Gdy penetracja bazy Inferno skończyła się Kira i Heran rozeszli się. Od rana w Kirai były przygotowania do imprezy na zakończenie roku. Każdy miał jakieś zajęcie, jedni przygotowywali stoły w głównej sali, drudzy pożywienie i picie, zaś trzeci brali już 3 przerwę.
Alise stała sama przy schodach na piętrze obok siłowni, Kira podszedł do niej.
Kira - Gdzie wszyscy? - Zapytał swobodnie.
Alise - Zajęli się sobą. - Odpowiedziała zdecydowanie nie w humorze.
Kira - Stresujesz się tym? - Zapytał przejętym i chętnym do pomocy głosem.
Alise - Na pewno ją zobaczę. Coraz bliżej jesteśmy Neverno a na czele stoi moja matka. Jestem pewien że nas również będą chcieli zaatakować. - Powiedziała zagubiona.
Kira - Jak to dokładnie z nią było? - Zapytał i złapał się barierki obok niej.
Alise - Urodziłam się a ona już tam dowodziła, nigdy nie miała dla mnie czasu ani choć troszeczkę zainteresowania własną córką. Czułam że jestem tak jako jakiś gość albo że znalazła mnie na ulicy gdzieś. Ojca nawet nie pamiętam bo widziałam go chyba tylko przy porodzie z jej opowieści i narzekania na niego. A tak to w naszym mieszkaniu co miesiąc był jakiś inny facet. Uciekłam od niej i jak widać się mną nie przejęła, jakiś czas później dostałam zaproszenie od Kirai. - Opowiedziała niechętnie.
Kira - Możemy częściej gadać jeśli masz ochotę, widzę że długi czas nie miałaś się do kogo odezwać. - Powiedział trochę ciszej.
Alise - Dziękuję na pewno skorzystam. - Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w stronę Kiry.
Kira poszedł zobaczyć co u innych.
Lali - Uuuu ktoś tu chyba zarywa do Alise! - Krzyknął razem z Diego na dole ukryci za schodami.Kira - Zamknijcie się! Nic z tych rzeczy idioci! - Powiedział oburzony.
Diego - Dobra nie spinaj się już. - Powiedział roześmiany.
Kira - Weźcie się za coś. - Powiedział po czym odszedł zamyślany.
W tle w sali głównej zrobiło się zbiorowisko przy jednym ze stolików.
Przy stoliku Andre i jakiś losowy inny członek Kirai grali razem w chińczyka.
Wooah!!! - Rozległ się krzyk wszystkich wokół gdyż Andre wyrzucił 6 oczek na kostce.
Leon - Rusz się tym 2 pionkiem, jest bardzo możliwe że ci go zbiję a tak mu uciekniesz. - Doradzał chłopakowi.
Gra trwała a po czasie jego przeciwnik miał już 3 pionki w domu i był już blisko, natomiast Andre miał też 3 pionki lecz dopiero zaczął ostatnie okrążenie.
? - Chyba już nie masz szans, hehe. - Powiedział pewny siebie.
Andre - Ta? To pa tera. - Powiedział po czym złapał za kostkę.
6! - Wykrzyczała publika a Andre ruszył do przodu.
6!! - Znowu krzyknęła a Andre był coraz bliżej przeciwnika.
6!!! - Wykrzyczeli wszyscy a Andre zbił przeciwnika.
Następnie przeciwnik Andre nie potrafił wyrzucić 6 oczek i wyłożyć na nowo swojego pionka kiedy nasz Andre z pomocą Leona wygrał grę.
W tym czasie Kira dotarł do swojego pokoju blisko niego słyszał jakieś śmiechy postanowił poszukać źródła dźwięku. Chodził po pokojach wsłuchując się. Po czasie znalazł ten pokój.
? - A może tą? - Zapytał kobiecy głos.
Jane - No pasuję ci. - Powiedziała miło.
Rosie - Ale czy będzie pasować do tych spodni? - Zapytała nie pewna.
Jane - Myślę że tak ale właściwie po co my się tak szykujemy na to? - Zapytała spokojnie.
Rosie - No żeby po prostu ładnie wyglądać, dla siebie i dla nas nawzajem. - Powiedziała śmiejąc się na koniec.
Jane - Dla mnie we wszystkim ślicznie będziesz wyglądać. - Powiedziała lecz nagle Jane i Rosie usłyszały coś za drzwiami.
Rosie - Kto to?! - Krzyknęła zdenerwowana lecz gdy otworzyła drzwi nikogo nie było.
Oprócz Kiry tuż przy wyjściu z pokoi dla członków Kirai.
Kira - Byłem bliski śmierci.. - Powiedział sam do siebie łapiąc powietrze.
W tym czasie Celina rozmawiała z Elizabeth i Bardem.Celina - Jak to jest zajmować się taką bandą idiotów? - Zapytała szczerze.
Elizabeth - Prawda taka że główny czas spędzam w moim laboratorium. - Powiedziała lekko zawstydzona brakiem ingerencji w grupę.Bard - A u mnie nie ma problemu z niczym bo rzadko kiedy ktoś mi się postawi. - Powiedział pewien siebie niskim głosem.
Nagle w Barda wbiegło jakiś dwóch chłopaków. Bard spojrzał na nich krzywo a ci odrazu zaczęli przepraszać i z podkulonym ogonem uciekli.
Bard - Sama widzisz, jeden silni chłop jakiego znam to Hektor. - Powiedział przypominając sobie jego misję wraz z nim.
Hektor w tym czasie był na siłowni z Tiną.
Tina - Stawiam ci jedzenie na mieście na to że nie weźmiesz 200 kilogramów na klatę. - Powiedziała ocierając pot z czoła.
Hektor - Ja nie wezmę? - Powiedział po czym zaczął nakładać na sztangę płyty.
Hektor - Szykuj już pieniądze. - Powiedział i położył się na desce.
Hektor bez problemu złapał za sztangę i położył ją sobie na klatce piersiowej. Gdy już miał ją podnosić Tina usiadła na niej. Z trudem i braku tlenu Hektor podniósł sztangę nawet z Tiną siedzącą na niej.
Hektor - Za to coś drogiego biorę. - Powiedział łapiąc powietrze.
Tina - Okej, zakład to zakład. - Powiedziała lekko uśmiechnięta.
Hektor - Dobra zbierajmy się, jeszcze trzeba się ogarnąć a już 20 jest. - Powiedział i razem opuścili siłownię.