Znajduję się na łące. Jest szarawo, wręcz ciemno. Siedzę w samej bluzie. Wszytko jest czarno białe. Wyblakłe z kolorów. Siedzę na trawie pośród kołyszących się strzępów. Lekki wiatr powoduje taniec roślin. Moja krótka grzywka tańczy w ich rytmie. Wpatruję się w pochmurne niebo. Myślę nad wszystkim i o niczym. Powietrze jest wilotne. Jakby dopiero co padało. Jednak nie jest mokro. Czuję spokój jakiego nigdy dotąd. Lubię to. Wstaje i idę w stronę ruin domu. Prowadzi mnie wydeptana ścieżka. Wchodzę na piętro i siadam. Siedzę skulony. Robi się ciemniej. Biała postać patrzy na mnie. Znika. Pojawiają się moi znajomi. Coś jest z nimi nie tak. Każdy z nich ma czarne oczy. Niby świat jest ponury, lecz ta czerń jest głębsza. Przeraża i fascynuje mnie. Nie mogę pojąć jej.
CZYTASZ
Nie Mam Pomysłu
PoetryMęczy mnie ten sen już długo. Nie wiem czy coś znaczy ale mam nadzieję że zapisanie go tu mi pomoże.