good enough

613 53 62
                                    

Harry Styles był dobrym człowiekiem.

Był najmilszą osobą na świecie. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy. Zawsze upewniał się, czy u wszystkich bliskich wszystko jest w porządku, bo to było dla niego najważniejsze. Potrafił godzinami pocieszać przyjaciół i po prostu był przy nich, gdy tylko tego potrzebowali. Stale był do dyspozycji, gdyby tylko coś się działo. Sąsiadom, oprócz krótkiego dzień dobry, życzył każdego ranka miłego dnia, a po wykładzie na uczelni zawsze dziękował prowadzącemu za zajęcia, zanim się z nim pożegnał i wyszedł z sali. Podlewał kwiatki mieszkającej naprzeciwko pani Frey, gdy wyjeżdżała do sanatorium i dokarmiał bezdomne koty krążące gdzieś po osiedlu, żeby nie były smutne.

Harry już taki był – zawsze z sercem na dłoni. Często zbyt naiwny i niewinny na ten świat, bo ludzie wykorzystywali to, jak bardzo empatyczny jest i że nie za dużo myśli o sobie, gdy coś robi. Zawsze angażuje się całym sobą.

Lubił pić zieloną herbatę o poranku, czytać książki przy zachodzie słońca i śpiewać głośno pod prysznicem przeboje ze swojego dzieciństwa. Szczególnie często w łazience rozbrzmiewała Shania Twain. Uwielbiał zwierzęta, szczególnie ich dwa psy: Clifforda i Bruce'a. Kochał malować na tych małych, śmiesznych płótnach na malutkich sztalugach i swoje dzieła dawać Louisowi z każdej możliwej okazji, a nawet wtedy, gdy żadnej nie było. Jego ulubioną pogodą był ulewny deszcz, ponieważ zapach wilgoci i ziemi go uspokajał. Zachwycał się kolorem nieba niemal każdego dnia i wsłuchiwał z zamkniętymi oczami w dźwięki przyrody. Uważał, że to właśnie natura tworzy najpiękniejsze melodie.

Miał bystre, zielone oczy, które skrzyły się, gdy się śmiał i czekoladowe loki skręcające się we wszystkie strony, szczególnie tuż po wstaniu z łóżka. Podczas szczerego uśmiechu w jego policzkach pojawiały się dwa urocze dołeczki. Był kilka centymetrów wyższy od Louisa, chociaż nie było to tak istotne.

Louis uważał, że Harry to najpiękniejsza osoba na świecie, ale może to tylko jego opinia. W końcu jako zakochany w nim chłopak mógł nie być do końca obiektywny.

Z tych wszystkich powodów Louis kochał Harry'ego, chociaż nawet jakby nie miał żadnego powodu to pewnie i tak by go pokochał. Styles był po prostu stworzony do kochania. Istny anioł, który zstąpił na ziemię i pomagał każdej napotkanej osobie, bo miał tak czyste i szlachetne serce.

Louis twierdził, że to miłość jego życia i prawdopodobnie miał rację.

Jednak Harry nie był idealny i na pewno nie uważał, że Louis może kochać go tak bez żadnego powodu. Walczył z demonami, które wkładały mu do głowy różne negatywne myśli. Starał się z nimi mierzyć i starszy to widział, ale nie była to łatwa walka i chłopak często ponosił mniejszą lub większą porażkę. Czasem chciał się już poddać i wpadał w błędne koło. Jego rdzenne przekonanie, że nie jest wystarczająco dobry, wbijało małe szpilki w jego serce niemal każdego dnia. Dlatego zawsze chciał być lepszy i lepszy. Musiał na wszystko zasłużyć. Nawet na miłość. I miał na tym punkcie obsesję.

Louis, nieważne, ile razy zapewniał go, że jego miłość jest bezwarunkowa, dostawał kolejne dowody uczucia zielonookiego: prezenty, wiersze, małe listy. Styles zawsze dawał z siebie wszystko, działał na sto dziesięć procent i nie potrafił przystopować ani na chwilę. Był w stanie przenosić góry dla swojego chłopaka. Czuł, że musi być idealny. Musi zasypać go wszelkimi dobrami, żeby ten go chciał. Nie może pozwolić sobie na żaden dzień, gdy to Tomlinson zadba o niego, a raczej... czasem na nie pozwalał, ale kończyło się to ogromnymi wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Harry potrafił bezgłośnie płakać w nocy w ich wspólnym łóżku, gdy szatyn spał tuż obok i myślał, że wszystko jest dobrze. Nie mógł go obudzić i kolejny raz zasmucić. On nigdy nie chciał być problemem. Już i tak wystarczająco martwił swojego chłopaka i tkwił w tym niezdrowym przekonaniu, chociaż nie miało ono nic wspólnego z prawdą i odczuciami starszego.

good enough | larry one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz