Hermoso Estanque

5 0 0
                                    

Dzień był wyjątkowo upalny. Po niebie sunęło tylko kilka malutkich chmurek, które w żadnym wypadku nie zwiastowały deszczu. Cienia również nie było za wiele. Lekki wiaterek szalał w koronach drzew. Do ludzi jednak on nie docierał. Wszyscy – rozpoczynając na najzwyklejszych chłopie, a na królu kończąc – odczuwali przejmujące gorąco. Niektórzy próbowali się ochłodzić kąpielami w rzekach lub jeziorach, jednakże większość nie miała takiej możliwości. Mnóstwo osób zmuszone było do ciężkiej pracy, by móc przeżyć choć kolejnych kilka dni. Ostatnie susze sprawiły, że i tak wysokie ceny żywności skoczyły do niebotycznego wręcz poziomu.

Jedną z osób pracujących podczas tego piekielnego popołudnia był syn prostego rolnika. Młody chłopak o imieniu Zlatan zmuszony był przez swojego ojca do pracy w pełnym słońcu. Mimo tego, że wyjątkowo wzbraniał się od wyjścia do pracy w pole, ojciec i tak go tam wysłał. Młodzik obiecywał nawet, że odrobi tę pracę w inny dzień, w który samo wystawienie się na działanie promieni słonecznych nie będzie skutkowało praktycznie natychmiastowymi oparzeniami słonecznymi. Starszy mężczyzna jednak był nie do przekonania.

Takim sposobem kilkunastoletni chłopiec wraz z przewyższającymi go o głowę widłami stał na brzegu niezbyt rozległego pola i pilnował, by nikt nieproszony nie zadeptał połowy upraw. Pomimo tego, że narzuconą miał cienką koszulę oraz rozłożysty słomiany kapelusz jego ramiona już po kilku minutach zaczęły piec. Mimo to Zlatan dzielnie spoglądał na kawałek ziemi pokryty złotym zbożem, które wyżywić miało jego rodzinę przez następny rok. W pewnym momencie jego wzrok przyciągnęły rzucające zbawienny cień drzewa, które znajdowały się po drugiej stronie grządek. Przez jego głowę zaczęły przelatywać najróżniejsze myśli, w których najmocniej przebijała się ta o próbie przejścia pod drzewa, do miejsca o choć ciut mniejszej temperaturze.

Tylko dzięki niesłychanej sile woli młody przez kilka dłużących się niemiłosiernie minut wciąż stał na swoim miejscu. Jednakże, gdy poczuł kolejną z fal zawrotów głowy, które zostały wywołane przez zbyt długie stanie na słońcu, Zlatan pobiegł do lasu przez sam środek upraw. Nie zatrzymał się na początku linii drzew. Nogi niosły go coraz głębiej w las. Choć usilnie próbował się zatrzymać, nie potrafił. Widły zgubił gdzieś na początku drogi, a pęd zwiewał mu z głowy przyduży kapelusz. Przez chwilę próbował go przytrzymać, ale ostatecznie się poddał. Nakrycie niedługo później ostatecznie odłączyło się od jasnej czupryny, a on pochwycił je w locie.

W pewnym momencie dotarł do stawu. Zdyszany przykucnął przy nim i zanurzył zmęczone ręce w wodzie. Była ona przyjemnie chłodna i przejrzysta. Zlatan ochlapał się lekko po twarzy i ramionach, po czym z ulgą usiadł przy brzegu. Gdzieś po drugiej stronie zalewu zaszeleściły krzaki, lecz chłopak nie zwrócił na nie uwagi. Był zbyt pochłonięty próbą schłodzenia się, by zauważyć potencjalne zagrożenie. Jednakże przez dłuższy czas nic w krzakach już się nie ruszyło.

ϟϟϟ

W ten słoneczny dzień Mojmira uciekała z miasta. Mimo zmęczenia wciąż szukała ukrycia. Nie mogli jej zabić, nie teraz. Nie kiedy miała pod opieką młodszą siostrzyczkę, którą chwilowo zostawiła u zaufanej sąsiadki. Dlaczego ci ludzie musieli zobaczyć jak sama daje sobie radę z różnymi ciężkimi pracami, takimi jak dźwiganie wody ze studni czy naprawa części sprzętów domowych? Dlaczego musieli oskarżyć ją o czary? Wymyślić historie i bujdy o urokach, jakie rzucała na siebie i osoby bliskie? Dziewczyna nie mogła zrozumieć podstaw takiego zachowania. Nie potrafiła znaleźć nawet krzty współczucia dla tych ludzi.

Pośpiesznie sprawdziła zawartość wszystkich kieszeni jakie miała, ale nie znalazła w nich nic poza kilkoma ziarenkami piasku. Jeśli miała ukrywać się dłużej niż kilka dni i przeżyć, musiała znaleźć pożywienie. Jedynym miejscem, które spełniało to kryterium i jakie przyszło jej na myśl był las. Zwolniła lekko i rozejrzała się po okolicy. Widziała dalekie domostwa, od których chciała jak najbardziej się oddalić. Obecnie nieużywane z powodu pogody rozległe pola i łąki zdążyły już w znacznym stopniu uschnąć. Kilka wytartych polnych ścieżek przecinało monotonny krajobraz pełen żółci i zieleni. Po dłuższej chwili Mojmira zauważyła las, który znajdował się po drugiej stronie pola, niedaleko samotnej chatki prawdopodobnie rolnika lub drwala.

Hermoso EstanqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz