Jaś i Małgosia

39 7 5
                                    

Gosia

Weszłam do mojego bloku i skierowałam swoje kroki do skrzynki. Dawno do niej nie zaglądałam i spodziewałam się wysypu listów miłosnych od tych wszystkich firm, którym na mnie rzekomo zależy. Zawsze bawią mnie te reklamy zaczynające się od " Mamy coś specjalnie dla ciebie, bo mamy na uwadze dobro naszego klienta..." Po czym zaczyna się wizja jakiejś wycieczki w nieznane lub promocja na przykład depilatora, który ma mnie wygolić nie tylko z włosów ale i kasy. Eh... Westchnęłam przekładając papierki i wchodząc po schodach, kiedy natrafiłam na kopertę która była mi dobrze znana.

Przyspieszyłam kroku, żeby nikt nie widział tej koperty, jakby co najmniej mógł ją prześwietlić wzrokiem co w niej jest i szybko otworzyłam zamki w drzwiach.Weszłam do domu i otworzyłam list.

Ogólnie rzecz biorąc nie przejmowałam się tymi wypocinami jakiegoś frustrata, który widocznie uparł się na mnie, ale to co zobaczyłam zdziwiło mnie dokładnie.

„Nie pomoże Jas i Romek, kiedy ci podpale domek”

Jak to podpali mi dom? Poeta zakichany. A co to za nowe pomysły? Spalić to ja mogę ten durny list. Przecież to nie ja kropnęłam dyrektorkę, to już było jasne tylko ten ktoś , kto mi groził. Chyba mój poetycki szantażysta był głuchy albo plotki zakładowe jeszcze do niego nie dotarły. To musiał być ktoś z firmy, bo wiedział, że byłam tamtego dnia na mostku. Byłam tego pewna.

Wzięłam list, wyciągałam moją tablicę ze zdjęciami podejrzanych i  przypięłam niego list, po czym zrobiłam sobie kawy i znowu wpatrywałam się w nią próbując rozwikłać już nie tylko zagadkę kto jest moim szantażystą, ale i kto podpiłował szpilki dyrektorki?

Aczkolwiek butów mi nie było szkoda. Miała taki styl chodzenia, że już w korytarzu było słychać jak jędza zbliżała się do naszego pokoju.

Z moich myśli wyrwało mnie nerwowe dzwonienie dzwonka do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Byłam pewna , że to moja urocza sąsiadka pani Krystyna, która interesuje się mną aż trochę za nad to i zawsze ma dla mnie złote rady stylu „Gosiu nie przyjmuje się mężczyzn w domu. Samotnej kobiecie to nie wypada” albo „ Gosiu widziałam twoje kwiatki na balkonie już czas je podlać, dobra gospodyni ma piękne kwiaty na balkonie”„.

I tak w kółko.

Byłam ciekawa co tym razem ma do mnie, więc nie patrząc w judasza otworzyłam drzwi, ale to nie była Krystynka spod dziesiątki tylko Jasiek - prokurator wpadł do mnie zdyszany.

- Biegłeś po schodach? Czy ktoś cię gonił? – zapytała zaskoczona.

- Spieszyłem się do ciebie Gosiu. – złapał mnie zalotnie w talii i uśmiechając się dodał . – Chętnie skończę to co zaczęliśmy u ciebie w pracy. – po czy wpił się w moje usta swoimi.

Zakręciło mi się w głowie, kiedy Jasiek trzymał mnie w ramionach i popychał delikatnie, aby wejść z przedpokoju do mojego mieszkania. Drzwi strząsnęły głośno, ale my nie przestawaliśmy się całować. Prokurator coraz bardziej sobie ze mną poczynał a moje ciało mnie nie słuchało, tylko reagowało wszelkimi możliwymi bodźcami. Od pojawienia się gęsiej skórki, kiedy poczułam jego ciepłe ręce pod bluzką na moich plecach aż do jęknięcia, kiedy rozpiął mi stanik nawet nie ściągając bluzki.
Przesunął jedną z dłoni na pierś, aby jej palcami drażnić moje delikatne sutki, a ja rozpływałam się z przyjemności.

Nie pozostawałam dłużna Jaśkowi. Wszak musiałam wybadać co kryje się pod dość luźną koszulką polo i marynarką , której Jan nie miał na sobie w chwili, kiedy moje zapięcie stanika zostało otwarte.

Moje dłonie wjechały pod bawełniany materiał i…

O mój Boże.

To co wyczuły moje palce, to była istna poezja męskiego ciała. Już żadne zdjęcie na "fuckbook-u" z wakacji Jasia nie było mi potrzebne. Zaraz czy ja pomyślałam "fuckbook"?

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz