𝓓𝓮𝓶𝓮𝓷𝓽𝓸𝓻

44 1 0
                                    

Na peron przybył już tłum uczniów, rozglądałam się szukając znajomych twarzy nie oddalając się od Cedrika, który żegnał się z ojcem - Vivian, miło było mi cię poznać dziecko, Snape wychował cię na mądrą i dobrą czarownicę, goszczenie cię to była przyjemność - Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś państwa odwiedzę - obdarowałam mężczyznę ciepłym uśmiechem widząc rozpromienionego Cedrika - Chodź już, pa tato - pociągnął mnie do expressu i zajął przedział, po chwili dołączyli do nas Sai i Rue, dwoje najbliższych kolegów Diggory'ego, z którymi dzielił dormitorium, a następnie nieśmiało przysiadła się do nas Luna, intrygująca Krukonka z którą szybko złapałam kontakt w ubiegłym roku, jedyna dziewczyna której mogłam ufać.

Droga z początku mijała dość zwyczajnie, jak każdego innego roku.
Rozmowy o nauczycielach i pucharze domów, mogłyby trwać w najlepsze, jednak nasunął się inny i bardziej ponury temat - A słyszeliście o zbiegu z Azkabanu? - zapytał Sai na którego spojrzał się nerwowo Ced z wyrazem twarzy mówiącym ''nie mów o tym'' - Słucham? Kto taki zbiegł? Przecież potrzeba by do tego wiele sprytu i siły, ponadto strażnicy to nie byle kto. Więc powiedz mi kto tego dokonał? - wtrąciłam się, słysząc ciężki wydech zirytowanego przyjaciela - Syriusz Black - oznajmiła spokojnie Luna.
Imienia tego nie trzeba było mi przedstawiać, ponieważ w domu Malfoyów nie często Lucjusz nawiązywał do zdrajcy rodu, a z kolei ojciec z nieznanych mi powodów przeklinał na niego i z całą pewnością darzył go tak ogromną nienawiścią, że najchętniej sam by go zabił.
Z ciężkiego tematu zbiegłego więźnia zeszliśmy na przyziemne tematy takie jak wyjście do Hogsmeade na które w tym roku mogłam spokojnie udać się wraz ze znajomymi.
Ni stąd ni z owąd w drzwiach przedziału stanął Draco - Snape! Musimy pogadać! - Czego od niej chcesz Malfoy?! - pomiędzy Blondynem a Cedrikiem wyraźnie narastało napięcie, by uspokoić bruneta chwyciłam go za dłoń - zaraz wrócę spokojnie - wstałam z miejsca i opuściłam przedział.
Odeszłam ze ślizgonem trochę dalej i zaczął mnie wypytywać - Podobno spędziłaś wakacje u tego cieniasa, jeszcze złapałaś go za rękę! - Nie rozumiem, to nasz trzeci rok a ty dopiero teraz przyczepiasz się do tej relacji? Poza tym co do Merlina cię to obchodzi? - mówiłam wzburzonym tonem - Nie pozwolę sobie byś ty, chowana ze mną pod jednym dachem, pod czujnym okiem rodu Malfoy zbliżała się z takim beznadziejnym przypadkiem, nie godzę się byś zhańbiła dobre imię tej rodziny - podirytowana całą sytuacją, moim pantoflem przytrzasnęłam Draconowi stopę i wyminęłam go kierując się nazad na swoje miejsce.
Niespodziewanie pociąg zatrzymał się, strugi deszczu spływały po oknach, a światło zgasło, nic nie widząc weszłam do pierwszego przedziału, do którego klamkę udało mi się wyczuć w ciemności - Kto to? - usłyszałam znajomy głos - Harry? To ja Vivian, co się dzieje? - Nie mamy pojęcia - tym razem doszedł mnie głos Hermiony.
Zza pleców usłyszałam szepty i kobiecy krzyk, ten sam który nękał mnie w koszmarach, czując nie wyobrażalny chłód na plecach upadłam tracąc przytomność.
Ocknęłam się chwilę później na siedzeniu, z Potterem siedzącym na przeciwko - Vivian, skoro ty też się ocknęłaś, proszę częstuj się - spojrzałam nad wyciągniętą w moim kierunku czekoladę, a moim oczom ukazał się dorosły mężczyzna, miał na sobie połatane szaty, a mimo dość młodo wyglądającej, bladej twarzy z paroma bliznami na czuprynie można było dostrzec siwe przebijające się pasma włosów - No ja idę do Maszynisty  - opuścił nas.
Rozejrzałam się po przedziale i zwróciłam się do Harrego - Cóż to było? Nic ci nie jest? - Nie, czuje się już dobrze... - nim zdążył dokończyć wtrąciła się wyraźnie zdenerwowana Hermiona - To był dementor, strażnik z Azkabanu - niepewnie podniosłam się z miejsca, przeprosiłam za zamieszanie i rzucając - Uważaj na siebie - oddaliłam się od Gryfonów.
Zasiadając znów u boku zmartwionego Cedrika, wtuliłam się w jego rękaw - Co jest mała? Gdzie byłaś? Nic ci się nie stało? - pokiwałam przecząco głową z nadzieją, że nie będę musiała tłumaczyć się z omdlenia.
Przy samym Hogwarcie wszyscy przebraliśmy się w szaty szkolne, a później wsiedliśmy do powozów zaprzężonych w testrale, niewidoczne dla nieobeznanych ze śmiercią czarodziejów konie  - są urocze nieprawdaż? - rzekła Luna ku zdziwieniu grupy puchonów - Co się tak patrzycie? Nie możecie ich zobaczyć - roześmiałam się, widząc rumieniącą się lunę, która podobnie jak ja planowała zostać Magizoologiem, wiedziałam czemu była w stanie dostrzec Testrale, w przeciwieństwie do mnie, bo mimo iż mogłam je dostrzec nie miałam pojęcia kiedy miałam bezpośrednią styczność z umierającym.

Gdy zajechaliśmy pod same drzwi zamku dostrzegłam kłótnie między Draconem i trójką Gryfonów, z tego co zrozumiałam chodziło o zasłabnięcie Pottera w Hogwart Expressie, podczas przeszukania pociągu przez dementorów .
Ja również czułam na sobie nieprzyjemny wzrok zgromadzonych osób - Snape! A ty co? Nie pochwaliłaś się swojemu narzeczonemu, że odpłynęłaś? - zawstydziłam się i schowałam twarz w dłoniach - Aaauć - usłyszałam pisk Malfoya i kierując spojrzenie na niego dostrzegłam Hadara ciągnącego go za ucho - Nie zaczepiaj kobiet dobrze ci radzę - uśmiechnął się szyderczo i podszedł do mnie - Jak się czujesz gwiazdo? - W porządku - poczułam jak ktoś łapie mój nadgarstek - myślę że to już czas Viv - oczy Cedrika były nieco zawiedzione  - tak chodźmy - pociągnął mnie do wielkiej sali.

Nim zdążyłam zająć miejsce przy stole na ramieniu poczułam ciężar dłoni - Córko, za mną - bez słowa pokierowałam się za nauczycielem eliksirów.
W jego gabinecie zadał mi kilka pytań o spotkanie z dementorem, a także przestrzegł przed Syriuszem, a na końcu przytulił mnie - idź już, bo kolacja wystygnie - przeszłam pomiędzy długimi ławami i zasiadłam przy grupce puchonów z którymi dzieliłam drogę do szkoły.
Dumbledore przedstawił nam nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, Remus Lupin, w porównaniu do reszty nauczycieli wyglądał niechlujnie, a po minie ojca byłam w stanie stwierdzić, że ten nie darzy go zbyt wielką sympatią.
Ogłoszono także, że Hagrid od tego roku zajmować się będzie nauką opieki nad magicznymi stworzeniami, co wyjątkowo go wzruszyło.
Dyrektor poświęcił chwilę na przestrzeżenie nas przed dementorami, utwierdzając uczniów w tym, że zdecydowanie nie są to przyjazne istoty.

Po monologu starca czary i półmiski wypełniły się przeróżnymi pysznościami, a przy stołach słychać było gwar rozmów i dyskusji - Więc czemu nic mi nie powiedziałaś? - zapytał smutno Cedrik - Ja... Po prostu nie chciałam cię martwić - oparłam głowę o jego ramię - Nieistotne... Cieszysz się, że Hagrid będzie nauczał? - Naturalnie, nie mogłabym nie cieszyć się z sukcesu bliskiej mi osoby, aczkolwiek po tych rozszalałych księgach powinniśmy domyśleć się, że to on w tym roku przejmie tę posadę - rozpromieniona zażartowałam z Gajowego - Masz rację - położył swoją dłoń na mojej spoczywającej na ławie.

Po kolacji wraz z resztą członków hufflepuff udaliśmy się do piwnicy, w pokoju wspólnym do późna, za zgodą prefektów, przesiadywali uczniowie, jednak ja, Ced, Sai i Rue zdecydowaliśmy się na spędzenie czasu w ich dormitorium.
Wszyscy siedzieli na łóżkach, poza brunetem który rozłożył się na moich kolanach, co pozwoliło mi na zabawę jego miękkimi włosami.

W końcu wróciłam do swojej sypialni, przywitałam się z dziewczynami i bez namysłu rzuciłam na łóżko.
Nie mogłam usnąć gdyż moje myśli pochłaniało całkowicie zetknięcie się ze strażnikiem Azkabanu, czarna na kształt widma postać, emanująca chłodem i zmieniająca atmosferę na przygnębiającą i lodowatą.
Mimo wszystko nie mogłam logicznie wytłumaczyć sobie tego co się wydarzyło w pociągu.

𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz