Minho był zły i San to wiedział. Po tym jak wyszedł ze stacji, nie odezwał się już do niego sprawiając, że młodszy może odczuwał pewne wyrzuty sumienia przez to, jak go potraktował. Lee chciał dobrze, ostrzegał go przed czymś, co mogło się wydarzyć, aczkolwiek San odpychał od siebie te myśli, zapewniając samego siebie, że panuje nad sytuacją.
Przed wyjściem z pracy przebrał się w ładniejsze ciuchy, sam nie wiedział dlaczego. Po prostu nie chciał wyglądać przy Wooyoungu byle jak. Zmienił zwykły biały t-shirt, na czarną koszulę zarzucając ją luźno na szerokie ramiona i zostawiając rozpięte dwa ostatnie guziki. Spoglądając na siebie w lustrze sam uznał, że wygląda znacznie poważniej w takiej odsłonie. Jeszcze poważniej, niż na co dzień.
Jeszcze przed godziną 18:00 zamknął stację i ruszył na przystanek, skąd miał dostać się od razu do baru. Przyzwyczaił się, że spędza tam większość swojego wolnego czasu, choć dopiero od niedawna wyjścia te nabrały nieco większego sensu. San miał cel i powoli, nieco mozolnie do niego dążył.
Był niezdecydowany. Tak naprawdę wciąż nie wiedział, czy chce utrzymać znajomość z Wooyoungiem, rozważał plusy i minusy. Nie doszedł jednak do jednego, logicznego wniosku, a Minho tylko utrudniał mu wybór. Z jednej strony namawiał do rozmowy z młodszym, a z drugiej przypominał, że musi się mieć na baczności. San czuł się przez to rozdarty.
Od rana był zasypywany wiadomościami od Wooyounga, na które mimo wszystko z chęcią odpowiadał. Śmieszyło go jak Jung upewniał się sto razy, czy na pewno San przyjdzie dziś oglądać jego występ. Obiecał, więc czemu miałby go okłamać?
Szedł tą samą drogą, znał ją już na pamięć. A mimo to nie kojarzyła mu się z nudą, cieszył się, bo znowu będzie mógł posłuchać Wooyounga. Z dnia na dzień sprawiało mu to coraz większą przyjemność. Nie posłuchał jednak Minho, który polecił mu zabierać leki ze sobą. Z pracy poszedł od razu do baru, więc nie miał jak wziąć ze sobą tabletek.
Jutro.
To była jego wieczna wymówka, do której może czasem się stosował, ale rzadko. Czy wstając jutro do pracy bedzie myślał o tym, by wziąć ze sobą jedno, małe pudełeczko? Szczerze w to wątpił.
Wszedł głównym wejściem i zamówił, jak zwykle, jedno piwo siadając przy stoliku niedaleko sceny, jednak nie za blisko sądząc, że czułby się nieco niekomfortowo będąc tak blisko Wooyounga. Mimo to, gdy tylko na wzniesieniu pojawiła się sylwetka chłopaka, podniósł wzrok zaciekawiony unosząc delikatnie kąciki ust. Wooyoung przez chwilę zaniepokojony szukał go wzrokiem, ale szybko dotarło do niego, że San jest tuż obok. Przygotował się więc z zespołem i dla odmiany, stanął przy mikrofonie dostosowując statyw do jego wzrostu.
Sekundy przed pierwszymi dźwiękami San mógł wyraźnie usłyszeć bicie swojego serca, które również z niecierpliwością wyczekiwało rozpoczęcia występu.
Wraz z muzyką poczuł dreszcz biegnący wzdłuż jego kręgosłupa powodujący, że wyprostował się lekko. Potem Wooyoung zaczął śpiewać, a on znów był w raju. Tylko jeden głos tak na niego działał i nie wyobrażał sobie już więcej go nie słyszeć. Czegokolwiek by nie zaśpiewał, San uważał to za najpiękniejsze, co kiedykolwiek słyszał.
Kończąc pierwszy utwór przywołał do siebie starszego ledwie widocznym gestem. San zdezorientowany wstał i podszedł pod scenę, gdzie Jung pochylił się delikatnie, by mógł go dobrze usłyszeć.
- Idź przy ostatniej piosence do pokoju.
- Co? Jakiego pokoju?
- Za sceną jest taka jakby garderoba. Mam tak swoje rzeczy, więc poczekaj tam na mnie.
CZYTASZ
Our Heartbeat • Woosan ✓
FanficSan lubił oglądać występy młodego wokalisty, który nie miał nawet pojęcia, że co wieczór jest obserwowany przez jednego i tego samego mężczyznę, który przychodził do niewielkiego baru z nadzieją, że usłyszy znów jego głos. Któregoś dnia niespodziewa...