Adrianna
To już dziś! Czekałam na ten dzień. Snułam plany, wizualizowałam każdy, nawet najmniejszy, szczegół. Ostatnie tygodnie były dobijające, wykańczające psychicznie i fizycznie, a dziś…Dziś jest najpiękniejszy dzień w moim życiu! Dziś zostanę żoną! Po raz kolejny, ale kto by przejmował się szczegółami. Zdaniem Pauli, pierwszy mąż jest jak pierwszy naleśnik…do wypieprzenia! Tym razem zostanę żoną najbogatszego człowieka na tej planecie. Z bilionowymi pokładami miłości dla mnie i dziewczynek, miliardami zasobów cierpliwości i wyrozumiałości. Mężczyzny, który szasta na prawo i lewo wsparciem, zrozumieniem i dobrymi uczynkami, a dodatkowo nie skąpi na komplementach i gestach miłości. Tak, mam szczęście... A raczej mamy. Mamy wszystko, bo mamy siebie. To największe bogactwo. Czuję, że żyję w luksusie, bo kocham i jestem kochana równie mocno, albo nawet i bardziej. Wiem, że Maks to TEN. Takie rzeczy ponoć się czuje. I ja to czuję, choć może pierwsze motyle odfrunęły, albo raczej nigdy nie przyleciały, jak w hollywoodzkich filmach romantycznych. W każdym z poprzednich związków nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić samotnego wieczoru, a co dopiero spędzania ich osobno. Z Maksem jest inaczej. Żyjąc z nim czuję się wolna. I to jest piękne.
O poranku rozbudza mnie sygnał komórki. Maks odbiera telefon i zaspanym głosem rozpoczyna rozmowę. Z każdą sekundą robi się coraz bardziej rozbudzony. Nagle kończy rozmowę i gwałtownie podnosi się z łóżka.
– Cześć, coś się stało? – pytam, przeciągając się.
– Nie, nic się nie stało, śpij. Muszę podjechać w jedno miejsce. – Zaskoczona unoszę głowę i patrzę pytająco. – Spokojnie, maleńka, zdążę na czas. Zobaczymy się na miejscu – zapewnia.
– Chyba i ja powinnam już wstać, przygotować się...
– Mam nadzieję, że wiesz, że w całym tym ślubie – Maks zabawnie przewraca oczami – nie jest najważniejsze jak będziesz wyglądać, tylko żebyś się w ogóle na nim zjawiła. Prześpij się jeszcze – proponuje, po czym skrada mi przelotnego całusa i szybko opuszcza sypialnie.
Zerkam na zegarek, a następnie na śpiącą Lilkę. Rzeczywiście jest jeszcze bardzo wcześnie, więc postanawiam chwilkę się zdrzemnąć.
Wkrótce budzi mnie dziwny dźwięk dobiegający z salonu. Przecieram zaspane oczy i wytężam słuch. To zapewne nasz pies niszczy kolejny mebel.
– Luna, chodź tu – staram się ją przywołać, słysząc jak zaciekle warczy, by nie obudziła Pauli i Patryka, którzy u nas śpią. Reszta moich bliskich, którzy specjalnie przylecieli na nasz ślub zakwaterowana jest u Aureliusza i Juanity.
Niestety Luna ani myśli przyjść, a tym bardziej przestać warczeć, więc podnoszę się z łóżka. Ni stąd ni zowąd po całym domu roznosi się głośny trzask...drzwiczek? Przyspieszam kroku, chcąc sprawdzić co tym razem narozrabiała.
– Maks, to ty?! – wołam, widząc Lunę stojącą przy drzwiach wejściowych.
Rozglądam się w około. Nie zauważam niczego pogryzionego. Natomiast pies trzęsie się i wygląda na zestresowanego. Otwieram drzwi i wypuszczam ją na dwór. W tym samym momencie słychać ryk silnika odjeżdżającego samochodu.
– Już rozumiem. – Uśmiecham się i głaszczę czworonoga po pysku. – Twój pan tak się spieszył, że nie dał ci na pożegnanie buziaka? – Chichoczę, domyślając się, że Maks czegoś zapomniał i dlatego wrócił do domu, a Luna zawsze wtedy szaleje.
CZYTASZ
lekcja hiszpańskiego 3
RomanceFinałowa część serii - Lekcja hiszpańskiego. Dwie poprzednie części dostępne są w księgarniach i na legimi. Adrianna Małecka doskonale wiedziała, że jej życie już na zawsze będzie podyktowane przez jej byłego męża, Jakuba. Jego obsesyjna miłość os...