80

2K 103 36
                                    

- Kurwa!

Ze snu wybudził mnie krzyk chłopaka. Otworzyłam nieprzytomnie oczy i zauważyłam, że nie ma go obok mnie. Zmarszczyłam brwi i szybko wstałam z łóżka. Bałam się, że coś mu się stało, dlatego prędko ruszyłam do łazienki, gdzie zapewne się znajdował.

- Jezu, co się stało? - zapytałam. Spojrzał na mnie załzawionymi oczami, przez co momentalnie oblał mnie strach. 

- Japierdole... - wymamrotał i pociągnął się za końcówki włosów. Patrzyłam na niego przerażona. Nie miałam pojęcia co się stało, zaś on był w ogromnym szoku.

- Co się stało?! - powtórzyłam bardziej zdenerwowana. Naprawdę się bałam. 

Ten jednak podszedł i mocno mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i po prostu czekałam na to, aż mi coś w końcu powie. Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Teraz byłam już kompletnie skołowana. 

- Dzwonił Solar. - powiedział i spojrzał na mnie znacząco. Powoli zaczęło do mnie docierać, dlaczego był w takim stanie, ale nie mogłam uwierzyć.

- Nie... - mruknęłam i z niedowierzenia zakryłam usta dłonią. Na moich ustach zaczął malować się uśmiech, który ciągle towarzyszył blondynowi. - Żartujesz, prawda?

- Kinny Zimmer zostaje oficjalnym członkiem SB Maffiji! - krzyknął szczęśliwy, a ja po prostu się popłakałam.

- Jestem z Ciebie taka dumna, przysięgam. - wyszlochałam i z uśmiechem pogłaskałam jego policzki. Schylił się i złączył długo nasze usta.

Czułam właśnie tak ogromne szczęście. Od początku wiedziałam, że mu się uda, ale teraz naprawdę stało się to prawdą. Spełnił swoje marzenie, a dla mnie zaszczytem było móc być przy jego boku w takich momentach. 

- Dziękuję Ci, Klara. Gdyby nie ty to chyba nigdy bym się nie zgłosił do tego startera. - również powiedział przez łzy. Był tak szczęśliwy, że ten widok po prostu rozczulał moje serce. Kochałam widzieć go w takim stanie. 

- Przestań, to tylko i wyłącznie Twój sukces. Zasługujesz na to jak nikt inny. - mruknęłam i pocałowałam go delikatnie. Następnie przytuliłam się do niego i staliśmy tak przed dłuższy czas. Nie liczyło się nic oprócz szczęścia, które nam właśnie towarzyszyło.

*

- Mamy jakieś plany na dziś? - spytałam, kiedy zjedliśmy już śniadanie. Wiktor zamówił je do pokoju, więc mogłam spokojnie zjeść w łóżku i dalej sobie jeszcze poleżeć. 

- Mamy masę planów, ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - odparł i pocałował moje ramię. 

- W takim razie co powinnam ubrać? 

- Ubierz się ładnie i ciepło. - powiedział, po czym po prostu zaczął przeglądać swój telefon. Postanowiłam nie tracić czasu, dlatego bez słowa poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Na moje nieszczęście zapomniałam bielizny, a miałam ją w szafie w pokoju. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki.

- O, Klara właśnie przyszła. - powiedział blondyn, po czym przywołał mnie do siebie ręką - Gadam z Januszem, przywitaj się. 

- Siema, co tam? - uśmiechnęłam się i pomachałam mu. Drugą ręką jednak trzymałam ręcznik, żeby jakimś cudem mi nie spadł.

- Wszystko gra, za to widzę, że u was wspaniale. Lepiej się dziś ładnie ubierz, kochana. - zaśmiał się i puścił do mnie oczko. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam pytająco na Wiktora, który wyglądał jakby miał za moment zabić Walczuka. 

- Dobra, nie będę wam tu w rozmowie przeszkadzać. Zabieram ubrania i idę. - odparłam i zabrałam rzeczy, które mam zamiar dziś ubrać. 

- Zabiję Cię, przysięgam. - warknął Wiktor, kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Nie rozumiałam zbytnio o co im chodziło, ale postanowiłam nie dociekać. 

Ubrałam dziś jasne, szersze dżinsy oraz biały sweterek, który schowałam luźno w spodnie. Przy wyjściu założę jeszcze długi, czarny płaszcz i to w sumie tyle. Miałam nadzieję, że nie będziemy dziś znów iść na plażę, bo postanowiłam zostawić rozpuszczone włosy. Pomalowałam też rzęsy i przeczesałam brwi. Następnie wróciłam do pokoju, gdzie Wiktor właśnie ścielił łóżko. 

- Gotowa, jak wyglądam? - zapytałam i obróciłam się wokół własnej osi. Blondyn przeleciał mnie wzrokiem, po czym znów skupił swoją uwagę na czymś innym.

- Dobrze. - mruknął. Zmarszczyłam brwi, bo jeszcze przed chwilą miał bardzo dobry humor. Czy to Janusz mu go zepsuł? - Idę się ogarnąć. 

Zniknął w łazience, a ja za ten czas postanowiłam chwilę poleżeć. Właściwie od początku wyjazdu kiedy tylko mogę to leżę i nic nie robię, ale na tym chyba polega odpoczynek, prawda?

Tak jak wspomniałam wcześniej mam dziś rozpuszczone włosy, ale wpadłam na pomysł, żeby spiąć je z przodu dwoma, małymi spinkami. Kiedyś chodziłam tak często, więc czemu by dziś tego nie powtórzyć? Nie wiedziałam jednak do końca gdzie je spakowałam. Mogłam sobie dać uciąć rękę, że na 80% są w walizce Wiktora. Bez słowa więc ukucnęłam przy jego torbie i zaczęłam szukać małego opakowania ze spinkami. 

- Co ty robisz? - usłyszałam nad sobą spanikowany głos blondyna. Spojrzałam na niego zdziwiona i zmarszczyłam brwi.

- Szukam moich spinek, sam powiedziałeś, że mogę je do Ciebie spakować. - odparłam zmieszana i wyciągnęłam woreczek z tym, co szukałam. Następnie wstałam i stanęłam przed lustrem chcąc je założyć.

Widziałam po nim, że starał się być spokojny, ale coś mu to nie wychodziło. Kiedy tylko odsunęłam się od jego walizki ten szybko ukucnął przy niej i zaczął układać wszystko tak jak było. Wiedziałam, że był perfekcjonistą, ale że do tego stopnia?

- Wszystko gra? Od rozmowy z Januszem jesteś naprawdę dziwny. - mruknęłam cicho, gdy teraz to on stał przed lustrem i układał swoje włosy. Unikał mojego wzroku, co lekko mnie dezorientowało.

- Przecież jest okej, nie wiem o co Ci chodzi. - burknął pod nosem, na co tylko westchnęłam ciężko i zagryzłam policzek od środka. Błagam, niech on mnie dziś nie denerwuje, bo wyjdę z siebie. - Zbieraj się, wychodzimy. 

Ubrałam więc płaszcz oraz glany, a następnie zabrałam swoją torebkę i wyszłam z pokoju. Na korytarzu poczekałam aż chłopak zamknie za nami drzwi i skierujemy się do windy. Kiedy byliśmy już na dole dalej bez słowa poszliśmy do jego samochodu i zajęliśmy swoje miejsca. 

Nie mam pojęcia gdzie i ile czasu jechaliśmy, ale cisza panująca między nami jeszcze bardziej dłużyła tą podróż. Zaczęło mnie to powoli irytować, więc po prostu wpatrywałam się w niego i w to, jak prowadził.

- Możesz się tak na mnie nie patrzeć? - spytał lekko zdenerwowany.

- A możesz w końcu zacząć normalnie się zachowywać? Bo jeśli masz zamiar być taki do jutra, to już dzisiaj możemy wracać do Warszawy. - odparłam wkurzona i odwróciłam głowę w stronę szyby po mojej prawej. 

- Grzebałaś w mojej walizce. - mruknął cicho, jednak nie na tyle abym nie zdołała tego usłyszeć.

- Przepraszam? Mieszkamy razem, więc myślałam, że to w zupełności normalne. - parsknęłam i pokręciłam głową - No chyba, że masz coś do ukrycia. To zmieniłoby postać rzeczy. 

- Nie mam po prostu... - chciał coś powiedzieć, jednak urwał w połowie i wziął głęboki wdech - Nie chcę teraz o tym rozmawiać. 

- W takim razie daj znać jak już będziesz miał ochotę. - rzuciłam sarkastycznie i posłałam mu nieszczery uśmiech.

Jeżeli tak miał wyglądać nasz wyjazd, to naprawdę wolałabym żeby się już zakończył. Nie miałam pojęcia o co mu chodziło, a książę był na tyle obrażony, że szybko mi nie tego nie wyjawi. 

***

pisałam to na szybko, także przepraszam za błędy! kolejny postaram się wstawić jeszcze dzisiaj, ale pewnie w nocy;))

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz