24. I will always love you!

256 29 10
                                    

Nareszcie wróciłam do domu. Ten szpitalny nastrój z każdym dniem coraz bardziej mnie dobijał. Czułam się fatalnie nie tylko z myślą, że muszę cały dzień leżeć, co zupełnie nie było w moim stylu, ale także dlatego, że nie mogłam spędzać wystarczająco dużo czasu z dziećmi. Widziałam jak mała Mia nigdy nie chciała się ze mną rozstawać, zaczynała płakać i protestować jak tylko potrafiła. Z tego co mówił Brent długo nie mógł jej uspokoić. Moja mała biedulka. Od dziś cały czas będziemy spędzać razem. Mamusia już cię nie zostawi.

Kutzle otworzył drzwi, podniósł mnie i na rękach wniósł do domu. Dokładnie tak samo jak wtedy gdy po raz pierwszy tutaj przyjechałam.

-Witaj w domu! - powiedział.

Powoli postawił mnie na nogach i zaczął namiętnie całować. Powoli i delikatnie przejechał dłonią po moim policzku. Czułam jakby ogień rozpalił się w miejscach, gdzie jego palce dotknęły mojej skóry. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Tak bardzo przez ostatnie tygodnie mi tego brakowało, brakowało mi jego.

-Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało. - szepnął i ponownie zbliżył usta do moich. Ponownie mam wrażenie, że on umie czytać w moich myślach. Łapiąc mnie delikatnie, uniósł do góry tak, że otoczyłam go w pasie nogami, a moje ręce spoczęły na jego ramionach.

-A gdzie są...

-Moja mama zabrała je do siebie. Wrócą po siedemnastej - przerwał mi.

-Czyli mamy kilka godzin dla siebie?

-Dokładnie. - powiedział i znów zawzięcie pocałował.

Chwycił mnie mocniej i lekko się chwiejąc zmierzał w kierunku sypialni. Usiadł na łóżku, tak, że ja wylądowałam na jego kolanach. Mimo wyraźnego sprzeciwu z jego strony oderwałam od niego swoje usta i zabrałam się za zdejmowanie jego koszulki.

-Kocham cię -szepnął i spojrzał mi prosto w oczy.

-Ja cię też - szepnęłam i tym razem to ja zaczęłam go całować. Był lekko zdziwiony moim ruchem, ale oczywiście pozytywnie.

***

Fryzjerka robi mi wymyślnego warkocza, muszę przyznać, że wygląda nieźle. Strasznie nie lubię gdy ktoś dotyka moich włosów, ale obiecałam sobie, że nic nie może mi popsuć tego dnia, a tym bardziej jakaś obca kobieta robiąca mi dziwną, aczkolwiek piękną fryzurę. To właśnie dziś Brent i ja staniemy się małżeństwem.

-I jak się pani podoba? - zapytała nieśmiało kobieta.

-Jest idealny. - powiedziałam i obdarzyłam ją wielkim uśmiechem.

-Cieszy mnie, że się pani podoba. Teraz musimy wpiąć welon i robimy makijaż.

-Okay. Oddaje się w twoje ręce. - powiedziałam, po czym obie się zaśmiałyśmy.

Gdy moja fryzura i twarz były już gotowe, należało założyć suknię ślubną. Aby ją kupić wraz z siostrą Brenta przeszłam bardzo dużo sklepów, tak by wybrać tą idealną. Mój wybór padł jednak, na pierwszą jaką przymierzyłam. Miała ona koronowe rękawy i idealnie podkreślała biust, który przyznam szczerze nawet gdy urodziłam nie powiększył się ani trochę. Suknia była także dość krótka, taka trochę przed kolano. Jest środek lata, a w Kalifornii jest prawie zawsze niemiłosiernie gorąco, to był jeden z aspektów takiego a nie innego wyboru.

Ubrana, pomalowana i z idealnie ułożoną fryzurą wyszłam do pokoju, w którym siedziały mamy moja i Brenta. Na mój widok obie wydały z siebie dźwięki przypominające zachwyt, a przynajmniej ja je tak odebrałam.

-I jak wyglądam? - zapytałam.

-Kochanie, wyglądasz tak pięknie. - powiedziała moja mama, a po jej policzku pociekła łza.

Stop&Stare (Zatrzymaj się i spójrz) ,,OneRepublic fanfiction"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz