🥀~Rozdział 40~🥀

72 19 4
                                    

🥀~Wyjście~🥀

Perspektywa Dawey

Nigdy nie sądziłem, że ktoś będzie na tyle dobry i mi pomoże. Myślałem, że będę musiał odliczać długie lata, żebym mógł wyjść na wolność. Kiedy zobaczyłem strażnika, który szedł w moją stronę, a później pozwolił mi wyjść. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć, a gdy powiedział, że ktoś zapłacił, żebym mógł wcześniej wyjść... Sądziłem, że to tylko sen, z którego zaraz się obudzę.

Kiedy w końcu wyszedłem na wolność, odetchnąłem z ulgą. Miałem nadzieję, że już nigdy tutaj nie wrócę. Tęskniłem już za swoją córeczką i swoim dawnym życiem.

Na początku nie miałem pojęcia co dalej zrobić, jednak wtedy postanowiłem wrócić do domu. Jednak, kiedy ruszyłem na autobus moje plany się zmieniłem, gdy zwolniło obok mnie auto. Nie byłem pewny czy to było do mnie, ale kiedy zobaczyłem mężczyznę, który się uśmiechał w moją stronę.

— Pan Dawey? — zapytał, a ja kiwnąłem głową, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. — Mam Pana zawieść na lotnisko z skąd Pan poleci do Hiszpanii na finał programu, w którym bierze udział Pańska córka.

Na jego wypowiedź pomrugałem oczami. Naprawdę nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Kto był tak dobry i życzliwy?

— To musi być na pewno pomyłka —wyznałem.

— Skąd, dostałem wytyczne, żeby odebrać Pana, gdy wyjdzie Pan z więzienia — powiedział kierowca, a ja nie pewnie wsiadłem.

Cieszyłem się bardzo, że w końcu zobaczę Anikę, cały czas o niej myślałem. Byłem z niej naprawdę dumny. Wierzyłem, że zajdzie tak daleko. Miała ogromny dar.

Kiedy zajechaliśmy, dostałem bilet i ruszyłem na odprawę. Czułem się niezbyt komfortowo, kiedy ludzie na mnie krzywo patrzyli. Chociaż nie dziwiłem im się, byłem w szarych dresach. Gdy zasiadłem szczęśliwie na swoim miejscu obserwowałem krajobraz za oknem, kiedy wylecieliśmy.

Stresowałem się strasznie tym wszystkim. Gdy wylądowaliśmy, nie mailem pojęcia co mam dalej robić. Nigdy nie byłem za granicą...

— Dobrze Ciebie widzieć, stary przyjacielu — powiedział mężczyzna, a ja odwróciłem się w stronę dobiegające głosu.

Zmrużyłem oczy, po czym w końcu zrozumiałem wiedziałem z kim rozmawiam — Nate? To ty? Nie sądziłem, że mnie jeszcze pamiętasz...

— Takich ludzi jak ty, nie da się zapomnieć. Masz naprawdę utalentowaną córkę. Ale później pogadamy. Musimy lecieć, za niedługo finał.

Po tych słowach ruszyliśmy do jego samochodu, a potem do hotelu, gdzie mogłem się mniej więcej ogarnąć. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł znów zobaczyć Nate'a.

Kiedy już wyglądałem jak człowiek, była czas, gdy musieliśmy już się zbierać. Usiadłem w rzędzie przeznaczonej dla rodziny i czekałem na swoją córeczkę. Zaczynałem się trochę stresować, byłem ciekawy czy się ucieszy, że jestem...

Jednak, kiedy nasze oczy się skrzyżowały, wiedziałem już wszystko. Wzruszyłem się widząc ją taką szczęśliwą i słysząc jej wspaniały głos.

W końcu mogłem ja po występie spokojnie przytulić do siebie...

****************
Witajcie kochani

Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐆ł𝐨𝐬 𝐧𝐚𝐝𝐳𝐢𝐞𝐢"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz