Jude: Tylko wróć, proszę, z tego spotkania wcześniej. I nie pij. Nie za dobrze się czuję.
Cardan: Dobrze, za niedługo wrócę, skarbie. Poczekaj na mnie, położymy się razem spać.
Jude: Trzymam cię za słowo.
*mijała godzina za godziną, Jude czekała na męża, ale nie zjawiał się, jak prosiła. Siedziała zrezygnowana na krześle, opierając łokcie o stół. Źle się czuła, ale nie na tyle, by odejść i odpuścić*
Jude: I na co ja liczyłam... Mogłam przewidzieć, że mnie oleje. Jak zwykle zresztą.
/Następnego dnia\
*Cardan wchodzi do domu, konkretnie do kuchni, napija się porządnej szklanki wody. Z szafki wyjmuje ser, który je bez krojenia. Do środka wchodzi jedna z licznych służek, w ręku ma mokrą szmatkę i dzban wody*
Służka: Dzień dobry. Król nie u Królowej?
Cardan: Właśnie do niej szedłem. Muszę ją przeprosić.
Służka: Królowa leży w swojej sypialni, właśnie od niej wróciłam. Zemdlała...
Cardan: Co zrobiła? Dlaczego od razu nie powiedziałaś?!
Służka: Niech Król mi wybaczy...
Cardan: Przepraszam, to znaczy daj mi przejść!
*Cardan wybiegł jak strzała, skacząc co trzeci stopień do ich sypialni. Jego żona spała, obok niej siedziała Bomba, przy oknie, odwrócony tyłem, stał Karakan*
Cardan: Co z nią?
Karakan: Gdzieś ty był? Wybacz, że nie zwracam się "per król" ale myślę, że w tej rozmowie to zbędne.
Cardan: Nie muszę mówić, gdzie byłem.
Karakan: A powinieneś! Bo gdyby nie Bomba, z Jude mogłoby być gorzej! Leżała na podłodze dobrych kilka godzin!
Bomba: Uspokój się, Karakan. Najważniejsze jest to, że Jude nic nie jest. Ma spokojny oddech, dobry rytm serca. Powinna się obudzić za chwilkę.
Cardan: To moja wina, szlag.
Karakan: Oczywiście, że to twoja wina, pacanie!
Bomba: KARAKAN.
Bomba, po chwili: To nie twoja wina, Cardan. Nie mogłeś wiedzieć, że się źle czuła. No i nie możesz i nie dasz rady ciągle przy niej być.
Cardan: Właśnie wiedziałem. Obiecałem jej, że wrócę wcześniej, położę się z nią spać. Czekała na mnie, aż w końcu upadła z wycieńczenia... Zawaliłem po całości.
Bomba: Zostawimy cię z tym poczuciem winy wraz z żoną. Widzisz? Właśnie się budzi.
*Karakan i Bomba wyszli. Cardan, usiadł na brzegu łóżka, ujmując dłoń ukochanej i całując jej wnętrze*
Cardan: Wybacz mi, słońce, obiecałem, że wrócę wcześniej, ale jak zwykle wkręciłem się w picie i... i... Gdybym wrócił, jak prosiłaś zapewne bym ci od razu pomógł, bym cię ewentualnie doprowadził do łóżka, ale... Ale mnie zabrakło, bo... bo piłem z biesiadnikami! Nakrzycz na mnie, proszę. Rozkaż mi, żebym się ciebie słuchał. Proszę, zasługuję na to. Nawet jeśli to trzeba znów ci przysięgnę oddanie na rok i dzień!
Jude, słabym głosikiem: Cardan? To ty tak się rozwodzisz i pleciesz głupoty?
Cardan: Tak, to ja, skarbie. To ja. Już ci lepiej?
Jude: Lepiej, a i owszem. Przynamniej odespałam za te wszystkie czasy... A ty się świetnie bawiłeś na biesiadzie?
Cardan: Już mnie nie potępiaj, wiem, że źle zrobiłem. Albo nie, ciągle do mnie mów. Źle zrobiłem, źle, źle, źle!
Jude: Już się uspokój, nie raz mdlałam. Poza tym słyszałam całą rozmowę.
Cardan: Obiecuję ci, że to się nie powtórzy.
Jude: Wierzę. Chodź, połóż się obok mnie. Stęskniłam się.
Cardan: Już jestem do twojej dyspozycji, skarbie.
CZYTASZ
Okrutny Książę ~ Talksy
FantasíaNiedawno skończyłam czytać trylogię "Okrutnego Księcia", "Złego Króla" i "Królowej Niczego" i natchnęło mnie do napisania, a właściwie tłumaczenia, talksów z Cardanem i Jude, od czasu do czasu, jeśli coś wymyślę, napisze coś swojego, nie zabraknie r...