ZARYA ZAPUKAŁA DO DRZWI.
Szczerze miała dość tego dnia, a przede wszystkim wydarzeń sprzed ostatnich dwóch godzin. Walka z szakalem i świadomość, że nie mogła polegać w żaden sposób na pomocy Posejdona, całkowicie ją wykończyły. I w pewien sposób przeraziły, bo po raz pierwszy zostawała bez opieki. Gdy spełniała kolejne zadania od bogów, kiedy walczyła i skazywała kolejne dusze na wieczne cierpienie, zawsze czuła obecność swojego opiekuna obok siebie. Teraz nie miała nawet tego i już zaczęła za tym tęsknić. Mogła wypierać się tego, jak mogła, ale nic nie mogło zmienić faktu, że traktowała Posejdona jak ojca, którego tak naprawdę nigdy miała. Nigdy nie miała za złe swojej matce, że ta odeszła od swojego pożal się męża, bo ten był zdecydowaną kanalią i Zarya cieszyła się, że tak naprawdę nigdy nie musiała mieć z nim do czynienia. Dlatego podwójnie doceniała stosunek Posejdona do niej i rozumiała, że tak zdecydowanie powinna wyglądać relacja ojca z córką. Bóg troszczył się o nią, chociaż wcale nie musiał tego robić. Mógł zostawić ją w spokoju i pojawiać się tylko wtedy, gdy to konieczne, a on wręcz uprzykrzał jej życie, prawie każdego dnia. Zawsze mu to wytykała, drażniła się z nim i żartowała, ale teraz tak naprawdę rozumiała, ile to wszystko dla niej znaczyło.
Zamek otworzył się, a w szeroko otwartych drzwiach stanął Marc, ubrany w sportową koszulkę i zwykłe jeansy. Zarya nawet w stanie kompletnego zmęczenia mogła dostrzec to, że był przystojny. Na zupełnie inny sposób, niż Steven, chociaż dzielili wspólnie ciało. Ewidentnie chodziło o aurę, którą się otaczali. Gdy Steven przyciągał swoją empatią i serdecznością, tak Marc cechował się zdecydowaną pewnością i siłą.
— Ciągle nie dałaś sobie spokoju? — Powiedział na przywitanie, a ona westchnęła ciężko.
— Słuchaj, Marc — przetarła oczy palcami i uniosła na niego swoje spojrzenie. — To był długi dzień. Pełen niezaplanowanych wydarzeń i naprawdę nie chcę się z nikim jeszcze sprzeczać, czy kłócić. Możemy porozmawiać, jak ludzie?
— Chyba nie mamy innej możliwości, prawda? Zwłaszcza że sama mówiłaś, że nie dasz mi spokoju.
Była zaskoczona, że pamiętał jej wczorajsze słowa, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Marc wpuścił ją do środka i to było aż dziwne, że znajdywała się w tym mieszkaniu zaledwie kilka godzin temu. W tym czasie wydarzyło się tyle, jakby co najmniej minął tydzień. Zarya jednak nie oparła się temu, by trochę się rozglądnąć, bo poprzednim razem nie miała na to czasu. Mieszkanie nie było duże, ale było widać, że to Steven w nim mieszkał. Regały z książkami tworzyły małą biblioteczkę, a w akwarium pływała złota rybka. Dalej znajdywała się sypialnia i chociaż wydawało się jej dziwne, że w pomieszczeniu znajduje się duży słój z piaskiem, tak nie miała zamiaru ani naruszać danej przestrzeni, ani nawet o to pytać.
Dopiero po chwili zobaczyła, że na stole leżała zapakowana torba, a obok wszystkie potrzebne dokumenty do podróży.
— Jedziesz gdzieś? — Zapytała, wskazując palcem na widoczny paszport.
— Do Kairu — wyjaśnił. — Gdybyś uciekła ze skarabeuszem, tak jak powinnaś, zamiast ratować tyłek Stevena, tak wcale bym nie musiał.
— Przepraszam? — Wyjąkała z trudem.
— Harrow ma skarabeusza, bo postanowiłaś bawić się w superbohaterkę mimo tego, że kompletnie nie wiedziałaś, co masz robić. Myślisz, że jak założysz jakiś super kostium, to wiesz już wszystko o walce i zabijaniu?
Oczy Zaryi rozszerzyły się coraz bardziej, z każdym usłyszanym słowem. Niespodziewany słowny atak był ostatnią rzeczą, o której mogłaby pomyśleć, że wydarzy się jeszcze dzisiejszego dnia. Chciała się bronić, odeprzeć te zarzuty i powiedzieć, że to nie prawda, ale coś ją powstrzymywało. Jej usta ułożyły się w delikatne O, tak jakby chciała się odezwać, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Bo w gruncie rzeczy wiedziała, że Marc miał rację. Jednak zdawała sobie sprawę również z tego, że nie mogła postąpić inaczej. Nawet jeśli teraz musieli mierzyć się z konsekwencjami jej zachowania.
CZYTASZ
GODS WARRIOR [1], moon knight
ФанфикZarya Prescott od siedmiu lat walczyła w imię greckich bogów. Zawsze działała sama. Do czasu, gdy została wysłana, by pomóc powstrzymać wskrzeszenie jednej, szalonej egipskiej bogini. moon knight au! część I serii oprawa graficzna by cudowna @mar...