Rozdział 4

51 3 5
                                    

Portal przez ktury wypadłem zniknoł.
Z tego co zobaczyłem po rozglondnięciu się wywnioskowałem że jestem w drugim poziome basenowego labiryntu. Ściany były wyłorzone białą kostkom łazienkowom, gdzie nie gdzie w ścianach pojawiały się okrągłe tunele a woda sięgała mi do kolanek.
Postanowiłem iść pszed siebie.
Po minięciu kilku korytarzy i okrągłych przejść natrafiłem na krente schody w gure. Wszedłem na nie, były śliskie niczym kompieluwki Makłowicza..

Ach, Makłowicz, nie chce mi się bez niego rzyć :c ~ powiedziałem cicho do siebie.

Było mi smutno, musiałem się wysrać..
Po wypuszczeniu potwora z otwora wybrałem się w gure schodów.
Doprowadziły mnie one do kolejnego poziomu. Był to poziom zabawy.
Futszaste dywany na podłodze miziały w stupki, ściany w kolorach tenczy oraz baloniki i stoły że słodyczami wzbudzały u mnie odruch wymiotny.

Za słodko tutaj ~ powiedziałem po czym wypierdoliłem stołem w ścianę.

Po wyluzowaniu się trochę poszedłem przed siebie szukać dalej wyjścia.
Po kilku minutach dotarłem do sali imprezowej, w tle rozbżmiewała Young Leosia a światełka z kuli disco robiły maraton po ścianach.
Nagle w oddali dostrzegłem tańczoncom postać, nie mogłem uwierzyć w to kogo zobaczyłem, to była BALLADYNA~
Podbiegłem do niej i zalałem ją...
Falą pytań ( ͡° ͜ʖ ͡°)

- Balladyno.. czy to ty, co ty tu robisz?!

Balladyna spojrzała się na mnie jakby zobaczyła ducha i odrzekła.

- Witaj wendrowcze, tak to ja, Balladyna, trafiłam tu w momencie gdy chciałam dźgnąć to pizde, Aline.
Nósz zgliczował sie w jej cycku i wpadłam tutaj..
A ty jak się tu znalazłeś ~ zapytała Balladyna po wytłumaczeniach.

Opowiedziałem jej mojom romantycznom a za razem smutnom historię. Po dłuższej rozmowie z nią postanowiliśmy że razem sprubujemy z tond uciec. Nagle za sobą usłyszeliśmy urodzinowom piosnenkę i tajemnicze odgłosy, gdy tylko się odwruciliśmy, ujrzeliśmy zułtom powyginanom postać z rysunkowym uśmiechem i czerwonym balonikiem w renku. Zaczęliśmy uciekać ile sił w nogach gdyrz istota nie była do nas miło nastawiona.
Dostrzegliśmy że niedaleko przed nami znajdujom się białe dżwi. To była jedyna nadzieja. Wziąłem jakiś tort ze stołu i rzuciłem nim w potwora. Dzienki temu zdołaliśmy na czas uciec i zabarykadować dżwi.

Byliśmy w kolejnym poziome, były to  hotelowe korytarze, na podłodze leżał ładny rużowy dywan, a korytarze otaczały dżwi z pokojami hotelowymi. Jednak wszystkie były zamknięte na klucz. Balladyna po chwili spojrzała na mnie i przyblirzyła się do mnie.

To było bardzo odwarzne.. wiesz, Kirkor jest niczym w poruwnaniu do ciebie, pragnę cię OwO ~ szepnęła Balladyna po czym zacząła sciongać mi spodnie.

Po kilku minutach jednak zdałem sobie sprawę co się właśnie odjaniepawla. Przerwałem Balladynie po czym powiedziałem.

- Mojom jedyną miłością jest Robert Makłowicz a poza tym z tego co czytałem w ksionszce o tobie to jesteś fałszywa i prędzej czy puźniej odjebiesz mnie jak kasztana.

Balladyna wstała, otrzepała swoją suknię z kurzu dywanowego i odrzekła.

- w sumie racja, znasz moją przyszłość, miałam w planach zabić Kirkora, z tobom było by inaczej :3 ale cóż..

Dalsza podruż przebiegała w ciszy, mijaliśmy kolejne pokoje hotelowe, wydawało się rze to się nigdy nie skończy gdy nagle dostrzegliśmy recepcje. Po przeszukaniu jej znaleźliśmy klucz do pokoju 2137, złoty dzwonek oraz batonika.

Napewno nie wolisz mnie od Makłowicza? ~ zapytała Balladyna.

Napewno, on jest mojim kraszem, bardzo cię lubię ale niestety to tylko zauroczenie ksionszką - odrzekłem.
_____________________________________

CDNPOLSAT

Fuck roomsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz