𝒓𝒐𝒛𝒅𝒛𝒊𝒂𝒍 18

45 2 0
                                    

Hunter zaczął naciskać na mnie swoim ciałem, czułam jak w jego spodniech narasta erekcja, jego ręce zaczęły jeździć po moim ciele a ja próbowałam się wyrwać, kiedy tylko chciałam krzyknąć mocno zasłonił moje usta ręką. Jego uścisk na mojej twarzy i jego mocniejsze dotyki i napieranie zaczynały sprawiać mi mocny ból.— chodź iskierko, zabawisz się z Panem..— było to obleśne, tak bardzo chciałam jakoś się uwolic. Czułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku, czułam jak zaczyna rozpinać mi sukienkę, wtedy czułam że muszę się szybko obronić. Zauważyłam że mam swoją różdżkę n wyciągnięcie ręki. Miałam jedną szansę. Kiedy mogłam idealnie go kopnąć w krocze, zrobiłam to a on mnie puścił i opadł na ziemię, chwyciłam za swoją różdżkę i wycelowałm w niego. Cały czas celując w niego poprawiłam włosy, ubrałam płaszcz i szalik.
— oj iskierko za mocno?.. mogę delikatniej jak sobie życzysz.. — nie wytrzymałam poraz kolejny
— Cruciatus!— rzuciłam zaklęcie tak że trafiło idealnie obok niego, tylko żeby go nastraszyć, tak jak zrobiłam to Draconowi . Chłopak się skulił a ja chwyciłam za skrzynie.
— jesteś popierdolona! Chciałaś mnie zabić! Rodzina miała rację co do ciebie!
— witam w mojej ciemnej stronie..— powiedziałam uśmiechnięta i wybiegłam z moimi rzeczami z pokoju.
— pieprzona następczyni Salazara!!!— usłyszałam jego ostatni krzyk a ja zeszłam ze schodów z różdżką w ręce i ze skrzynią.
— gdzie ty się wybierasz kochanie??— zapytała mnie mama kierując się do mnie, ja odruchowo wykierowałam w nią różdżka na co każdy zaczął patrzeć na mnie.
— nienormalna jesteś???— krzyknął mój dziadek, a ja całą spanikowana popatrzyłam na całą moją rodzinę a później na wystraszona mamę.
— ona mnie chciała zabić!! To pieprzona następczyni Salazara jest niebezpieczna!— krzykną Hunter który stał na górze schodów. Czułam jak łzy same spływają po moim policzku i jak trudno nabrać mi powietrza.
— trzeba ją zamknąć w Azkabanie!— krzyknęła mama Huntera.
— a ty chciałeś mnie przed chwilą zgwałcić..— dodałam cicho opuszczając rękę— przez was nienawidzę tego miejsca.— dodałam i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Zaczęłam iść szybko przed siebie, czułam jak chłód uderzał w moje gorące od złości policzki. Ciężko mi się szło z powodu śniegu który cięgle padał.
Cały czas płakałam i obwiniałam mojego dziadka Salazara za to co teraz mnie spotyka. Mam siedemnaście lat a zło które mnie dopadło trudno by było udźwignąć nawet dorosłemu facetowi.
W pewnym momencie zaczęłam poznawać trochę uliczki starego miasteczka, kamienne ulice, wysokie kamienice, była to Dolinie Godryka. Dzięki temu wiedziałam że pieszo szłam przez ostatnie dwie godziny. Szłam lekko odśnieżonym uliczkami, widziałam przez okna kamienic jak niektórzy świętują boże narodzenie. Na ulic stała grupa grajków którzy śpiewali świąteczne piosenki. Domyślałam się że będzie za chwile dwunasta w nocy bo ludzie zaczynali się zbierać co oznaczało że idą na wspólną modlitwę. Szłam w tę stronę co czarodzieje i czarownice ze swoimi dziećmi. Na sam ten widok robiło mi się przykro poprzez widok szczęśliwej rodziny a mojej która okłamywała mnie przez lata i mnie skrzywdziła, w dodatku nikomu nie zależały by iść za mną.. ludzie szli w stronę Kościoła św. Hieronima na pasterkę. Kiedy podeszłam do Kościoła wiedziałam jak ludzie wchodzą do środka ja sama usiadłam przed kościołem na malej ławce i obserwowałam wszystko, zaczęłam znowu płakac nie wiedząc dokąd iść. Siedziałam jak bezdomna pod kościołem i po mimo że nie jestem zbyt wierząca modliłam się żeby stał się cud i mogła zaznać spokojnego miejsca do spania. Podczas mojej drogi zrozumiałam że Hogwart ekspres będzie dopiero za kilka dni więc nie mam jak dojechać tam wcześniej, a jak bym miała pokonać drogę pieszo zajęło by mi to kilka godzin a nawet dni. Siedziałam skulona na ławce i czułam jak powoli odmarzają mi kończyny, było mi tak strasznie zimno. Słyszałam że ludzie zaczynają wychodzić z kościoła co oznaczało że przez ostatnie pół godziny siedziałam na ławce i płakałam — Ashley?— usłyszałam ten znajomy głos na który zareagowałam podniesieniem głowy.— japierdole Ashley co ty tu robisz? Co się dzieje?
— j-ja już nie mogę to jest d-dla mnie za dużo..— zaczęłam dalej płakać na co Draco mnie przytulił a ja się nie opieralam tylko oddałam mu uścisk.
— czemu nie jesteś w domu?
— j-ja już nie mam domu.. — powiedziałam powoli uspokajając się i czując jego ciepło które lekko mnie ogrzewało.
— Brooks o czym ty mówisz?
—.. i nie jestem juz żadna Brooks— dodałam do niego za co on się odsunął i na mnie popatrzył.
— jesteś całą przemarznięta, chodź, wrócisz ze mną do domu i tam mi powiesz wszystko.
— a-a twoi rodzice?— zapytałam
— nie będą źli, tylko pamiętaj bądź spokojna jak wejdziesz do mnie do domu, nie denerwuj się niczym.
— wszędzie lepiej niż u mnie..— powiedziałam i chwyciłam za skrzynie która odrazu wziął chłopak i narzucił na mnie swój płaszcz — Draco będzie ci zimno
— idziemy tylko kilka metrów, nic mi nie bedzie— dodał i poszliśmy w stronę jego rodziców, stali przy cmentarzu I odrazu się zdziwili na nasz widok.
— Draco, co to za przybłęda?— zapytał jego ojciec, wiedziałam że jest wredny ale jakby ała?
— ojcze, to nie jest przybłęda, została źle potraktowana przez rodzinę. Czy znajdzie się miejsce dla niespodziewanego gościa? Przenocuje ją u mnie w pokoju, proszę. Nie ma gdzie wrócić, jest Slizgonką czystej krwi, nikim złym. — mówił do swojego ojca, Lucjusza Malfoya. Patrzył na mnie z góry i mierzył mnie wzrokiem. Wtedy podeszła Narcyza, mama Draco która chwyciła mnie za ramiona trąc o nie swoimi dłońmi
— oczywiście że tak, nikt nie będzie zły. Poczujesz się u nas dobrze, uwierz mi.— mówiła z otucha i pełną troski.
— dziękuję państwu bardzo.— powiedziałam lekko nachylając głowę w znak wdzięczności.

Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz