Rozdział VI

163 2 0
                                    


***

Kolejne dni przeleciały bardzo szybko. Nikt nie wiedział, kto jest odpowiedzialny za wysłanie wiadomości do Proroka Codziennego na temat wybryku Altaira i Harvey'ego, ale jedno było pewne: w Ministerstwie Magii na każdym kroku słychać było szepty, mówiące o tym, że syn Ministra Magii znowu narozrabiał w szkole. 

Lilith i Teddy już od pierwszych dni byli męczeni wykładami na temat zbliżających się OWUTEMów. Podobnie sytuacja wyglądała u Elise, która w tym roku miała pisać SUMy. 

Altair i Harvey, choć mieli szlabany o tej samej godzinie, znajdowali się w osobnych salach tak, żeby nie mogli mieć ze sobą kontaktu. W czwartkowy wieczór, gdy wrócili do swojego Pokoju Wspólnego tuż po ciszy nocnej, Harvey'ego zaczepiła Casie. 

- Możemy pogadać? - zapytała i nie czekając na odpowiedź, wzięła go pod ramię i poprowadziła go do jednego z rogów - Twój brat się o Ciebie martwi. 

- A gdzie końcówka: kochany wujaszku? - zapytał Harvey, udając obrażonego. 

- Palant - Casie trzasnęła go w głowę - Kazał Ci przekazać, że masz się zachowywać. 

- A czemu sam nie napisze, co? 

- Pewnie z Tobą pogada jak wrócisz do domu.

- Mamuśka musiała mu nieźle zatruwać tyłek, skoro postanowił do Ciebie napisać. 

- Kieszonkowe Bagno może i było śmieszne, ale jak powtórzycie znowu przygodę z wybuchającym tłuczkiem, to może się to dla Was źle skończyć - powiedziała, kręcąc głową - Na Salazara, za takie coś grozi wydalenie ze szkoły. Ale Wy się czujecie zbyt bezkarni ze względu na pozycje Waszych rodziców. Tak być nie powinno. 

- Spokojna głowa, Cass... - Harvey pomierzwił jej włosy - Póki co nie planujemy żadnych niebezpiecznych zabaw. Mamuśka zagroziła, że za kolejne przewinienie będziemy liczyć ziarenka  maku, więc spasuję. 

- Liczenie ziarenek maku? - spytała Samantha, która pojawiła się obok - Podobno u ciotki Cemerie to podstawowy szlaban jak się na kogoś bardzo zdenerwuje. Tata mi mówił.

- On to przerabiał? 

- No pewnie - zaśmiała się, bawiąc się włosami - Kończy nam się kremowe piwo przed jutrem. 

- Nie wracacie do chaty? - zapytał Harvey.

- A Ty wracasz? - zdziwiła się Casie. 

- Nie - odpowiedział - Ale Elise coś mówiła, że ona się wybiera. 

- Tak, wybiera się, bo musi powiedzieć dziadkowi o Kasperze - zachichotała Samantha.

 - Biedna Elise - zaśmiał się Harvey - Już jej współczuję. Ale cóż zrobić, czas goni, a musimy jeszcze zamienić kilka zdań z Jamesem, więc wybaczcie dziewczyny, ale wujek Harvey musi się zmywać - zakończył, kłaniając się niczym gentlemen. 

- On jest niemożliwy - Casie pokręciła głową. 

- Ale za to jaki zabawny - zaśmiała się Samantha. 

- Wszystko w porządku? - Casie spojrzała na przyjaciółkę z ukosa.

- Tak, pewnie - odpowiedziała lekko zmieszana - Chodźmy może lepiej do dormitorium. 

- Taak - zgodziła się Casie, ziewając i kierując w stronę dormitorium. 

***

- Bella! Jesteś? - Cemerie weszła do domu przyjaciółki, rzucając szatę na kanapę i spojrzała na zegarek, gdzie dochodziła siódma rano - Bells, ja muszę za chwilę na lekcję... 

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz