Czego człowiek może bać się najbardziej? Ciemność? Tak, czy inaczej przejdzie. Pająki? Nikt nie każe ci na nie patrzeć. Wysokość? Tego można sprawnie unikać. Ale jest coś, czego każdy obawia się mimo tego, że udaje najtwardszego z wszystkich. Uciekający czas i dojście do wniosku, że nic z tym nie da się zrobić. Nigdy się nie dało. Nikt nigdy nie zatrzymał czasu i nie wrócił do momentu, w którym może wszystko naprawić. Gdyby faktycznie los dał nam taką możliwość życia każdego z nas byłyby idealne. Problemy prysną, niczym czary w bajkach, a my, żyjąc długo i szczęśliwie, nigdy więcej nie spojrzymy za siebie, bo nie będzie po co. Tego właśnie chcą ci, którzy zrozumieli za późno. Nie zdążyli. Wskazówka zegara już dawno pokazała godzinę zero. Czas upłynął. Możemy jedynie modlić się, by jeszcze na chwilę przestawić kukułkę i usłyszeć ją po raz ostatni, ale wiedząc, że nasze szczęście dobiegło końca w idealnym momencie. Zdarza się też tak, że zegar staje tak nagle w środku. Jakby te malutkie bateryjki przestały niespodziewanie działać. Wskazówki wybiły ostatni rytm. Śmierć w czerni, niczym zegarmistrz, wydaje klarowny znak, że żadna śrubka nie ruszy ponownie powoli gasnącego mechanizmu. Piasek w klepsydrze opadł. Został kurz i potrzaskane szkło.
A co gdybym powiedział wam, że jest ktoś, kto oszukał podstępny czas i uniknął błądzenia między jej ciemnymi zakamarkami? Skończył historię w miejscu, w którym powinna być skończona i nigdy do niej nie powrócił. Zatrzymał tykające wskazówki.
— Matko boska. Wietrznie dziś... — powiedział do siebie mężczyzna, patrząc w telefon. Wskazywał godzinę dwudziestą. O tej porze już dawno siedziałby na zakonie z przyjaciółmi. Tym razem postanowił odetchnąć chwilę i pójść na spacer. — Zapomniałem parasola.
Na jego kościste dłonie spadły krople deszczu. Nie był mu straszny. To co, że zmoknie. Straszniejsze rzeczy przeżywał. Strzepując z kosmyków włosów deszcz rozglądał się dookoła. Miasto takimi chwilami miało swój klimat. Policyjne syreny odbijały się na wszystkie strony w przeciwsłonecznych okularach złotookiego. Jego kurtka z każdą minutą była coraz cięższa. Podmuchy wiatru łaskotaly jego brzuch, przedostając się przez niezbyt starannie zapiętą koszulę. Nieprzyjemne dreszcze przeszły przez kręgosłup pastora, zmuszając go, do założenia kaptura. Na szczęście ubierał go Carbonara, który jest przygotowany na każdą okazję. Nawet na grad, śnieg i burze. Człowiek pogodynka. Mężczyzna patrząc na wyższe od niego budynki dostrzegł na dachu smukłą posturę. Wysoki mężczyzna w czapce z daszkiem. Ubrany w dość ciężki strój. Stał tak i patrzył z góry na drogę.
— W co ty żeś się wpakował Erwin...
Czym prędzej Knuckles przebiegł przed jezdnię i obserwując mężczyznę starał się znaleźć jakąkolwiek drogę na górę. Skoro ten ktoś się tam dostał, to czemu on by nie miał. Wchodząc po schodach zauważył drabinkę. Omijając co drugi szczebel prawie wyślizgnął się i spadł na dół. Na jego szczęście szybki refleks go nie zawiódł. Szamotając się po mokrym betonie znalazł wejście na dach. Przed nim jednak czekała dość stroma przepaść. Nie patrząc w dół zrobił duży krok i przytulił się ściany. Powoli przesuwał się w stronę wysuniętej do tyłu części budynku. Mężczyzna dalej tam stał. Okazało się, że wcale nie był tak blisko krawędzi, jak widać to było tam z dołu. W kompletnym bezruchu stał i patrzył. Wyglądał tak, jakby się zawiesił. Dopiero teraz Erwin przyjrzał mu się dokładnie. W drobnych kroplach deszczu błyszczała policyjna odznaka. To by wyjaśniało poprzedni, ciężki strój. Było to lekko dziwne. Akurat on zna na pamięć miastową policję. Jego nie widział ani razu. Dobrze zbudowany, spod czapki wystawały mokre, brązowe włosy. Trudno stwierdzić, czy faktycznie miały taki kolor. Nagle mężczyzna podniósł głowę i skierował ją w stronę pastora. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Jego równie brązowe ślepia analizowały go aż za głęboko. Jakby dotykały jego nietykalnej duszy.
CZYTASZ
𝐆𝐫𝐨𝐦𝐤𝐢𝐞 𝐁𝐫𝐚𝐰𝐚 [𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐱 𝐌𝐨𝐧𝐭𝐚𝐧𝐡𝐚] 𝐎𝐍𝐄𝐒𝐇𝐎𝐓
FanfictionCzas jest zgubnym przekonaniem, które istnieje tylko wtedy, kiedy świat nagle sypie się na milion kawałków. Kiedy wszystko jest cudownie zaplanowane czas nie ma znaczenia. Kiedy jest się w miejscu, gdzie nie są potrzebne sekundy wszystko płynie woln...