Odrazu po przeczytaniu listu, wybiegłam z wielkiej sali do mojego dormitorium by spakować parę rzeczy. Zaczęłam wyrzucać z szafy ubrania i wybierasz najładniejsze suknie, były to głównie długie do samej ziemi z długim rękawem, każda miała jakąś inną pierdole na sobie, jedna była z błyszczącym wzorem róż, druga była klasyczna z falbanką u dołu a trzecia, która będzie na noc rozpoczynająca moje nowe życie miała biały ozdobny pół golf i srebrne łańcuszki z których zwisał zielony kryształ na moim mostku. Oczywiście bielizna i kilka kosmetyków, wszystko schowałam do małej czarnej walizki która będzie łatwa do przeniesienia. Po spakowaniu rzeczy siedziałam na łóżku i postanowiłam się przejść po łąkach Hogwartu. Zeszłam ze schodów, ubrana już w te czarną klasyczna suknie i tenisówki ponieważ wysokie buty ubiorę później. Widziałam jak na kanapie siedzi paczka znajomych którzy się nie odzywają, chciałam przejść obojętnie ale nie mogłam. Podeszłam do kanap gdzie Zabini, Pansy, Lucas i Astoria odwrócili głowy w drugą stronę.- czemu się nie odzywacie do mnie?- nie usłyszałam odpowiedzi- zrobiłam coś?..
-..jeszcze masz czelność tutaj podchodzić i pytać czy coś zrobiłaś? Pff- parskneła wrednie jak to ona.
- o czym ty mówisz?-zapytałam, nie wiedziałam o czym mówi.
- okłamałaś nas.. mnie, Blaisa.. swoich przyjaciół -nie mogłam uwierzyć w to co mówią i o czym oni mówią
-o czym wy mówicie ..
- o tym że to ty zdradziłaś Draco, to ty nie on- powiedział Blaise patrząc w moje oczy
- nie zdradziła bym go nigdy..
-.. aha czyli twoje kocham cię do Daniela to kłamstwo?- wtrąciła Astoria
- po pierwsze, nigdy tak nie powiedziałam, po drugie, nie wtykaj nosa tam gdzie nie powinnaś bo będziesz żałować - rzuciłam szybko i wróciłam do pokoju bo odechciało mi się jakiegokolwiek wyjścia. resztę dnia i wieczoru spędziłam w swoim dormitoum. Nie wychodziłam z niego aż nie nastała ta godzina. Musiałam szybko opuścić zamek i wyjść na dziedziniec żeby nikt nie zauważył a przede wszystkim nie spóźnić się. Bella nie będzie czekać całej nocy za nami. Wzięłam walizkę i różdżkę a na siebie narzuciłam cienki lecz ciepły sweter narzutke. Wyszłam ze szkoły wymijając pojedynczych uczniów, patrzyli z zaciekawieniem na mnie i słyszałam szepty jednak nie interesowałam się tym szczególnie. Za chwilę ma być dwunasta w nocy i w każdej chwili będą po nas. Wyszłam na dziedziniec gdzie postawiłam walizkę przy moich nogach i stałam czekając na moich zbawicieli. Chwilę po tym widziałam trzy czarne smugi które przemieniając się w moją przyszła rodzinę. Była to Bellatrix oraz dwóch śmierciożerców których poznaje tylko z widzenia. Bella z piskiem rzuciła się na mnie a ja w jej ramiona, była szczęśliwa że mnie widzi zresztą jak i ja. -jakas ty piękna, tak cudownie cię widzieć- mówiła skacząc wokół mnie i rzucając zaklęcia z różdżki w niebo.
- proszę uspokój się jeszcze ktoś tu przyjdzie - zasmiałam się na co ona przestała, i rzuciła znowu na mą szyję.
