𝐂𝐳𝐲𝐦ż𝐞 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐌𝐢ł𝐨ść

1.2K 155 31
                                    

  Czymże jest miłość. Pytanie, które zadaje sobie większość ludzi w tych czasach. Jak zatem na nie odpowiedzieć? Tego nie wie nikt. Dlaczego? Przecież miłość jest takim prostym pojęciem. Spotykamy ją na każdym kroku naszego życia. W kawiarni, w parku, w mieszkaniu obok. Towarzyszy nam praktycznie non stop, a i tak trudno jest znaleźć spójną dla każdego odpowiedź. Nie musimy się ruszać z miejsca, żeby wyobrazić sobie idealną miłość. I tak ci powiedzą, że to nic specjalnego, bo wszystko się powtarza i po pewnym czasie staje się monotonne, szare, nijakie. Po prostu się wypala. Nikt nie doświadczy wiecznej miłości. Czemu? Kto chciałby patrzeć na jedną tą samą osobę przez kilkanaście lat bez znudzenia się nią. Zawsze będziemy chcieli czegoś nowego. Gorzej jest jednak z osobami, które zamknęły się w sobie i od dawna nie czuły nic, co sprawiałoby im przyjemność. Radość jest tą rzeczą, którą z siebie wypierają. Po co być szczęśliwym, skoro niedługo i tak nadejdzie ten dzień, kiedy będą musieli się pogodzić ze stratą. Dla nich miłość jest pojęciem nikłym i nic nieznaczącym. Czymś, co dla ich dobra po prostu nigdy nie istniało i istnieć nie będzie. Lepiej odsunąć i żyć spokojnie. Samotnie, ale z myślą, że nikt, oprócz nich samych, nie może bardziej ich skrzywdzić. Nikt ich nie ruszy, nie zdoła złamać. Spotkają się jedynie z mętną pustką w oczach. Identyczną, jaka panuje w ich myślach. 

  Tego samego zdania był dość znany w Los Santos policjant. Przeżywając tyle razy to samo stwierdził, że wszelkie uczucia po prostu nie są mu potrzebne. Wieczne odrzucenie po prostu zgniatało go codziennie nie ważne jak bardzo ktoś będzie starał się poprawić mu dzień. Dla innych wydaje się, że nie ma duszy, czy resztka człowieczeństwa już dawno z niego uszła. On po prostu ma dość. Jak każdemu z nas wysiadła mu cierpliwość. Po co dawać się krzywdzić. Po co dawać komuś tą przyjemność z jego cierpienia. Po co. Skoro można zamknąć się samemu w ciemnym gabinecie i godzinami wpatrywać się w ścianę, gdy za nią słychać śmiech kolegów  z pracy i ciche rozmowy, o tym, że to nienormalne. Wmawianie sobie, że przejdzie nie wchodzi w grę. Co przejdzie? Zawsze znajdzie się ktoś, kto zburzy całe zaufanie do większości ludzi. Tu już nie ma odwrotu. On nie chce, żeby ktoś znał go bliżej, niż sam on. Jego imię brzmiało Dante Capela. 

  Odrzucony przez samego siebie chodził samotnie po deszczowych ulicach wyspowego Los Santos. Uliczne światła migały lekko, gdy ten bok nich przechodził. Myśląc o wszystkim po kolei spuścił głowę w dół i pozwolił smętnym kroplom spływać po jego smolistych włosach. Patrzenie, jak te mikroskopijne kropelki spadają w dół dawały mu niemały spokój. Coś, na co można się patrzeć godzinami. Co innego jego buty. Kompletnie przemoknięte. Jednak wchodzenie w każdą kałużę, to nie był najlepszy pomysł. Dłonie trzymał szczelnie w kieszeniach spodni, jednakże to nie dawało mu choć odrobiny ciepła. Ostry wiatr tańczył na jego ciele, jak chciał. Noc przykryła całe niebo, zostawiając tylko blask srebrnego księżyca. Dante spojrzał lekko w górę i zobaczył neonowy szyld, wiszący nad wejściem do starego teatru. Ukazywał on tytuł ''Romeo i Julia''. Dosłowny dramat. Wchodząc przemoczony do środka otrzepał lekko kurtkę i powiesił ją na ogólnodostępnym dla wszystkich, stojącym obok drzwi wieszaku. Ku jego zdziwieniu kasa, jak i sam teatr w środku był zupełnie pusty. Choć światła paliły się niemalże wszystkie on samotnie stał po środku wielkiego holu. Cisza, jak w najstarszym kościele. Nawet deszcz jakby na chwile ucichł. Bycie tu całkowicie w pojedynkę wydaje się nie dość, że niebezpieczne, ale i podejrzane. Kto zostawiłby otwarty cały teatr, nie gasząc świateł, o takiej godzinie. Powoli dochodziła pierwsza w nocy. Wydawało się to co najmniej dziwne. Mimo tego, że rozsądek kazał mu wracać, chęć zobaczenia zakazanego była mocniejsza. Ten cudowny klimat wszystkich zdobień na ścianach, ciągnął go do siebie tak bardzo. Pierwszy raz czuł się gdzieś dobrze. Nie odwiedzał często teatrów przez ilość ludzi. Teraz może się szczycić spektaklem tylko dla siebie. No przynajmniej w przenośni. Capela rozejrzał się dookoła i poszedł prosto długim korytarzem. Nic nie wskazywało na to, że kogoś spotka. Jednak dalej szedł prosto, patrząc na plakaty spektakli, oprawione w ramkę. Brunet przechodząc przez owy korytarz zauważył, że drzwi do głównej sali są otwarte, a ze środka wydobywa się słabe, sceniczne światło. Wychylając się zauważył dwie osoby, stojące na samym środku podestu. Jeden z nich trzymał kartkę, a drugi powtarzał coś pod nosem. Widocznie temu z kartką bardzo się to nie podobało, bo chwilę później wygonił go, by zostać samemu w blasku świateł. Kartka, którą co chwila podnosił miała coś na sobie napisane. Capela przemknął niezauważony pomiędzy fotelami i zasiadł się na samym środku, by, z nadzieją na spektakl, słuchać mężczyzny. Wtulony w stary, czerwony materiał uśmiechnął się i splótł palce. Światło w sali powoli gasło. Zostało tylko jedno, pojedyncze. Skierowane prosto na niego. Przedstawienie czas zacząć.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐂𝐳𝐲𝐦ż𝐞 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐌𝐢ł𝐨ść [𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐱 𝐂𝐚𝐩𝐞𝐥𝐚] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓 🎉
𝐂𝐳𝐲𝐦ż𝐞 𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐌𝐢ł𝐨ść [𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐱 𝐂𝐚𝐩𝐞𝐥𝐚] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz