Maks
Jestem kretynem.
Budzę się, a raczej po takiej ilości alkoholu jaką przyjąłem poprzedniej nocy, to zmartwychwstaje. Otwieram zapuchnięte powieki, czując miliony igieł pod nimi. Zimny pot oblewa mi ciało. Przeciągam się i rozmasowuje obolałe skronie. Mam mega kaca. Zegarek wskazuje południe. Powinienem wstać i ogarnąć się do roboty. Nie mając innego wyjścia, ociężale kieruję się do łazienki. Staję pod lodowatym strumieniem wody i próbuję zrozumieć samego siebie. Co ja do cholery robię ze swoim życiem? Ile jeszcze można tak się kręcić? Ile można udawać, że jest dobrze?
Z ręcznikiem na biodrach wychodzę z łazienki i... wpadam na Monic!
– A co ty tu robisz?! – pytam, zastanawiając się jak, do diabła, weszła do Ahory. Chyba, że byłem taki nawalony, że nie zamknąłem drzwi, po tej... A z resztą, nie pamiętam, jak miała na imię.
Monic gorączkowo rozgląda się po pokoju.
– Gdzie jest? – pyta, zaglądając ukradkiem do łazienki.
– Wyrzuciłem ją – odpowiadam chłodno, domyślając się, że pyta o laskę z klubu. Tymczasem Monic wygląda na bardzo zaskoczoną.
– A..a..ale jak?– jąka się, jakby nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
Nie wiem, o co jej chodzi, ale łeb mi pęka i nie będę drążył tematu.
– No, normalnie. – Wzruszam ramionami, ale widząc jej dziwną minę, dodaję: – Monic, daj spokój, laska jak laska. Do jednorazowego zaliczenia...
W tym momencie dzwoni telefon Monic i zdaje się, że moja gadka nie ma sensu, bo i tak mnie nie słucha. Skrupulatnie czyta SMS–a.
– Muszę iść – mówi i niemal wybiega z mojego pokoju.
Czasem jest dziwna, jak to baba – stwierdzam w myślach.
W ekspresowym tempie ubieram się i schodzę na dół. Biorę dwie tabletki przeciwbólowe. W międzyczasie w Ahorze pojawia się Carlos i Lalo, a zaraz po nich Pablo i Miguel. Wszyscy skacowani na równi ze mną.
– Łeb mi pęka – syczy Carlos, wciskając guzik na panelu ekspresu do kawy.
– Zrób i mi! – wołam, gdy sięga po filiżankę.
– A co, ciężka noc? Ciśnienie cię rozsadzało, że tak szybko wyleciałeś z klubu? – ironizuje, podając mi czarne jak smoła espresso.
Zbywalnie wzruszam ramionami i upijam łyk, parząc sobie przy tym język. Przeklinam pod nosem, a Carlos parska śmiechem i dopytuje:
– Dobra była?
– Normalna – mamroczę pod nosem.
Wyciągam telefon, bo muszę jak najszybciej zakończyć te paplaninę. Odchodzę w stronę wyjścia i kłamię, że muszę zadzwonić. Kiedy stałem się takim tchórzem, który własnemu przyjacielowi ściemnia?
Mimo kaca w całkiem dobrym humorze przebiega nam pierwsza połowa dnia. Chłopaki ze szczegółami opisują wczorajsze podboje, a ja staram się nie dać nic po sobie poznać. Nie ma aż tak dużego ruchu i z tego powodu Aureliusz zjawia się nieco później.
– Cześć, panowie – woła, a gdy odwracam się ku niemu zauważam, jak bardzo spięty jest.
– Coś się stało? – chcę wiedzieć.
– Nie, nie – zaprzecza niezbyt zdecydowanie i odwracając wzrok w kierunku chłopaków, mówi: –Lalo, pozwól na chwile.
Wszyscy zerkamy po sobie. Aureliusz nie ma w zwyczaju rozmawiać z nami na osobności. Nawet jak chce któregoś z nas opieprzyć.
– Zjebał coś czy podwyżka? – dopytuje mnie Miguel.
– Raczej to pierwsze – zanosi się śmiechem Carlos i wszyscy zaczynamy się śmiać, aż do momentu, gdy Lalo wraca.
Wygląda na równie spiętego jak przed momentem był Aureliusz. A kiedy spotykamy się wzrokiem, on robi coś zaskakującego. Ucieka spojrzeniem i szybko zabiera się za robotę.
– Chyba jednak to ja coś zjebałem – mamroczę pod nosem.
No trudno, mam kaca i dużo pracy. Nie zamierzam się tym przejmować. Przynajmniej nie dziś.
– Mógłby któryś z was zrobić makaron z krewetkami? – zwraca się do nas Aureliusz. – I kurczaka…I może gazpacho…
Zerkam na niego zaintrygowany listą jego życzeń.
– I jeszcze jakąś sałatkę i sok warzywny, najlepiej marchewkowy. Zapakujcie na wynos. Jadę do urzędu, za godzinę wpadnę po jedzenie.
– Na wynos?! – pytam. – Wyrwałeś jakąś laskę i wstydzisz się ją tu przyprowadzić? Nie będziemy się naśmiewać!
– Aurelio, co to za gorąca kobieta, która tyle je?!– parska śmiechem Carlos, ale szef nie wygląda na zadowolonego z naszych żartów. – Nie wyrobisz finansowo z nią!
– A może szef ma tam na chacie cały harem?!– nabija się Miquel, rozbawiając nas tym do łez.
– Chociaż raz zróbcie to, o co prosiłem bez durnego komentowania! – Aureliusz spogląda na nas ostro i wychodzi z Ahory, zatrzaskując za sobą drzwi.
CZYTASZ
lekcja hiszpańskiego 3
RomantizmFinałowa część serii - Lekcja hiszpańskiego. Dwie poprzednie części dostępne są w księgarniach i na legimi. Adrianna Małecka doskonale wiedziała, że jej życie już na zawsze będzie podyktowane przez jej byłego męża, Jakuba. Jego obsesyjna miłość os...