- gdzie jest ta ofiarą losu- jękła zmęczona i lekko zdenerwowaną kobieta o burzy loków
- nie wiem
- nie wiesz? A to wy się nie przyjaźnicię?- zatrzymała się w miejscu i patrzyła w dal odchylając się w tył
- nie chce o tym rozmawiać..
- no w końcu! - krzyknęła szalona kobieta kierując się szybko w stronę blond chłopaka w czarnym garniturze.
-wybacz ciociu, musiałam coś załatwić..- próbował się tłumaczyć młody Malfoy
- aaa skończ już, nie mamy czasu na to- powiedziała kobieta a następnie razem z nimi przeteleportowaliśmy do Malfoy Manor. Jak zwykle zrobiło mi się lekko słabo ale poza tym to jedna z najszybszych i najlepszych rzeczy do przedostania się do danego punktu. Szłam równo z kobietą szeroka dróżka z cegieł prowadząca do willi. Kiedy tylko ją ujrzałam poczułam się jak w domu, było to tak cudowne uczucie która uwielbiałam.
Bellatrix otwarła szeroko drzwi przed mną krzycząc niezrozumiałe słowa nazmiane śmiejąc się. Odrazu przy wejściu spotkałam skrzata domowego któremu rzuciłam swoją walizkę i poszłam wraz z ludźmi do sali głównej. Byli tam wszyscy, całą moja przyszła rodzina. Ucieszyłam się na widok Lucjusza, Narcyzy, czarnego Pana i całej reszty.. pragnęłam rzucić im się na szyję jak Bella na mnie jednak nie mogłam, nie wypada. Podeszłam do każdego kłaniając się i witając. Przeprowadziłam szybko rozmowe z Voldemortem oraz reszta, nie była to długa i ciekawa konwersacja, były to pytania jak miną nam czas w szkole albo podróż. Po rozmowę mogliśmy wraz z Malfoyem opuści te pomieszczenie by iść do sypialni. Jednak tym razem nie szłam do tej co ostatnio, tylko to mojej, do tej po moim dziadku. Szłam ciemnym korytarzem i czułam jak lekkie zimno uderza w moje ciało. Rozglądałam się na ściany gdzie wisiało mnóstwo obrazów przedstawiających wizerunki aktualnych jak i byłych mieszkańców tego budynku. Kiedy zbliżałam się do drzwi od mojego nowego domu, mojego miejsca na tej ziemi ktoś mnie zatrzymał, był to ten dupek który okłamał naszych przyjaciół.- co chcesz?- rzuciłam oschlo mierząc go wzrokiem.
- ja.. chciałem pogadać..- mówił zestresowany, wiem jak go stresowały dni w domu kiedy byli smierciozercy.
- nie mamy o czym- rzuciłam odwracając się i kiedy chciałam otwierać drzwi od pokoju szarpnął moją rękę na co syknęłam i spojrzałam piorunująco.
- czemu mnie zdradziłaś?..- nie mogłam w to uwierzyć, nie wiem totalnie o czym on, tfu, oni ciągle mówią
- nie zdradziłam cię, ty to zrobiłeś.
- słyszałem jak mówisz kocham cię do Whitea- na jego słowa otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam myśleć o czym on mówi.
- kiedy niby tak powiedziałam?
- w noc sylwestrową, przed obiadem. Zapomniałaś różdżki i chciałaś po nią wrócić ale wolałaś mnie zdradzić...- mówił lekko wkurwiony
- nie zdradziłam cię!- krzyknęłam i przypomniałam sobie rozmowę z Danielem w której mówiłam że kocham Draco- opowiadałam mu że cię kocham i jak ty powiedziałeś do mnie kocham cię, nigdy bym cię nie zdradziła.. to ty mnie zdradziłeś a później powiedziałeś naszym znajomym co innego, teraz mnie nienawidzą- powiedziałam ciszej i szybko weszłam do pokoju zamykając się w nim. Draco pukał do drzwi jednak nie obchodziło mnie to bo byłam oczarowana wyglądem pokoju. Podczas mojej nie obecności ktoś posprzątał ten pokój i zmienił go z starej ruiny w piękny apartament. Wyglądał jak poprzednio jednak był bez obdartych zasłon, okurzalych pościeli czy porozwalanych rzeczy. - kurwa Ashley posłuchaj!- wtargnął do mojego pokoju blond włosy.
