imagine; „myślisz, że chciałam mieć taką matkę jak ty?"
TW! przemoc psychiczna
DAMIANO
Moja dziewczyna nie miała ani chwili odpoczynku przed psychiczną manipulacją jej matki. Już po raz kolejny, kiedy odwiedzałem Marleigh, ta stara prukwa nie przestawała na nią krzyczeć. Nawet nie mogłem jej obronić, bo według Callie nie zasługiwała na tego typu pomoc. Naprawdę pragnąłem móc ją uderzyć i na nią nakrzyczeć, żeby zobaczyć, czy to takie rzeczy ją kręcą. Jeżeli nie, oznaczało to, że była naprawdę pokręcona. Moim zdaniem chodziło o tę drugą opcję, bo inaczej nie wrzeszczałaby na swoją córkę dosłownie co trzy minuty i to kompletnie bez powodu.
– Nadal na nią krzyczy? – Thomas na chwilę przestał uderzać głową o stół, aby zadać to pytanie.
Zmęczony pokiwałem głową, przecierając twarz dłońmi. Musiałem się jakoś rozbudzić, ponieważ zbliżała się północ, a Callie nadal znęcała się nad swoją córką, która przecież była pełnoletnia.
– Tak. Nieustannie od dwudziestej drugiej – odpowiedział Ethan. Oboje zaśmialiśmy się z tego, jaki cierpliwy był chłopak. W końcu musiał męczyć się z naszą czwórką każdego dnia.
– Kurwa mać, jeżeli jutro to wrzeszczenie się powtórzy, będę naprawdę zaskoczona – jęknęła Vic, również przecierając twarz. Nie chciała zasnąć, bo kiedy Callie w końcu zaśnie po takich ilościach alkoholu, wszyscy zamierzaliśmy pocieszać Marleigh.
– Mówimy tak każdego wieczoru, a jednak to zawsze się powtarza.
Pozostali kiwnęli głowami.
– Miejmy nadzieję, że tym razem faktycznie zamknie mordę – burknął Thomas i wrócił do uderzania głową o stół.
– Wiem, Thomas, Marleigh też ma taką nadzieję. – Victoria położyła dłoń na blacie, aby chłopak nie zrobił sobie krzywdy.
Dopiero wpół do pierwszej w nocy krzyki ucichły. Pocieszaliśmy Marleigh dokładnie przez trzydzieści minut i piętnaście sekund, a kolejne dwadzieścia zajęło nam zaśnięcie. Wszystko po to, by za trzy, może cztery godziny powtórzyć cały cykl.
Kiedy zegar wybił ósmą rano, usłyszeliśmy, jak Callie wrzeszczy na swoją córkę, by wstawała i zrobiła jej naleśniki, jakby była pięciolatką. Jako że Marleigh już się obudziła, my najwidoczniej również nie mogliśmy pospać dłużej, bo byliśmy gośćmi w „jej" domu. W rzeczywistości był to dom mój i Marleigh, do którego Callie przeprowadziła się nieproszona.
Jednak zauważyłem, że tym razem Marleigh nie była tak posłuszna swojej matce jak zwykle. Zazwyczaj przykładała się do wszystkiego, co tylko miała nakazane, a teraz wykonywała wszystko niechętnie. Callie zszargała jej nerwy do granic możliwości i widać było, że lada chwilę wybuchnie. Lecz chyba żadne z nich nie było gotowe, by to wydarzyło się o ósmej trzydzieści rano.
– MARLEIGH, GDZIE SĄ MOJE NALEŚNIKI, TY GÓWNI...?!
– ZAMKNIJ SIĘ, MAMO!
– Co powiedziałaś, ty niewdzięczna szmato?!
Twarz Callie zrobiła się cała czerwona, a jej córka jedynie się zaśmiała.
– Powiedziałam, żebyś się zamknęła. Ogłuchłaś już przez to krzyczenie od dwudziestu lat? – Mówiąc to, przekręcała naleśniki na patelni, jakby nic takiego się nie działo.
– NIE MÓW TAK DO SWOJEJ MATKI, TY NIEWDZIĘCZNA GÓWNIARO!
Marleigh mimowolnie parsknęła śmiechem.
– Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ?! JESTEM TWOJĄ MATKĄ, MASZ MNIE SZANOWAĆ!
Dziewczyna odłożyła szpachelkę oraz wyłączyła kuchenkę, aby przypadkiem nie spalić domu, a następnie odwróciła się do swojej matki.
– Śmieję się, bo powinnaś być moją matką, a nie potrafisz nawet zająć się dzieckiem bez wrzeszczenia. Nie muszę nazywać cię matką ani cię szanować. W końcu ty zapomniałaś o tym, by szanować mnie.
Normalnie Callie by już spoliczkowała swoją córkę, lecz tym razem cofnęła się o kilka kroków, choć nikt jej nawet nie tknął.
– BO MOŻE NIE CHCIAŁAM TAKIEJ CÓRKI JAK TY! LENIWEJ, NIEUTALENTOWANEJ, PO PROSTU TAKIEJ! BRZYDKIEJ, NIEMIŁEJ, SZMATY, DZIWKI! MOŻE CHCIAŁAM DOKONAĆ ABORCJI!
Byłem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo to musiało zaboleć Marleigh.
– A myślisz, że chciałam mieć taką matkę jak ty? – odgryzła się dziewczyna bez żadnych emocji. – Skoro tak bardzo nie chciałaś takiej córki jak ja, to dlaczego nie dokonałaś tej aborcji, o której mówisz każdego dnia, odkąd tylko zaczęłaś na mnie krzyczeć?
Marleigh skrzyżowała ramiona na piersi, robiła się coraz bardziej wściekła.
– Może jest powód, dlaczego taka jestem. Może z jakiegoś powodu jestem leniwa, nieutalentowana, po prostu taka, brzydka, niemiła, czemu jestem szmatą i dziwką. Pomyślałaś, że to przez fakt, iż jesteś moją matką i odziedziczyłam po tobie te cechy?
Podeszła bliżej swojej matki, która nie pojmowała, co się dzieje.
– Ty ciągle mówisz, że nie chciałaś takiej córki, a kto powiedział, że ja chciałam taką matkę? Kto powiedział, że chciałam być napastowana od piątego roku życia? Kto powiedział, że chciałam każdej nocy przed snem płakać, bo tylko ty mi zostałaś po śmierci ojca? Kto powiedział, że chciałam robić sobie krzywdę, kiedy tylko znajdowałam się w takiej sytuacji? Kto powiedział, że chciałam być twoją córką? Kurwa, kto?!
Z każdym słowem coraz bardziej się do niej zbliżała.
– Czy nie byłam dla ciebie wystarczająca po tym, jak tata umarł? I nawet nie mów, że tak okazujesz smutek! Nie ma poprawnego sposobu na cierpienie, ale jeżeli przyzwyczaiłaś się do znęcania się nad swoją córką, to zasługujesz jedynie na to, by zgnić pod ziemią. Nie zasłużyłaś na tatę. Kto by pomyślał, że po jego śmierci zamienisz się w Lucyfera? Mam dość tego, że każdego dnia na mnie wrzeszczysz, a ja nie mam odwagi się ci postawić. Nie powinnam była znosić tego tak długo! Powinnam doświadczyć łatwego dzieciństwa, mieć kochającą matkę, która pomogłaby mi z tym, co czułam po stracie ojca, a jednak ona zamieniła się w alkoholiczkę i oprawczynię! Od dzisiaj nie jesteś już częścią mojego życia i nigdy nie poznasz swojego wnuka... Bo niespodzianka, Damiano, jestem w ciąży i faktycznie chcę urodzić to dziecko, w odróżnieniu od tej starej jędzy, która nie chciała mnie!
Nagle Marleigh rzuciła na stół pozytywny test ciążowy, a ja razem z przyjaciółmi niemalże zakrztusiliśmy się własnymi ślinami. Że co? Moja dziewczyna była w ciąży?!