Zerknąłem ukradkiem na telefon, próbując ukryć to przed Nedem. Nie chciałem martwić swojego najlepszego (i jedynego zresztą) przyjaciela, ale przez cały dzień czułem jakiś dziwny niepokój. Sam już nie byłem pewien, czy było to spowodowane tym, że Tony nie odpowiadał na moje wiadomości, czy raczej tym, że mój pajęczy zmysł tego dnia totalnie wariował. Starałem się uspokoić, tłumacząc sobie, że przecież Tony miał kupę innych zajęć i na pewno miał do roboty coś ciekawszego, niż odpisywanie jakiemuś dzieciakowi.
Od całej tej akcji z samolotem mieliśmy lepszy kontakt i prawdę mówiąc, ostatnio bywałem w wieży częściej niż w domu, ale to wcale nie znaczyło, że Tony nie mógł zmienić zdania. Był przecież typem człowieka, który nie musi się przejmować zdaniem innych i zawsze robi to, co chce. Wieże też miał sprzedać, a jednak tego nie zrobił. Może po prostu znudził się już zadawaniem z żałosnym nastolatkiem z Queens?
Szybko jednak otrząsnąłem się z tych myśli. Nawet gdyby to była prawda, to i tak nie miałem na to większego wpływu, jednak mimo wszystko wydawało mi się to nieco absurdalne. Nie byłem co prawda nikim szczególnym, ale przecież gdyby Tony nie chciał mojego towarzystwa, to nie proponowałby mi, żebym niemal zamieszkał w wieży. Oczywiście istniała duża szansa, że to była tylko jego chwilowa zachcianka i może byłem zbyt naiwny, ale coś mi tutaj nie pasowało.
Niestety myśl o tym, że Tony może traktować mnie poważnie, wcale nie pomagała mi się uspokoić, a wręcz przeciwnie. Skoro faktycznie mu na mnie zależało, to dlaczego nie odpisywał? To było do niego niepodobne. Nawet jeśli był zajęty, zawsze jakoś dawał mi znać, że odezwie się później. Teraz jednak nie miałem od niego ani jednej, głupiej wiadomości.
– Co jest stary? – zapytał Ned, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Nic, wszystko w porządku – odpowiedziałem z automatu.
– No przecież widzę, że coś nie gra. – Zmarszczył brwi Ned i rozejrzał się dookoła. – Napisali ci o jakieś tajnej misji? – zapytał, konspiracyjnym szeptem.
– Nie stary, co ty? – odpowiedziałem, przewracając oczami. – To tylko... Martwię się o Tony'ego. Nie odpowiada mi na smsy.
– Serio, stary? Daj spokój, to przecież Iron Man. Co może mu się stać? Pewnie ma jakieś spotkanie czy coś – zlekceważył moje obawy, przewracając oczami.
– Pewnie masz racje – westchnąłem, nieco się rozpogadzając. Postanowiłem zignorować moje przeczucia. Przecież co takiego mogłoby się stać? Ned na pewno miał rację, a ja przesadzałem jak zwykle.
– Idziesz przecież dzisiaj na staż, to możesz go zapytać, czemu nie odbierał – zaproponował.
– Masz rację. Pewnie jak zwykle przesadzam – odparłem z lekkim uśmiechem. – Chodźmy lepiej pod klasę, zaraz zacznie się chemia – dodałem, starając się uparcie zignorować ukłucie niepokoju.
Kiedy tam dotarliśmy, stanęliśmy z boku, a Ned zaczął z fascynacją opowiadać o najnowszych lego, które kupił. Szybko przestałem go słuchać, kiedy tylko zauważyłem, kto jeszcze znajduje się pod klasą. Na ławce niedaleko nas siedziała MJ, skupiona na szkicowaniu czegoś w swoim notatniku. Niesforny kosmyk włosów opadł jej na twarz, sprawiając, że miałem ochotę do niej podejść i go odgarnąć. Była tak skupiona, że podejrzewałem, że nawet nie zauważyłaby, gdybym faktycznie to zrobił. To pozwoliło mi popatrzeć na nią dłużej niż zwykle i zaspokoić moją dzienną potrzebę podziwiania piękna MJ.
Od kiedy wróciłem z wakacji, nie mogłem przestać o niej myśleć. Na początku wypierałem to uczucie, ale w końcu pogodziłem się z tym, że najwyraźniej się w niej zakochałem. Byłem pewny, że po tej całej akcji z Liz, odpuszczę sobie zakochiwanie się w kimkolwiek na dłuższy czas, ale najwyraźniej tak to nie działało. Nie miałem na to wpływu, a co ciekawsze, uczucie to wydawało mi się o wiele silniejsze, niż zeszłoroczne zauroczenie.
CZYTASZ
Oblivio | Irondad |
FanfictionWszystko wydaje się układać idealnie, do czasu kiedy Tony dowiaduje się, że ktoś włamał się do bazy SHIELD. Musi działać szybko, bo znajdują się tam nie tylko tajne akta, ale tez informacja o tym, że chłopak którego traktuje jak syna, jest Spider-Ma...