- wynos się stąd- warknełam obracając się do niego.
- proszę cię kurwa- jego głos był bardziej zły niż smutny.
- czego nie zrozumiałeś? Wynos się stąd i daj mi wreszcie spokój!- wrzasnelam na niego tak głośno jak jeszcze nigdy, nie chciałam go widzieć bo on nawet w związku, krótkim bardzo ale związku, nie potrafi wytrzymać i biega do innych.
- dzieci co się dzieje..- usłyszałam szorstki męski głos zza pleców Malfoya, wychyliłam się lekko i zauważyłam że wszedł tutaj Voldemort.
- wybacz panie.. nie chciałam unosić głosu. Draco już sobie stąd idzie i nie będzie żadnych hałasów. - powiedziałam zerkając na końcu moich słów uśmiechając się pewna siebie na przerażonego chłopaka.
- ależ na spokojnie Ashley.. ja do was przyszedłem żeby dopytać czy jesteście gotowi na jutrzejszą noc pełna wrażeń kiedy dostaniecie swoje mroczne znaki- powiedział podchodząc bliżej naszej dwójki.
- oczywiście Panie, nie mogę się doczekać aż nadejdzie ten moment. - uśmiechnęłam się podczas keidy Draco był cały przerażony, bawił mnie jego widok bo należy mu się teraz dużo takich emocji w zamian tego co mi podarował.
- to cudownie!- wykrzyczał roześmiany wymachując swoją różdżką- macie już osoby które chcecie zabić na wznak pokazania że zalsugujecie na znak?- dodał
- owszem, będzie to mój kuzyn Hunter który skrzywdził mnie wystarczająco żeby zasłużył na karę śmierci z moich rąk.- powiedziałam jeszcze bardziej pewna siebie.
- pięknie.. a ty Draconie?- skierował się do chłopaka który glsono przełknął ślinę.
- ja nie mam nikogo takiego Panie..- mówił niepewnie a zarazem z jakby ulgą
- w takim razie ja wybiorę kogoś i dowiesz się jutro.. teraz was zostawię, muszę iść - powiedział i wyszedł zamykając drzwi a Draco się uspokoił.
- myślałem że będziesz chciała zabić mnie.. - powiedział niepewnie i zetknął na mnie jak zbity pies.
- nie wybrałam ciebie po mimo że to ty mnie skrzywdziłeś najbardziej, nie wybrałam bo ciebie dalej kocham ale nie zasługujesz na moją miłość i powinnam przestać cię kochać a nie potrafię. Powinnam zabić ciebie teraz z zimną krwią jednak nie zrobię tego.. po prostu wyjdź z tego pokoju i daj mi spokój..- powiedziałam tracąc pewność siebie z każdym słowem i z każdym spojrzeniem na niego który definitywnie wybladniał i zrobił się smutny. Poptrzylismy na siebie ostatni raz aż wyszedł trzeskajac drzwiami. Odrazu zaczęłam ściągać z siebie ubranie zostając w samej bieliźnie i kierując się na łóżko. Nie miałam siły ani na kąpiel ani na nic innego, chciałam się położyć bo zaczynałam czuć jak moje ciało powoli lecz gwałtownie zalewa smutek spowodowany kolejna utratą chłopaka do którego pierwszy raz coś poczułam. Czułam jak serce robi się ciężkie i nie radzi sobie z noszeniem ciężaru związanego z tym co mi robi. Kiedy miałam iść już spać i oczy zaczynały mi się kleić poczułam kolejną falę tsunami która była kolejna dawką smutku, złości, strachu.. automatycznie łzy zaczęły mi spływać z oczu i ściekać po policzkach wprost na satynową poszewkę poduszki. Nie rozumiałam czemu płacze, nie znałam powodu tych łez, przestawałam rozumieć swoje emocje i uczucia które zaczynały żyć własnym życiem powodując u mnie ogromne zmęczenie walczące z napływem siły. Było to dziwne i straszne, czułam że ciało zaczyna mi się trząść i zimne dreszcze przeplatały się z nagłymi napadami gorąca. Z czasem dołączył problem z oddychaniem a ja przestawałam myśleć logicznie i poczułam że muszę sobie pomóc w jakikolwiek sposób. Podbiegłam do mojej małej walizki z której wyrzuciłam wszystkie rzeczy jednak nic w niej nie znalazłam, do czasu gdy zauważyłam zaszytą kieszonkę i wtedy przypomniałam sobie co tam zaszyłam. Próbowałam rozpruć to palcami ale nie dałam rady z powodu drżących rąk, podbiegłam na ostatnich siłach do biurka i zaczęłam szukać czegoś ostrego jednak jedyna rzecz odpowiednią choć w jakimś stopniu do tego zadania był nożyk do otwierania listów których chwyciłam szybko i upadłam na kolana przy walizce. Czułam jak obiłam sobie miejsca ciała którym mocno uderzyłam o twarda ziemię ale nie to mnie interesowało, ten ból ani trochę nie był porównywalny do walki odbywającej się w mojej głowie, sercu i reszcie ciała. Zaczęłam tępym ostrzem rozrywać nitki i przeklinałam spiebie sprzed kilku miesięcy która wpadła na ten pomysł. Kiedy udało mi się rozerwać brązowa nic, wsunelam dwa palce po materiał i wyjęłam ostatnie posiadanie dwa liski po osiem tabletek które wcześniej brałam żeby czuć spokój. Wycisnełam sześć tabletek które połknełam za pomocą nabranej śliny która monotonnie napływała do moich ust nie chcąc zastopować. Odrazu po ich zażyciu wskoczyłam do łóżka zakrywając się częściowo pluszowym kocem. Z minuty na minutę które dłużyły mi się niemiłosiernie czułam jak opadaja emocje, ciało się uspokaja a napady gorąca i ciepła się miarkują. Niestety zaczęłam czuć dziwne i cholernie bolesne uczucie którego nie czułam wcześniej. Po mimo zaznanego spokoju moje serce zaczynało się ściskać i mocno rozciągać, zaczynało mnie cholernie kłuć do takiego stopnia że nie mogłam się ruszyć ani trochę. Oczy same mi się zamknęły i nie była pewna czy mdleje, usypiam czy umieram, a wszytko to w ogromnym cierpieniu i bólu serca.†††
Obudziłam się przez pukanie do drzwi, nie sądziłam że się obudzę i poczuje jeszcze jakiekolwiek uczucie życia po zażyciu tych tabletek które tak kochałam a mnie tak skrzywdziły. Automatycznie skojarzyły mi się z Draconem który robił dokładnie to samo mi, był jak te pieprzone pigułki. - tak?- krzyknęłam powoli podnosząc się z łóżka i siadając całą spięta i z lekko kującym sercem przy każdym moim ruchy.
- Panno Clarke, śniadanie czeka na panią na dole..- jak usłyszałam głos tego małego potwora który przypomina tysiąc letnią kobietę po przejściach bez połowy masy i wzrostu przewróciłam oczami.
- już schodzę..- powiedziałam wystarczająco głośno i rozejrzałam się po pomieszczeniu przepełnione promieniami słonecznymi, odrazu w oczy rzucił mi się powieszony na drzwiach cudowny długi szlafrok z długimi rozkloszowanymi rękawami. Byl z zamszowego materiału a przy końcu rękawów i u dołu miał koralikowe ozdobne obszycia. Był koloru butelkowej zieleni i miał pasek do zawiązania z ciemno zielonej, szerokiej wstążki. Był cudowny i nie wiedziałam od kogo był ten piękny prezent. Narzuciłam go na siebie i związałam wstążka a następnie wlosy związałam w koka na czubku głowy i pokierował się do jadalni. Cały czas trzymałam się klatki piersiowej i szłam powoli, strasznie mnie bolało i trudno mi się oddychało. Była mniejsza od sali spotkań śmierciożerców ale równie dużą. Siedział tam Lucjusz ubrany już w garnitur czytający gazetę i dopijając jakiś gorący napój, Narcyza siedziała w niemal idenczynym szlafroku co mój jednak był czarny i miał srebrne wstawki. Bella zaś bawiła się jedzeniem na talerzu czytając jakiś list mając na sobie czarną luźna suknie przypominająca suknie ślubne z nutką punkowych elementów. - dzień dobry państwu- przywitałam się miło podchodząc do stołu i udając że wszystko jest dobrze.
- wytaj Ashley! Widzę że prezent odemnie się spodobal- powiedziała miło Narcyza odkładając widelec na talerz z smacznie wyglądającymi goframi.
- tak, dziękuję pani bardzo jest cudowny, nie wiem jak się odwdzięczę- powiedziałam pocierając rękami wzdłuż materiału na moim ciele i zaciskając zęby z bólu.
- nie musisz, wystarczy że w końcu jesteś z nami.. usiądź proszę, zaraz ktoś przyniesie twoje śniadanie. Musisz coś zjeść tak marnie wyglądasz - powiedział z troską kobieta chwytając za kubek z ciepłym napojem
- dziękuję pani.. jak minęła noc? - zapytałam kiedy ktoś przyniósł mi śniadanie oraz ciepła kawę.
- na Merlina jak tak można!- wrzasnął mężczyzna rzucający gazeta i stukając głośno kubkiem o stół
- Lucjusz.. wyrażaj się.. - powiedziała Narcyza lekko oburzona jego zachowaniem.
- nie da się Narcyzo! Czym ten brudny Wesley zasłużył na opisanie go w gazecie bo poznaje szczegóły ze świata mugoli i ich chwali! Ich trzeba gnębić, wybić! Zresztą takich jak on również!- mówił oburzony mężczyzna porpawiajac swoje włosy co zdanie uderzać ręką o stół.
- Lucjusz proszę cię..- dodała Narcyza próbując uspokoić mężczyznę
- zgadzam się z Panem, nienawidzę mugoli i ludzi tolerujących ich zachowania..- powiedziałam prawdę żeby zapunktować u Lucjusza jednak byłam dokaldnie takiego zdania jak on.
- O dokładnie! Słyszysz Narcyzo? Nawet Ashley się ze mną zgadza.. jak myślisz co ich tak oni interesują?- skierował się do mnie ojciec Dracona kiedy brałam łyk czarnej gorzkiej kawy która uwielbiałam. Chociaż nie byłam pewna czy to odpowiedni napój na mój stan.
- cóż wydaje mi się że..- nie dokończyłam bo ktoś kto próbował zasiąść z nami do stołu wywrócił krzesło w tył które upadło z hukiem o ziemię.†††
Hejka!!!!
Wybaczcie że dawno nie pisałam jednak byłam na wyjeździe i nie miałam czasu, nie wiecie jak tęskniłam za tym i ile mam jeszcze pomysłow a to ile ich jeszcze nazbieralam to szok!!!
Odrazu biorę się za kolejny rozdział i mam nadzieję że wam się spodoba tak jak ten..<3
CZYTASZ
Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌
Romance"-jesteś pierwsza osobą w której się tak zakochałam i dla mnie tyle znaczyła, a zarazem jesteś moim największym koszmarem od którego nie mogę się uwolnić.. -powiedzialam do blondyna wstając z łóżka i wychodząc z jego pokoju. to był moment w którym...