Obserwowałem krople deszczu spływające po szybie samochodu, miałem wrażenie że toczą wyścig która zdoła pierwsza dotrzeć na sam dół szyby. Jednak one łączyły się i dzięki temu razem szybsze oraz silniejsze pokonywały tą trasę. Niby nic ciekawego, ale w pewien sposób wzbudzało to moją fascynację. Tymbarskiej jeśli chodzi o nudne siedzenie w samochodzie i czekanie aż rodzice uzgodnią wszystko z ekipą przeprowadzkową. Bardzo nie chciałem zostawiać tu dość nielicznej grupki znajomych, ale ja w tym temacie nie miałem nic do gadania więc nie widziałem sensu chociażby poruszania tematu zostania tutaj. Na szczęście mogłem zabrać ze sobą mojego najbliższego przyjaciela, chodzi tutaj oczywiście o czarnego kocura z bardzo długim ogonem i dumną postawą. Wygląda na groźnego ale wbrew pozorom jak się go lepiej pozna to jest naprawdę aż za bardzo przytulaśny.
Rodzice wsiedli do samochodu i uśmiechnęli się do siebie, jakby nie wiadomo jak bardzo byliby z siebie dumni.
- I jak? Gotowy na wyjazd do wielkiego miasta? - spytał mój tata nadal głupio się uśmiechając.
- Ta - odpowiedziałem krótko, byłem zbyt zmęczony żeby jeszcze bardziej wyrazić swoje jawne niezadowolenie. Moja mama tylko wzruszyła ramionami domyślając się że na dalsze mówienie mi że będzie „fajnie" nie mam już ochoty. Upewniając się że już dali mi spokój założyłem słuchawki i cieszyłem się pięknymi chwilami z piosenką „Back in Black" gdzie grał mój ulubiony zespół czyli AC/DC. Słuchając coraz to różniejszych typów muzyki i przyglądając się ciężko pracującym wycieraczką odgarniającym wodę odpłynąłem myśląc sobie jeszcze jaką to one mają teraz syzyfową pracę, bo deszczu to końca nie było widać.Obudziłem się po prawdopodobnie dłuższym czasie bo już widziałem jak lekko świta a przecież wyjeżdżaliśmy w nocy. Nadal miałem słuchawki w uszach a z nich wydobywała się dość... no niecodzienna muzyka że tak to ujmę.
- Za chwile będziemy na miejscu - powiedział mój tata.
- Mhm - mruknąłem nie wiedząc jak mam to skomentować, bo ironiczne „super" to chyba nie za dobry pomysł w takiej chwili. Zaparkowaliśmy przed bardzo ładnym białym domem na podjeździe. Moja mama jako pierwsza postanowiła wyjść z samochodu i podziwiać to wielkie coś. Mój tata też wyszedł z auta od razu biorąc walizki z tylko tymi niezbędnymi rzeczami, bo meble i inne tego typu podobne będą dopiero jakoś jutro. Wyjąłem słuchawki i ociągając się wyszedłem z samochodu. Rodzice już weszli do domu więc też tak postanowiłem. Myśle że fajnie by było jednak wiedzieć gdzie na przykład jest łazienka, no bo nie ukrywajmy że byłby lekki problem gdybym już na początku nie ogarniał gdzie co jest. Wszedłem do domu i tak szczerze to nie miałem na co tak naprawdę narzekać, bo było tu po prostu pięknie. „Może nie będzie tu jednak aż tak źle?" pomyślałem ale szybko odgoniłem tą myśl. Wniosłem swoją walizkę na górę do prawdopodobnie mojego pokoju i nadmuchałem materac na który zaraz mam zamiar się położyć no bo jednak spanie na siedząco w samochodzie to dość nie typowa pozycja. Położyłem się, myśląc o ostatnich dwóch dniach wakacji które aż proszą o pomstę do nieba. I tak nic ciekawego nie będę robił, no chyba że do ciekawych rzeczy zalicza się leżenie i oglądanie seriali na Netflix.Właśnie tym zająłem się przez te ostatnie dni i nadszedł czas gdzie trzeba było iść do szkoły. Pierwszy dzień w nowej szkole wyobrażam sobie od początku kiedy dowiedziałem się o przeprowadzce czyli: wzrok zaciekawionych uczniów który pożera mnie żywcem i masowa publiczna kompromitacja, no bo przecież nie bez powodu mówią że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Właśnie dlatego ja już mam tam zagwarantowane miejsce. Nie myśląc już o moich mrocznych teoriach o nowej szkole zacząłem się powoli ubierać. Ubrałem się dość elegancko biorąc pod uwagę że to początek nowej szkoły, do tego ostatniej klasy no i jeszcze trzeba zrobić jakieś dobre pierwsze wrażenie. Zszedłem na dół nikogo nie zastając, bo rodzice wyszli już do pracy. Założyłem buty, będąc już na zewnątrz zakluczyłem drzwi i udałem się w kierunku nowej szkoły.
Byłem pewien że dam rade bez mapy, ale widząc te wszystkie uliczki szczerze zwątpiłem w swoje umiejętności odnajdywania się na nieznanych terenach. Postanowiłem więc iść tam gdzie większość ludzi w moim wieku, dzięki czemu udało mi się dojrzeć drobnego chłopca z naszywką loga szkoły do której mam się udać. Chciałem do niego zagadać i spytać się czy nie zaprowadził by mnie, ale jednocześnie wydawał mi się raczej nie za rozmowny. Nadal idąc za nim udało mi się dotrzeć do szkoły oraz zdążyć idealnie na rozpoczęcie roku.
Na szczęście szybko się to skończyło i pozostało mi już tylko pójście z klasą do sali gdzie wspólnie czekaliśmy na wychowawcę. W tym czasie pełno osób zaczęło mi się przedstawiać z czego nikogo nie zapamiętałem. Pełno osób chciało się do mnie dopchnąć jakby walczyli o jakieś nielimitowane złote kalesony. W sumie to była cała klasa oprócz tego chłopca dzięki któremu udało mi się tu w ogóle dotrzeć. Pewna grupka chłopaków zauważyła że mu się przyglądam, zaczęli sobie coś szeptać a w pewnym momencie do mnie zagadać.
- Uważaj na niego, będziesz z nim siedzieć bo to jedyne wolne miejsce, ale to straszny dziwak i do tego z nikim nie rozmawia - szepnął mi na ucho jeden z nich.
Nie odpowiedziałem bo po prostu nie oceniam ludzi na podstawie tego co inni myślą. Chciałbym dowiedzieć się czemu inni nazywają go dziwakiem i może się zaprzyjaźnić, napewno byłoby miło. W tym momencie weszła wychowawczyni, przedstawiła mnie klasie i zaczęliśmy wszystko omawiać.
CZYTASZ
Wbrew pozorom
Short StoryOlek dopiero co przeprowadził sie do nowej miejscowości gdzie rozpoczyna 8 klasę, w nowej szkole wylądował w ławce z Kajtkiem bardzo nieśmiałym chłopcem który właściwie niczym się nie wyróżnia. Znaczy prawie niczym inni chłopcy z klasy obgadują go i...