury w wyborach. Pojawił się on na spotkaniu wraz z wieloma swoimi zwolennikami. Nie mógł jednak wziąć ze sobą wszystkich, toteż wybrał jedynie czwórkę tych najwierniejszych mu. Quennie - wiecznie bujająca w obłokach blondynka, tęskniąca za swoją relacją z Jackobem, tym samym ta, która cały czas pocieszała obecnego tam Credence'a; Vinda - wysoka kobieta o czarnych włosach, która zawsze była u boku Grindelwalda; Jasmine - najmłodsza z wymienionych kobiet.

Gellert Grindelwald odwrócił swą uwagę od całego wydarzenia, kierując kroki w stronę Quennie, aby odwieźć jej myśli od Jackoba, - a zamiast tego dać jej nowy powód do zmartwień na temat Credence'a. W tym samym momencie Vinda siedząca tuż obok Jasmine subtelnie uśmiechnęła się jakby sama do siebie.

Jasmine raz po raz spoglądając na czarnowłosą - która najwyraźniej myślami była gdzieś indziej - poczuła ciepły dotyk na swojej dłoni. Od razu wyczuła, kto tak gorączkowo próbuje zwrócić jej uwagę. Blada dłoń Vindy Rosier wplatała się ukradkiem w jej palce, zamykając je w delikatnym uścisku.

Tym razem czarnowłosa odwróciła swoją wciąż uśmiechniętą twarz w stronę Jasmine, która już od dawna nie umiała oderwać od niej wzroku.

- Co w ciebie wstąpiło, Rosier? - zapytała Jasmine, marszcząc brwi, gdy poczuła, iż uścisk kobiety staje coraz mocniejszy.

Vinda nie próbowała nawet odpowiedzieć drugiej kobiecie. Zamiast tego podniosła się z krzesła, ciągnąc za sobą Jasmine.

Sala była zapełniona ludźmi, lecz w tamtym momencie nikt nie zwracał uwagi na nie. Jasmine z Vindą przedzierały się przez stoły i zgromadzonych wokół nich czarodziejów. W końcu dotarły one do wyznaczonego przez ciemnowłosą, celu.

Któż by się spodziewał, iż była to łazienka...

Po tym jak Jasmine idąca tuż za nią, przekroczyła próg drzwi, Rosier zatrzasnęła je.

Nie mówiąc ani słowa czarnowłosa podeszła do kobiety opartej o umywalkę i powoli odgarnęła jej rozwiane włosy z twarzy. Nie powstrzymywała się dłużej, od posmakowania smaku ust swojej ukochanej. Tamta z przyzwyczajenia odwzajemniała jej pocałunek, do momentu, w którym zdała sobie sprawę, co Vinda ma na myśli.

- Chyba nie chcesz się zabawiać w łazience na tak ważnym spotkaniu?

- Czemu nie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Patrzyła Jasmine głęboko w oczy, a z jej twarzy nie znikał maleńki uśmieszek, zwiastujący coś, co właśnie miało się wydarzyć. - Przepraszam, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać - stwierdziła, wywołując śmiech u dziewczyny, po czym uciszyła ją kolejnym słodkim pocałunkiem.

Młodsza czarownica używając całej swojej siły, próbowała pchnąć Vindę na ścianę, osiągając dominację. Nie przewidziała jednak, że tamta miała wobec niej taki sam plan.

Tyle że Rosier była szybsza.

Jasmine poczuła, jak uderza plecami o twardą ścianę. Na szczęście tył jej głowy nie ucierpiał, gdyż został ochroniony, wplecionymi w jej długie włosy, dłońmi lekko starszej od niej kobiety.

- Wszystko dobrze? - zapytała Rosier ze zmartwieniem w oczach. Nie miała przecież zamiaru skrzywdzić dziewczyny.

W odpowiedzi czarownica kiwnęła głową i przeszła do całowania szyi czarnowłosej, która mimowolnie mruknęła cicho. Nie pozwoliła sobie jednak na zbyt dużo i chwytając za szyję dziewczyny, odsunęła jej usta od swej wrażliwej skóry.

- Musimy zrobić to cicho i dość sprawnie, aby nikt nic nie podejrzewał - oznajmiła, próbując lekko rozpiąć kołnierz swojego stylowego ubrania.

Jasmine widząca jej zmagania, sięgnęła w stronę jednego z guzików jej koszuli, sprawnie go rozpinając.

Vinda także nie miała zamiaru tracić czasu i odsunęła zamek granatowej sukienki mieszczący się na plecach dziewczyny. Zsunęła się ona z jej ramion i powoli opadła na podłogę.

Ich usta ponownie zaczęły ze sobą współpracować, zaraz po tym, jak posłały sobie porozumiewawcze spojrzenie.

Czarne paznokcie Vindy delikatnie łaskotały plecy drugiej kobiety, przyprawiając ją o gęsią skórkę.

Jasmine także próbowała rozpiąć szatę czarnowłosej, choć tamta ją powstrzymała, woląc pozostać w pełni ubrana. Po chwili Vinda postanowiła przesunąć się dłoniom coraz niżej, powoli schodząc, w dół jej kręgosłupa, a jej spragnione usta odnalazły swoje miejsce na dekolcie kobiety. Z dawno już przygryzionej wargi Jasmine wydobyło się stłumione westchnięcie.

Młodsza wbiła swoje paznokcie w ramiona Rosier, która cicho syknęła przy jej skórze.

- Kurwa mać - sapnęła czarnowłosa.

Najwyraźniej uznała, że skoro Jasmine może sobie pozwolić na coś takiego, to ona też jest w stanie posunąć się krok dalej, gdyż jedną ręką zaczęła drażnić rąbek jej bielizny, a drugą przesunęła w stronę szyi brunetki, przytrzymując jej głowę stabilnie przy ścianie.

Przez dłuższą chwilę obie kobiety nie były w stanie oderwać się od swoich płonących spojrzeń. Dopiero po chwili Jasmine poczuła, że dłoń Vindy powoli przesuwa się do środka jej bielizny, a jej usta łapią ją w już bardziej pikantnym pocałunku.

- Vinda... przestań się w ten sposób ze mną droczyć... - szepnęła Jasmine, z trudem odsuwając się od delikatnych ust czarnowłosej.

- To ja ci mówię, co masz robić. Nie na odwrót.

Jej twarz rozpromienił triumfalny uśmiech, widząc, że Jasmine nie ma zamiaru zaprzeczać jej słowom. Młoda czarownica oblała się rumieńcem, kiedy straciła jakąkolwiek formę dominacji.

Ich oddechy przyspieszyły, kiedy jęk Jasmine wypełnił pomieszczenie. W końcu mogła poczuć dotyk Vindy tak wyraźnie, jak chciała.

Wyczuwała każdy najdrobniejszy ruch palców Rosier.

- Chciałabym usłyszeć swoje imię, Jasmine - szepnęła jej do ucha.

Dziewczyna nie próbowała nawet powstrzymywać się od tego, o co prosiła ją Vinda, mimo że jeszcze kilka minut temu zdecydowały, iż obie muszą być niezwykle cicho.

Vinda Rosier owszem, wydawała się delikatną osobą, jednak głebokie i zdecydowane ruchy, jakie teraz wykonywała, dowodziły, że pozory wobec niej mogą mylić. Jasmine musiała przyznać, że tylko z Vindą może czuć się tak dobrze, a przy tym tak bezpiecznie.

Vinda nie mogąc się powstrzymać, zanurzuła usta w szyi drugiej kobiety i dbając o to, aby nie zrujnować sobie swojego makijażu, zassała kawałek skóry, pozostawiając tam czerwony ślad.

Rosier była pewna, że wszystko robi dobrze, gdy Jasmine zacisnęła powieki z powodu poziomu przyjemności, który właśnie ogarnął jej ciało.

Gdy po chwili ruchy czarnowłosej zwolniły, a kilka kolejnych przekleństw i imię Rosier wyrwało się z ust Jasmine, położyła ona głowę na ramieniu starszej czarownicy, dalej próbując złapać oddech. Kilka sekund później, Vinda mając niedosyt jej ust, sięgnęła do jej twarz i zagłębiła je w szorstkim pocałunku.

- Chyba musimy już wracać, Jasmine - rzekła, patrząc, jak dziewczyna powoli pochla się, by sięgnąć po swoją sukienkę.

Vinda pomogła jej zasunąć zamek sukni, delikatnie całując czułą skórę na plecach.

- Mamy jeszcze chwilę - zaprzeczyła Jasmine, powoli próbując się dobrać do guzików u koszuli Vindy, gdy tamta tylko odchyliła głowę w tył i przygryzła wargę, czekając na dalszy rozwój sytuacji.

Gdy już koszula była rozpięta do połowy, zdarzało się coś niespodziewanego.

Nagle obie odwróciły się w stronę drzwi, słysząc ich skrzypienie.

- Jezu!! Jezu!!!! Przepraszam! - był to pan Jackob Kowalski - Boże, co mi przyszło do głowy!!? Proszę mi wybaczyć!

A/N: Mam nadzieję, że podobało wam się, tymczasem ja czekam na propozycje z waszej strony, co może pojawić się w kolejnym rozdziale!

Multifandom OneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz