|Część 3|

296 49 0
                                    


Oczy Wei Wuxiana rozszerzyły się. Lan Wangji rzucił zaklęcie uciszające na każdego, kto wypowiadał o nim negatywne słowa.

– Trzymaj temat na ręce – powiedział łagodnie.

Wszyscy wiedzieli, że Lan Wangji nie dbał o rangę, traktując wszystkich jednakowo, od cywilów po przywódców sekt. Mimo to istniał pewien poziom szacunku okazywany uznanym kultywującym. Coś w rodzaju zaklęcia uciszającego było zarezerwowane dla dyscyplinowania młodszych uczniów, gdy studiowali w GusuLan. Wei Wuxian nigdy nie słyszał o kimś, kto używałby go poza GusuLan i u uznanych kultywujących, traktując ich jak juniorów.

Nawet w tych okolicznościach Wei Wuxian poczuł lekką ulgę, że nie został uciszony. Zamiast tego, mając Lan Wangji po swojej stronie, poczuł się silniejszy. – Dokładnie – powiedział. - A tematem na ręce jest ChiFeng-Zun. Jeśli naprawdę nie jesteś winny, że coś mu zrobiłeś, pozwól nam przeszukać twoje pokoje.

Lan Xichen westchnął. - A-Yao, dlaczego nie pozwolić im po prostu przeszukać – powiedział. - Nie masz nic do ukrycia.

Jin Guangyao wypuścił powietrze i potrząsnął głową. – Twój brat jest równie uparty jak Młody Mistrz Wei – powiedział. - W porządku. Idźcie. - odsunął się i wskazał na swoje komnaty.

Za jego zgodą Wei Wuxian i Lan Wangji natychmiast ruszyli do przodu, a za nimi wolniej podążała garstka kultywujących GusuLan. Przeszukali salon, gabinet, wreszcie sypialnie. W jednej z sypialni leżały dwa ciała przykryte białymi prześcieradłami – jedno większe, drugie mniejsze.

Wei Wuxian podszedł do nich, gotowy do odsunięcia prześcieradła.

— Pozwól mi — powiedział Lan Wangji, zatrzymując rękę. Spojrzał na kultywujących za nimi. Gdyby Wei Wuxian, który właśnie został oskarżony o zbezczeszczenie zwłok, dotknął ich, a prześcieradła nie skrywałyby Nie Mingjue, jego reputacja byłaby gorsza niż kiedykolwiek.

Wei Wuxian skinął głową i odsunął się, aby Lan Wangji odsunął prześcieradła.
Pod nimi leżały ziemiste, nieruchome trupy Qin Su i Jin Rusonga.

Lan Wangji odwrócił się i potrząsnął głową w stronę Wei Wuxiana.

Chociaż przeszukiwali szafki i szafy, a nawet wyciągali kilka desek podłogowych, nigdzie w Kwitnących Ogrodach nie było śladu Nie Mingjue.

- To niemożliwe, żeby go tu nie było – powiedział Wei Wuxian, kiedy przeszukiwał gabinet po raz kolejny.

- Jak miałbym ukryć całą osobę w tych pokojach, tak, że byś jej nie znalazł? - powiedział Jin Guangyao. - Wyglądał na nękanego, jakby to on został narzucony. -Wierzysz mi teraz?

Wei Wuxian zwrócił się do Lan Wangji. – Wierzysz mi, prawda? - zapytał. Lan Wangji zmarszczył brwi, ale skinął głową. - Dobrze, bo wiem, co widziałem – powiedział Wei Wuxian - Jeśli go tu nie ma, ukryłeś go gdzie indziej.

- Jeszcze nie jesteś zadowolony? Lianfang-Zun już pozwolił ci upokorzyć go, przeszukując jego pokoje – powiedział jeden z kultywujących LanlingJin, zanim Lan Wangji spojrzał na niego i zamknął usta. Spojrzał na nich wściekły, ale nie mógł zmusić się do otwarcia ust.

- Wangji, wystarczy – powiedział Lan Xichen. - Młody mistrzu Wei, z pewnością jesteś teraz zadowolony.

Ponieważ nie byli w stanie znaleźć Nie Mingjue, Wei Wuxian nie byłby w stanie ich przekonać. Nie miał innego wyjścia, jak na razie się poddać. Dopóki nie miał dowodu, wszyscy ci kultywujący byli po stronie Jin Guangyao.

- Jeśli młody mistrz Wei nadal mi nie ufa, najlepiej będzie, jeśli opuści Wieżę Koi – powiedział łagodnie Jin Guangyao. Wszyscy inni wysyłali mu pełne urazy spojrzenia i sposób, w jaki ustawiali się za Jin Guangyao, zwolnienie było jasne.

- Wiem, gdzie nie jestem mile widziany – powiedział Wei Wuxian. - Ale przywódca sekty Lan, lepiej policz dni zaginięcia twojego najstarszego brata – powiedział do Lan Xichen. - Kiedy się nie pojawi, wszyscy będą wiedzieć, co zrobiłeś. - zmrużył oczy na Jin Guangyao.

Potem odwrócił się na pięcie i przecisnął się obok stłoczonych tam kultywatorów, by odejść.

Lan Wangji był tuż za nim, co było tyleż zaskoczeniem, co ulgą.

- Lan Zhan, nie musisz ze mną wyjeżdżać – powiedział Wei Wuxian, pakując swoje kilka rzeczy z powrotem do pokoju gościnnego. - To nie wyjdzie dla ciebie dobrze, jeśli staniesz po mojej stronie. Już nie wygląda dobrze, bo uciszyłeś tak wielu ludzi.

- Pójdę z tobą — odpowiedział Lan Wangji.
Wei Wuxian wiedział, że nie powinien się z nim więcej kłócić, przekonać Lan Wangji do pozostania ze względu na swoją reputację i reputację GusuLan. Lan Xichen był zaprzysiężonym bratem z Jin Guangyao, który miał teraz za sobą całe wsparcie świata kultywacji, podczas gdy jedynym powodem, dla którego Wei Wuxian nie został jeszcze potępiony, było jego małżeństwo z Lan Wangji. Nie powinien go dalej ciągnąć w dół, a jednak...

...a jednak, choć raz, miło było mieć kogoś u swego boku. Wei Wuxian potrafił o siebie zadbać, spędził całe życie troszcząc się o siebie i innych, ale teraz pomyślał, jak dobrze byłoby samemu kogoś mieć. Kogoś, na kim mógł polegać, kogoś, kto zaopiekuje się nim i będzie go wspierał. Po raz pierwszy Wei Wuxian chciał być trochę samolubny.

– Dziękuję – powiedział w końcu Wei Wuxian.

Lan Wangji przerwał pakowanie i zwrócił się do niego. - Zawsze z tobą pójdę, Wei Ying.

Twarz Wei Wuxiana zaczęła płonąć pod spojrzeniem Lan Wangjiego. - Ach, Lan Zhan, jak na kogoś, kto nie mówi dużo, z pewnością masz sposób na słowa – powiedział lekko. Wiercił się, dopóki Lan Wangji nie odwrócił się i znów zaczął pakować.

Wei Wuxian obserwował go, zastanawiając się, jak ktoś tak nudny mógł go w jakiś sposób uszczęśliwić kilkoma czynnościami. Jak, chociaż Lan Wangji ledwo wypowiadał kilka słów na raz, jakoś wiedział, co należy powiedzieć. Jak, mimo że był tylko jedną osobą, Wei Wuxian czuł się, jakby miał armię, kiedy był z Lan Wangji.

Zanim skończyli się pakować, uczniowie LanlingJin przybyli, aby ich eskortować. Jiang Yanli i Jiang Cheng, którzy rzucili się, by strzec Jin Zixuana, gdy włączył się alarm, również najwyraźniej usłyszeli tę wiadomość i przyszli go pożegnać.

– Shijie, bądź ostrożna – ostrzegł ją Wei Wuxian. - Coś tu jest nie tak - zwrócił się do Jiang Chenga - Zostań tak długo, jak możesz i opiekuj się nią i Jin Zixuanem – powiedział mu.

- Nie musisz mi tego mówić - odpowiedział Jiang Cheng. Ponieważ nie był obecny, gdy Wei Wuxian wywołał scenę, nikt nie mógł poprosić go o odejście. Jeśli twierdził, że martwi się o Jiang Yanli po ataku lub że chce zostać i pomóc jej zadomowić się w Wieży Koi, nikt też by tego nie kwestionował. Zmarszczył brwi - Naprawdę myślisz, że jest tu jakiś problem?

Wei Wuxian skinął głową. – Shijie, zawsze noś grzebień – powiedział do niej. - Zrobię, co w mojej mocy, aby dalej się temu przyglądać.

Jiang Yanli skinął głową. – Uważaj, A-Xian – rzekła. Spojrzała na Lan Wangji. – Zaopiekuj się nim – powiedziała.

-Tak zrobię. - odpowiedział Lan Wangji.

A stone to break your soul, a song to save it. || WangXianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz