Później dowiedziałem się od mamy kiedy mamy jechać. Za tydzień. Tyle czasu zostało mi na pożegnanie się ze znajomymi i wszystkimi miejscami, które kochałem.
Tego samego dnia, wieczorem, udałem się na cmentarz, na grób taty. Często tu bywałem. Może już zwariowałem, nie wiem, ale czułem, że on tu jest. Jakby szeptał mi do ucha: Będzie dobrze, Chris.
Chciałem temu wierzyć.
Gdy tam stałem padał deszcz, a jedyne światło jakie jakie wtedy było to światło lamp. Byłem w długiej, czarnej kurtce do kolan a w dłoniach trzymałem kaszkietówkę
Spojrzałem na nagrobek. Była to właściwie tylko płyta, informująca kto tu leży i z napisami od rodziny.
Will Blitz
Ur. 19.05.1980 r.
Zm. 24.07.2020 r."Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu"
Cytat zaproponowałem ja. Uznałem, że choć tata żył zdecydowanie za krótko, to zadbał aby o nim nie zapomniano. Zaszczepił we mnie miłość do historii, pomagał mi się jej uczyć. Stałem się jego małym odzwierciedleniem.
Jego pomnikiem byłem ja.
Gdy stałem nad grobem ktoś podszedł i położył mi dłoń na ramieniu.
Albert Scyter. Mój najlepszy przyjaciel.
To dosyć niski, mierzący ledwo 165 cm wzrostu chłopak, chodzący ze mną do klasy. Teraz był w jasnej bluzie i dżinsowych spodniach nie zważając na deszcz. Dla niego zawsze było za ciepło.
- Hej. - powiedział i uśmiechnął się - Jak tam?
Spojrzałem na jego twarz i widziałem praktycznie czarne, lecz życzliwe oczy. Westchnąłem i uznałem, że muszę się mu wygadać.
- Fatalnie. - rzekłem cicho i opuściłem głowę, a twarz zakryła mi moja blond grzywka
- Byłem u ciebie przed chwilą. - powiedział Albert czym mnie zaskoczył - Mieliśmy się dziś spotkać, nie pamiętasz?
Rzeczywiście, wyleciało mi z głowy. Przez to zamieszanie z mamą, Jeffem i przeprowadzką nie myślałem już o niczym.
- Powiedzieli ci coś? - zapytałem zaciekawiony
- Nie, tylko tyle, że mam ciebie tutaj szukać.
Pewnie i tak by wiedział. Przychodziłem tu dosyć często. Jak by to dziwnie nie brzmiało, to moim ulubionym miejscem stał się cmentarz.
Mam dziwne preferencje.
Nastała cisza. Albert pewnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Ja bałem się mówić mu, że po tym tygodniu być może już się nie zobaczymy.
W końcu się przełamałem.
- Wyprowadzamy się, Albert. - wyszeptałem łamiącym się głosem i ponownie spojrzałem mu w twarz - Daleko, do Anglii. Za tydzień mnie tu już nie będzie
Albert był zaskoczony, to na pewno.
- Ale... - zaciął się - Po co?
- Jeff znalazł tam pracę. Nawet nie chcę wiedzieć jaką.
Kopnąłem kamyk leżący obok mojej nogi.
- Więc za tydzień się już nie zobaczymy? - zapytał mnie a ja poklepałem go po plecach
- Nie zapominaj, że mamy przecież messa, discorda. Teraz wszędzie będziemy mogli się zobaczyć
Zamilkł na chwilę i spojrzeliśmy na siebie. Obaj płakaliśmy. Byliśmy bardzo rozemocjonowani. Znaliśmy się od kołyski, a teraz miały nas dzielić setki kilometrów.
- Racja. - powiedział Albert i uśmiechnął się ocierając wierzchem dłoni łzy - Ale przez internet nie będę mógł zrobić tego.
Rzucił się na mnie przytulając mocno. Czułem się, jakby dusza miała mnie opuścić, ledwo mogłem oddychać.
- Zluzuj, Albert. - szepnąłem lecz też się uśmiechałem i odwzajemniłem uścisk.
- Będę tęsknił, Chris. - powiedział, a ja słyszałem jego szloch - Obiecaj, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Obiecuje, Al. - powiedziałem i puściliśmy się
Dochodziła 22. Musiałem już iść do domu, bo mama mogła się o mnie martwić.
- Spotkamy się jeszcze na tygodniu, co nie? - zapytał Albert
- Mam nadzieję. - odparłem - Teraz muszę już iść. Mama może już dzwonić po policję.
Chociaż... Jeśli policja zostawi mnie na dołku choć chwilę dłużej niż ten jebany tydzień mógłbym na to puść.
- No to cześć, Chris! - krzyknął Albert i odbiegł
- Siema! - odkrzyknąłem - Zgadamy się przez internet!
Byłem praktycznie pewien, że szum wiatru i szelest gałęzi układa się w jasne przesłanie: Będzie dobrze, Chris.
Teraz wierzyłem w to coraz mniej.
CZYTASZ
Case of love
Teen FictionKim jestem? Młodym chłopakiem, chcącym tylko dobrze się uczyć? Nastolatkiem, szukającym miłości na całe życie wśród ludzi bez planów na najbliższy tydzień? Dzieckiem mojej mamy, która chce dla mnie jak najlepiej? Nadal nie wiem. Tylko jedno jest pew...