Rozdział 27

1.1K 37 10
                                    

Adrianna

              Ostatnie dni to istne spełnienie moich marzeń. Nowy, przepiękny dom, przeprowadzka...wszystko układa się tak pomyślnie, że aż ciężko w to uwierzyć! Jestem tak szczęśliwa, że nawet moje zaprogramowane czarnowidztwo nie jest wstanie tego popsuć. Dodatkowo włączył mi się tryb wicia gniazda, więc mimo dodatkowych centymetrów w pasie, nie brakuje mi energii by biegać od sklepu do sklepu, wybierając poduszeczki, kocyki, świeczki, kwiaty i inne, moim zdaniem niezbędne w urządzaniu domu, tekstylia.

              Podziwiam swoje nowo zakupione bibeloty, które zdążyłam nabyć w kwadrans od wyjścia z Ahory i obiecaniu, a nawet zarzekaniu się, przed Maksem, że wczorajsze zakupy były tymi ostatnimi i już nic więcej nie potrzebuję...ale te wyplatane trawą morską kosze, świece i ręcznie pleciony koc dla dziecka....No, one same wpadły w moje ręce!

              Szukając sojusznika, dzwonię do Magdy, by podzielić się z nią moim szczęściem. Streszczam jej także wydarzenia ostatnich dni.

              – Nie wiem, co skłoniło Maksa do zmiany decyzji odnośnie tego domu, ale jestem wdzięczna, że zgodził się – wyznaję, kończąc opowieść.

              – Cieszę się, kochana, twoim szczęściem – odpowiada czule Magda. – Klara przylatuje za tydzień?

              – Tak, już nie mogę się doczekać! – piszczę radośnie, a gdy dociera do mnie co powiedziałam, zaczynam się śmiać. – Pewnie za dwa tygodnie już będę miała jej dosyć!

              – Normalka! – chichocze Magda.– Ja codziennie zastanawiam się, czy moich chłopców da radę jeszcze wcisnąć do okna życia! – dopowiada i obie wybuchamy głośnym śmiechem.

              Nagle Magda poważnieje i cicho pyta:

              – Rozmawiałaś już z Jakubem o przeprowadzce?

              – Jeszcze nie – mówiąc to, ciężko wzdycham. – Wiem, że nie ucieknę przed rozmową z nim, ale...

              – Rozumiem, kochana, ale myślę, że powinnaś jak najszybciej to zrobić, żebyście ustalili i przygotowali Klarę na – Magda zamyśla się, jakby szukała odpowiednich słów – ...dużą zmianę w jej życiu. Przeprowadzka do innego państwa, nieznany język, nowa szkoła, koledzy, a dodatkowo rozstanie z rodzicem, rodziną...to dla dziecka może być szok.

              – Masz rację – przyznaję pokornie. – Magda, muszę kończyć – kłamię, nie chcąc okazać, jak diametralnie mój humor się pogorszył, na myśl o konfrontacji z Jakubem.

              – Dobrze, trzymaj się. Dbaj o siebie i maleństwo, buziaki!

              Chowam telefon do torebki i ruszam przed siebie, przyspieszając kroku. Potrzebuję zebrać myśli... a raczej zebrać się na odwagę, by skontaktować się z Jakubem i powiedzieć mu o moich zamiarach. Nie jestem wstanie nawet wyobrazić sobie tego, w jaki sposób zareaguje na te wieści.

              Snuje się po mieście, krążąc między wąskimi uliczkami. Ciepły wiatr pcha mnie coraz dalej i dalej. W pewnym momencie łapie mnie zadyszka i zwalniam kroku. Dopiero, gdy zaczynam się rozglądać, orientuje się, że jestem naprawdę hen od Ahory. To jakieś wzgórze, z którego mam dobry widok na skąpane w słońcu wybrzeże i Peñón de Ifach.

lekcja hiszpańskiego 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz