Promienie bladego słońca wpadły do pomieszczenia przez lekko uchylone okno dachowe, oświetlając poddasze domu o typowo słowiańskim wystroju. Drewniane ściany i specyficzne firanki oraz meble jeszcze z czasów PRL-u nadawały pomieszczeniu nostalgicznego i typowo polskiego klimatu. Witek już dawno wstał, siedział na kanapie i czytał książkę. Maksim zaś obudził się znacznie później, z powodu kolejnej nieprzespanej nocy i męczących go snów związanych z przeszłością. Przetarł zmęczone oczy i podniósł się, spoglądając na drugiego chłopaka i rozglądając się po pomieszczeniu. Przez najbliższe kilkanaście sekund nie dochodził do niego fakt, że nie spał w opuszczonym, zimnym budynku, a w zwyczajnym domu o dobrych warunkach, należącym do jego nowej znajomej. Zastanawiał się, jakie głupoty musiał gadać przez sen. Miał nadzieję, że nie mówił nic podejrzanego przy Witku i że ten go nie usłyszał. Mało tego brakowało, żeby jeszcze w Polsce dowiedzieli się o jego przeszłości. I nie miał tu na myśli przynależności do rosyjskiej armii oraz utracie rodziny. Tu chodziło o coś bardziej mrocznego. O sekret, który Raskolnikov planował zabrać ze sobą do grobu i jeszcze dalej. Nikt nie miał prawa się dowiedzieć.
- Co się tak gapisz? Wiesz jakie głupoty pierdoliłeś przez sen? - odezwał się Witek, podnosząc wzrok znad książki.
- Co? - Rosjanin zmarszczył lekko brwi, kierując wzrok na bruneta.
- Gówno. Najpierw gadałeś o jakichś bombowcach i wojnie. Obudziłeś się w środku nocy gdy samolot przelatywał nad domem i panikowałeś. - odpowiedział niższy chłopak, odkładając książkę na półkę i wstając z miejsca. Zaczął ścielać łóżko. Nie chciał zostawić syfu u przyjaciółki, u której poprzedniej nocy przenocował. Chciał szybko uciec do domu i uniknąć śniadania. Był pewien, że babcia Alki już dawno coś przyrządziła. Miał nadzieję, że wymknie się niezauważony.
- To tylko sny - rzekł po chwili milczenia i założył na siebie bluzę i jakieś luźne jeansy leżące na fotelu. Wcześniej ich tu nie było, prawdopodobnie ktoś przyniósł mu nowe ubrania.
Przez cały czas kłamał, że nie rozumiał rozmowy. Doskonale rozumiał, o czym ten mówił. Ale wykorzystywał ten fakt, że był obcokrajowcem i udawał, iż nie pojmował większości konwersacji swoich nowych przyjaciół. A gdy ktoś pytał go o coś niewygodnego, po prostu odpowiadał pytająco "co?" z aktorskim zdziwieniem i nieogarniętym wyrazem twarzy. Nikt do tej pory się nie domyślił.- Czy aby na pewno? Darłeś się i panikowałeś, że policja cię szuka. Przynajmniej tyle zrozumiałem z tego demonicznego języka jakim jest ruski.
- Aha... Po prostu sen. - wzruszył ramionami i wstał z kanapy, kierując się w stronę schodów, żeby zejść na dół i udać się do kuchni. Planował napić się kawy żeby jakoś zacząć normalny dzień i w miarę możliwości funkcjonować o choćby minimalnej ilości energii.
- Z tobą się nie da dogadać. Ale dzięki, że wczoraj mi pomogliście razem z Alką - brunet poszedł za nim i oboje zeszli po schodach, przechodząc przez pokój wspomnianej dziewczyny, ponieważ to z tym pomieszczeniem łączył się strych. Jednak jasnowłosej tam nie było. Prawdopodobnie już dawno wstała.
- Net problem - szatyn odpowiedział po rosyjsku i udał się do kuchni. Akurat ten zwrot był zrozumiały dla Witka, ponieważ był podobny do jego polskiej wersji.
Maksim usiadł przy stole, kładąc łokieć na blacie i opierając głowę na dłoni. Nie chciał za bardzo się rządzić i grzebać po szafkach. Było mu wystarczająco głupio przez to, że zamieszkiwał bazę paczki przyjaciół i wyjadał im zapasy. W kuchni, przy zlewie siedziała pani Zofia, na małym taborecie. Obierała ziemniaki i nuciła jakąś melodię. Szafka pod umywalką była otwarta, a obierki lądowały w koszu. Odwróciła się, zauważając chłopaków, a na jej twarzy zagościł przyjazny uśmiech. Odeszła na chwilę od swojej pracy i podeszła do miejsca, przy którym siedzieli.
CZYTASZ
𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲
Mistero / ThrillerRok 2002. Choć PRL skończył się już ponad dekadę temu, postkomunistyczne gmachy w bloków wciąż ozdabiają martwe, wyblakłe ulice polskich miast. Grupa pracownicza żyje swoim życiem zarabiając marne pieniądze, zaś niektórzy wychowują dzieci, powielają...