Rozdział X

176 2 0
                                    


***

Kolejne dni przeleciały w zawrotnym tempie. Harvey i Altair ciągle chodzili na swoje szlabany, chociaż już ze zniecierpliwieniem odliczali dni do końca. Altair nie mógł pozbyć się z głowy tajemniczej dziewczyny, z którą jednego dnia przyszło mu odbywać szlaban. I choć widywali się na niektórych zajęciach, to wciąż nie wiedział jak ma na imię, bo okoliczności do jakiejkolwiek rozmowy niestety nie były sprzyjające. Owszem, widywał dziewczynę często w bibliotece, jednak zwykle była ze swoją koleżanką, a stwierdził, że nie znając nawet jej imienia nie będzie próbował do niej zagadywać. W końcu jednak musiał przyznać, że dziewczyna mu na tyle zawróciła w głowie, że musiał w końcu wdrożyć w życie plan awaryjny.

- Proszę! - odezwał się zza drzwi głos Cemerie, a Altair wszedł do środka.

- Dobry wieczór, pani profesor - przywitał się radośnie, a Cemerie uniosła brew. 

- Dzisiaj Twój szlaban nadzoruje profesor Tockerbelly. 

- Ja w innej sprawie - uśmiechnął się i usiadł na krześle na przeciwko ciotki - Pamiętasz może, jak podczas któregoś z moich szlabanów towarzyszyła mi pewna Krukonka?

- W rzeczy samej.

- No więc... - zaczął, wyjmując z torby pióro - Zostawiła to. I chciałbym jej to oddać. Ale nie znam nawet jej imienia. A wiesz... głupio tak zagadywać, nie wiedząc jak się nazywa.

Cemerie przesunęła stos esejów piątoklasistów na bok i uśmiechnęła się złośliwie. 

- Zostawiła pióro, co?

- No... jak widać - zaśmiał się, chociaż po minie ciotki już wiedział, że ta coś podejrzewa.

- A od kiedy to Ty jesteś taki uczynny, co? 

- Od zawsze - wyszczerzył zęby. 

Cemerie zaśmiała się, ale postanowiła pomóc synowi przyjaciółki. Doskonale wiedziała, że chłopakowi musiała się spodobać Krukonka, jednak stwierdziła, że zostawi to dla siebie. W końcu chęć poznania bliżej dziewczyny nie była niczym złym, a wręcz przeciwnie.

- Camila. Camila Linares. 

- Dzięki, profesorko - rzucił radośnie - A nie dałoby się przypadkiem nieco skrócić tych szlabanów? Ten ostatni tydzień moglibyśmy odpuścić może, co?

- Chcesz negocjować o tydzień, tak? - zapytała, udając przejętą.

- Dokładnie.

- No to mogę zaproponować tydzień dłużej, co Ty na to? - uśmiechnęła się złośliwie. 

- To ja jednak już odbębnię ten szlaban do końca.

- No i super. A teraz już zmykaj oddać to pióro. 

- Dzięki - pożegnał się i wyszedł z gabinetu. 

***

- No dobra, kremowe piwko wchodzi idealnie, ale czas teraz na szlaban - wystękał Harvey, wstając z kanapy - Jest piątek, więc domyślam się, że mamuśka też nie będzie chciała tu siedzieć do nocy, więc poczekajcie na mnie z otwarciem czegoś mocniejszego. Szlaban Altaira też powinien skończyć się wcześniej, w końcu poszedł na niego już pół godziny temu.

- Masz jeszcze sporo czasu - zauważyła Casie - Gdzie się tak spieszysz?

- Idę jeszcze do kuchni zwędzić trochę żarcia - odparł, zabierając winogrono ze stołu, po czym wyszedł z Pokoju Wspólnego.

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz