Z pamiętnika starego piernika...

37 5 4
                                    

Któryś marca 1905 roku w kaźni zwanej Kariorum

Drogi pamiętniczku w formie wymiętolonej kartki, która spłonie zaraz w garnku w łazience,

Pytasz się, ja się trzymam? Ujmę to tak: „kurwa mać"! Tak, to tutejszy wulgaryzm, ale za to wpada w ucho. Pewnie dlatego jest tak popularny.

Mam już dość zgrywania wiejskiego głupka, choć przecież pochodzę, że tak to ujmę, z zacofanej prowincji. Inteligencją również nie grzeszę, skoro jeszcze jestem w Kariorum.

Nie oznacza, że mam źle. O to, to nie... Bogini nadal ma mnie pod swoją opieką. Nie cierpię głodu ani chłodu. Nikt nie próbuje mnie zabić. Mam nawet robotę i to taką, że hej! Zamiast robić herbatki, maści i inne cuda na bazie ziół tak jak planowałem, całe dnie robię w smarze i śrubkach... Hura!

Celias pewnie tam u góry się tarza ze śmiechu, bo babram się w maszynach. (I nie jest to tak trudne, jak twierdził ten przemądrzalec.) Makatza pewnie nabija się razem z nim, bo wszyscy mają mnie tu za szczeniaka. (Cóż poradzić, gdy trzymam się niesamowicie dobrze jak na kilka wieków?) Mam nawet żywych przyjaciół i znajomych...

Tak więc wszystko się u mnie układa... W napis: „Nie interesuj się."

Ale jak tu nic nie robić, gdy ludzie wokół się mordują, śledzą albo okradają? Nikt się nawet nie hamuje! Nikt też się nie sprzeciwia. A przecież złodziej nie przestanie kraść, jeśli nikt mu nie przeszkodzi! Za moich czasów to połowa tego towarzystwa już dawno by odpowiedziała przed prawem... Albo przynajmniej przede mną. Tak — to akurat było naprawdę dawno temu.

No nic... Mojemu koleżce herbu Ker Sava życie się wali. Chyba jeszcze nie wie, w jaki sposób... A szkoda, bo przecież powinien wiedzieć... Mam nadzieję, że w końcu połączy fakty. W końcu wysłałem mu po coś tą książkę! 

Tylko po jaką cholerę o tym myślę?! Przecież nie powinienem się mieszać! Nie po to przyleciałem tutaj, zostawiłem Eirę, Fulkirię i resztę, aby włączać się do awantur śmiertelników albo jakiegoś niańczyć. 

Wystarczy. Całe wieki to robiłem. Należy mi się emerytura.

EMERYTURA — LEŻYSZ I ZBIJASZ BĄKI. 

Jasne jak słońce!

Oh, Vido... To nie ma sensu. Przecież już podjąłem decyzję... Gdyby było inaczej to Abernathy'owie jechaliby do punktu przeładunkowego w Le Lac, a nie ten cały Terrison, Tiernan, czy jak to tam było tej szumowinie.

Tak więc czas pogrzebać marzenie spokojnej starości raz na zawsze... Bo może stary i jestem, ale siedzieć spokojnie na tyłkunie będę! Nie, gdy ten motłoch sam mi się pcha w moje szpony.

I to by było chyba na tyle...

Do NIE zobaczenia,

D.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz