Adrianna
Dzień mija za dniem, tydzień za tygodniem. Mam wrażenie, że doba przelatuje mi przez palce. W poprzedniej ciąży czekałam na każdy kolejny jej tydzień. Teraz najzwyczajniej nie mam na to ani czasu ani głowy. Ostatni miesiąc ciąży absolutnie nie przemija pod hasłem „okresu wyciszenia i spokoju”. Przeprowadzka, umeblowanie pokoju dla Klary oraz kącika w sypialni dla Lilianny, niekończące się zakupy najpotrzebniejszych rzeczy przed, jak również i po, porodzie dla mnie oraz dla dziecka, a także wdrożenie się w nową „hiszpańską” rzeczywistość wyssały ze mnie całą energię. I chociaż Maks spędza większość dnia w pracy nie muszę radzić sobie ze wszystkim sama. Vito, ojciec Carlosa i Lalo, okazał się złotą rączką i z przyjemnością zajął się przystosowaniem domu dla dwójki małych dzieci. Natomiast Monic z radością jeździ ze mną po sklepach i wykupuje wszystkie dostępne noworodkowe kolekcje ubrań oraz akcesoria. Z pomocą Aureliusza i jego znajomościami, obyło się bez kłopotów z przeniesieniem Klary do nowej szkoły, tak więc z początkiem września rozpoczęła edukację, i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, całą tą naszą wielką życiową zmianę przyjmuje dosyć dobrze. Spodziewałam się problemów, buntu, niechęci, a ona, tak po prostu, zaakceptowała nową rzeczywistość...Albo na ten moment jest zaaferowana nieznanym miejscem, a okres negatywnych emocji jeszcze przed nami. Staram się nie martwić na zapas. Najwidoczniej w teorii mojej przyjaciółki Magdy, że to my, rodzice, przeżywamy wszystko o wiele mocniej niż nasze pociechy, jest dużo prawdy.
Według ostatnich badań, moja ciąża przebiega prawidłowo, czuję się dobrze i, chociaż do wyliczonego terminu porodu pozostało mi dwa tygodnie, dziecko jest gotowe na przyjście na świat. I najwidoczniej moja druga córeczka bierze sobie słowa ginekologa do serca, bo dzisiejszej nocy mam pewność, że to nie bezsenność i mikroskopijnych rozmiarów pęcherz powoduje, że nie mogę spać...Staram się zmienić pozycję, rozchodzić, a nawet zrelaksować, leżąc w wannie, ale to na nic. To dziś! Wykonuję kolejno telefony, do Aureliusza aby przyjechał do Klary oraz do Monic, która miała towarzyszyć mi podczas porodu. Niestety ma dzisiaj nocną zmianę w hotelu i na ten moment nie jest wstanie wyrwać się z pracy.
Wracam do sypialni, ubieram się i pakuję do torby ostatnie potrzebne rzeczy do szpitala. Gotowa staję obok łóżka i trącam Maksa w ramię.
– Maks, obudź się.
– Adrianna, daj spokój. Jest środek nocy, śpijmy – marudzi, nie otwierając oczu.
– Maks! – szturcham go mocniej, ale nie reaguje.
Czuję nadchodzący kolejny bolesny skurcz. Zerkam na zegarek. Minęło dziesięć minut od poprzedniego. Musimy zbierać się i jechać do szpitala.
– Maksymilianie Ratajski, jeśli zaraz nie wstaniesz to osobiście będziesz odbierał poród! I mam nadzieję, że w swoim krótkim życiu widziałeś chociaż jeden odcinek „Grey anatomy” albo chociaż „Dr. Housa”! – wrzeszczę na jednym tchu.
Maks natychmiast otwiera oczy i zrywa się na równe nogi. Otacza mnie ramionami i wyraźnie przejęty, pyta:
– Naprawdę? To już?
– Nie, tak z nudów postanowiłam cię obudzić – sykam, krzywiąc się z bólu.
Ściskam jego przedramię i robię to najwidoczniej zbyt mocno, bo jego skóra aż bieleje. Gdy skurcz ustępuje, biorę głęboki wdech i mówię:
CZYTASZ
lekcja hiszpańskiego 3
Roman d'amourFinałowa część serii - Lekcja hiszpańskiego. Dwie poprzednie części dostępne są w księgarniach i na legimi. Adrianna Małecka doskonale wiedziała, że jej życie już na zawsze będzie podyktowane przez jej byłego męża, Jakuba. Jego obsesyjna miłość os...