75🐍

3.2K 427 86
                                    

- Zanim jednak wyjedziecie, to chciałbym z wami porozmawiać o czymś jeszcze - ciągnął Dumbledore, a Jenna już czuła, że wiedziała, co się szykuje. Karmiąc nadal małego kuguchara, układała już sobie przewidywania co do tego, co powie im nauczyciel.

- Ja... Nie mogę walczyć z Grindelwaldem, wiecie o tym. - Dumbledore westchnął. - A czuję, że... Wkrótce przyjdzie taki dzień, że ktoś będzie musiał się mu bezpośrednio postawić.

- Najlepiej my - odparła Jenna od razu, na co mężczyzna poznał jej mały uśmiech. Wszyscy troje wiedzieli, do czego to zmierzało.

- Myślisz, że nie dacie rady, Jenna? - zapytał Dumbledore, wciąż się uśmiechając. - W Nowym Jorku i w Paryżu poradziliście sobie, powiedziałbym... Nadzwyczajnie dobrze.

Newt też uśmiechnął się delikatnie, a Jenna wydała z siebie głośne westchnięcie. Wiedziała, że tak to się skończy i choć obiecała sobie, że nie da już Dumbledore'owi wykorzystać Newta, zdawała sobie też sprawę, że ta sprawa naprawdę dotyczyła ich wszystkich. Może to było im pisane - przygoda w obronie świata magii?

- Wkurzył mnie typ na przesłuchaniu w Nowym Jorku, więc powiedzmy, że mam wystarczający osobisty uraz do niego, by walczyć osobiście - odparła Jenna, ostatecznie odkładając butelkę, którą karmiła kocię.

- Czyli się zgadzacie? - zapytał Dumbledore, a Newt i Jenna ponownie spotkali się wzrokiem.

Bez względu na wszystko, oboje ciągnęło do tej przygody, zwłaszcza po tym, co już razem przeszli.

- Jeśli Newt się zgadza, to ja idę za nim - powiedziała Jenna ostatecznie, nie wiedząc nawet, jak bardzo tym ogrzała mu serce. Scamander czuł, że dla tej dziewczyny miał coraz więcej miłości, nawet jeśli na zewnątrz nie umiał jeszcze tego przyznać.

Dumbledore patrzył na ich dwoje, uśmiechając się przy tym, choć nieco smutno. Zdawało się, jakby znał to uczucie, które rosło wokół magizoologów i oplatało je niczym bluszcz.

- To co mielibyśmy teraz zrobić? - zapytał Newt, zatwierdzając tym samym, że oboje się zgadzali.

- Oczywiście, nie oczekuję, że sami dwoje się tym zajmiecie. Należałoby zebrać starych, dobrych znajomych... I choć działam już, by Jacob zechciał do nas dołączyć...

- Jacoba? - przerwała mu Jenna z nadzieją. - No, wreszcie zaczyna to brzmieć sensownie - dodała, przytulając kuguchara do siebie.

- To będę potrzebował twojej pomocy w przekonaniu twojego brata, Newt.

- Ha, już widzę, jak ważniak się zgadza. - Parsknęła Jenna. - Ten to lubi takie wypady wbrew Ministerstwu, że ho ho.

- Mogę spróbować, ale... Tezeusz prędzej posłucha ciebie - wyjaśnił Newt, na co Dumbledore pokiwał głową ze zrozumieniem.

- To będziemy próbować razem.

- Ej, to jak bierzemy ważniaka, to musimy też wziąć Janet - wtrąciła Jenna od razu, a wtedy Dumbledore spojrzał na Newta pytająco.

- Ona też była w Paryżu, jest Aurorem - wyjaśnił Scamander.

- I uratowała nam tyłki! Mnie, Goldstein i Jacobowi! - dodała poruszona Jenna.

- Możemy jej ufać?

- Tak, na pewno - potwierdził Newt, przypominając sobie, jak Janet bezinteresownie pomogła Jennie z Martinem, nawet jeśli wbrew Tezeuszowi.

- Ja jej ufam bardziej niż mojej matce - dodała Jenna.

- A przekonacie ją? - dopytywał Dumbledore, na co dziewczyna uśmiechnęła się znacząco.

- Mam takie przeczucie, że jeśli ważniak Scamander się zgodzi, to ona też.

- Rozumiem. - Dumbledore po raz kolejny pokiwał głową. - To jeszcze Kama, zapewne go pamiętacie... A poza tym, chciałbym, żeby dołączyła do was jeszcze twoja asystentka, Newt. Im więcej magizoologów, tym lepiej.

- Chwila, co? Czemu tak? - zapytała zdezorientowana Jenna, jednocześnie myśląc, że ich dwoje zdecydowanie by wystarczyło.

- Rozumiem, że nie wspominałeś jeszcze Jennie o innym problemie, który stwarza walka z Grindelwaldem.

- Och, nie, nie mówiłem. - Newt stanął przy Jennie, jakby chcąc wytłumaczyć się samym spojrzeniem. Ona patrzyła to na niego, to na Dumbledore'a, zupełnie zdezorientowana.

- O co chodzi?

- Gellert ma po swojej stronie wiedźmę - odpowiedział mężczyzna, na co Jenna uniosła brwi, nieprzekonana.

- Wiedźmy to nie jest taka bajka straszajka dla dzieci...?

- Nie, zapewniam, że nie. - Dumbledore wypowiedział to takim tonem, że Jenna zaczęła się zastanawiać, czy nie miał jakiegoś osobistego urazu do nich. - Ten dar zdarza się rzadko, ale jednak. Nie to jest istotne. Chodzi o to, że wiedźmy potrafią kontrolować zwierzęta. A skoro tak...

- Zaraz, czyli ten qilin i... - przerwała mu Jenna, doznawszy nagłego olśnienia. - Cholera, to ja już wszystko teraz rozumiem. Aj, ty to zawsze namieszasz, Dumbledore. Nie mogłeś mówić od razu jasno i wyraźnie?

Mężczyzna wstał, uśmiechając się przy tym nieustannie, wyraźnie rozbawiony słowami brunetki, zresztą tak jak Newt.

- Nie będę wam już przeszkadzał. Ale mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy. Newt, pamiętaj o swoim bracie, proszę.

- Tak, jasne.

- Dobrej nocy, moi drodzy. - Dumbledore włożył swoją czapkę, a następnie zaczął zmierzać w kierunku drzwi. - Bądźcie razem tyle, ile możecie - dodał enigmatycznie, po czym zniknął, nie dając im nawet zareagować.

- Ten to namiesza. - Jenna pokręciła głową, ostatecznie dając kugucharowi zejść na stół.

- Jenna... Jesteś pewna, że chcesz tego? - zapytał Newt chwilę później, gdy oboje stali naprzeciw siebie. - Nie chcę, żebyś przeze mnie się do czegoś zmuszała.

- Newt, ja już wiele o tym myślałam, zwłaszcza, odkąd tu mieszkam... I po prostu chcę być tam, gdzie ty - odparła Jenna po chwili namysłu, kładąc ręce na jego ramionach. - I w życiu o wiele głupsze rzeczy robiłam, a teraz... Chyba zrobimy coś dobrego, nie? A że będzie niebezpiecznie, to był czas przywyknąć. Poza tym, wiesz, że nie ma opcji, że puściłabym cię samego, podczas gdy Dumbledore sobie akurat ciebie wybrał na wojownika.

Usłyszawszy to ostatnie zdanie, Newt uśmiechnął się delikatnie, w duchu czując ulgę, że wszystko się układało.

- Ale zanim pójdziemy ratować świat, to... - zaczęła Jenna, po czym zbliżyła się do niego w czułym uścisku, który odwzajemnił z nadwiązką, chowając ją w swoich większych ramionach.

Od tego pierwszego razu pomiędzy nimi nie wydarzył się już żaden pocałunek, ale Jenna nie miała nic przeciwko temu. Sama uczyła się dzięki temu tej wolniejszej, bardziej czułej miłości, która najwyraźniej jak na razie była dla Newta najbardziej komfortowa. Nigdy nie zamierzała go zmuszać do czegoś, czego by nie chciał, zwłaszcza, że sama miała już bagaż życiowego doświadczenia wypełnionego nakazami w każdej możliwej sferze.

- Może znowu dziś... Poczytamy? - zapytał Newt cicho. - Kupiłem dla nas nowe książki - dodał, co ją natychmiast wzruszyło.

- Nie musisz mnie namawiać - szepnęła Jenna w odpowiedzi, wtulając się w jego ramię - już zawsze największe oparcie, o jakie mogła prosić.

Tak też nieco ponad pół godziny później leżeli wspólnie na jego łóżku, z książką lewitującą idealnie tak, by oboje mogli ją widzieć. Zapomnieli na jakiś czas o Dumbledorze czy o tym, czego od nich chciał: byli tylko oni, tamta lektura i rozbawiające ich obrazki, i to czytanie, które zbliżało ich nawet bardziej niż wiele par zbliżały namiętne pocałunki.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz