Rozdział 5
Marion
– Sprzedane! Milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów! – krzyczy do mikrofonu łysy koleś na mównicy.
Wewnętrzne dziecko uśmiecha się szeroko. To dla mnie nic nowego, nie odkryłam żadnej Ameryki ani nie wygrałam międzynarodowych zawodów w rzucie oszczepem, a jednak satysfakcję czuję podobną. Jak nie jest to znakiem tego, że jestem we właściwym miejscu, to nie wiem co nim jest.
Zielony super-samochód zjeżdża ze sceny, a na jego miejscu momentalnie pojawia się zabytkowy chevrolet corvette w szampańskim kolorze. Wstaję z krzesełka i ostrożnie wychodzę z zastawionej alejki.
– Marion Parnell? – Rozlega się za moimi plecami, kiedy udaję się wyrównać wylicytowany rachunek.
Shit...
Staję, mina mi rzednie. Doskonale znam ten głos i w najmniejszym stopniu nie mam zamiaru rozmawiać z tym, do którego należy.
Licząc więc, że jednak wcale nie było to skierowane do mnie, ruszam dalej. Wnoszę modły, aby odpuścił, jak to zwykł już wcześniej robić.
– Marion!
Zamykam bezsilnie oczy, sapię zrezygnowana. Mam ochotę strzelić sobie w głowę i perspektywa ta wydaje się dużo lepsza od czekającej mnie nic niewartej gadki. Czy jednak mam wyjście? Biorę głęboki wdech, przewracam oczami i oglądam się w stronę faceta, którego początkowa fascynacja moją osobą przerodziła się w zabójczą potrzebę rywalizacji.
– Gabriel. – Uśmiecham się sztucznie, skoro tylko napotykam jego twarz.
Gabriel...
Nie widzieliśmy się dobrych kilka miesięcy, pomimo że to naprawdę mały świat. Na przestrzeni tego czasu udało mu się wyhodować bujną brodę, której nigdy wcześniej nie chciał mieć. Jak zawsze elegancki; granatowy garnitur, granatowy krawat i błękitna koszula, a to wszystko podkreślone poważną miną, jaką kieruje w moją stronę.
– Prawie cię miałem z tym lambo. – Kiwa palcem w moją stronę. – Ale co zrobię? Klient powiedział, że milion dwieście i ani grosza więcej.
– Nie zwracam uwagi na to z kim licytuję. Moim jedynym zadaniem jest usatysfakcjonowanie klienta.
– Żebyś się kiedyś na tym nie przejechała. – Bije od niego surowa, wywyższająca się energia.
– Dopóki nie osiągam dwukrotności wyceny, jestem bezpieczna – wzruszam ramionami.
Patrzę w jego duże, brązowe oczy i przypominam sobie, że kiedyś spoglądałam w nie z całkowicie odmiennym podejściem. Był mi tak bliski i tak drogi sercu, że nie widziałam poza nim świata. Był także moim mentorem, wzorem do naśladowania. Niestety, kiedy zaczęłam podpisywać lepsze od niego kontrakty, wszystko skończyło się w oka mgnieniu, nie ważne jak poważne by było. Gabriel nie umiał zaakceptować, że uczeń tak szybko doścignął mistrza, a ja nie mogłam zaakceptować jego złości oraz zazdrości.
Rozeszliśmy się, a dzisiejsze spotkanie jest właściwie pierwszym od mojego spakowania swoich rzeczy. To była wielka gorycz do przełknięcia.
– Twoja pewność siebie cię kiedyś zgubi, Parnell.
– Za to twój brak pewności siebie już wielokrotnie to zrobił, Maas.
Oko za oko, ząb za ząb. Nie ma na tym świecie drugiej takiej osoby, która tak bardzo chciałaby zobaczyć mój upadek. Zranione męskie ego, czy coś w ten deseń... Niektórzy faceci po prostu nie umieją żyć chociażby tylko widząc silną kobietę. Na przykład właśnie Gab.
CZYTASZ
Kontrahent - ZOSTAŁ WYDANY
RomanceMarion Parnell pracuje jako agenta motoryzacyjna i pewnego dnia dostaje zlecenie od legendy wyścigowej. W ramach pośrednictwa na jej barki spada również ciężar poznania Micka Sautera - zajadłego prawnika, wnuka kierowcy rajdowego. Ona - 23 lata, pew...