imagine; chwile żałoby
TW! śmierć
DAMIANO DAVID
– O mój Boże... – Usłyszałam szept Damiano, a następnie huk telefonu upadającego na podłogę, co przestraszyło mnie oraz resztę grupy.
– Co się dzieje, skarbie? – zapytałam zmartwiona, ponieważ to on otrzymywał wieści od mojej mamy na temat zdrowia mojego brata.
– Jaelyn znowu jest w szpitalu, tylko że tym razem mu się pogorszyło. – W jego oczach zbierały się łzy.
– Jak to, Damiano? W-wszystko z nim dobrze?
Miałam wrażenie, że lada chwilę ze stresu dostanę zawału.
– W-właśnie o to chodzi, kochanie...
– O m-mój Boże...
Upadłam na podłogę i zasłoniłam dłońmi usta, domyślając się, co próbował mi przekazać.
– Z-został mu niecały dzień, a potem odłączą go od respiratora.
Damiano powstrzymał szloch, kiedy przyciągnął mnie do swojej ciepłej klatki piersiowej.
– R-rozmawiałam z nim jeszcze niecały tydzień temu... – wyjąkałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że miałam stracić mojego brata, kiedy jeszcze trzy miesiące temu był on drużbą na weselu moim i Damiano.
– Dlaczego mi nie powiedział? Mogłam mu pomóc, mogłam...
– Skarbie, nie mogłabyś mu w żaden sposób pomóc. On i wasi rodzice wiedzieli, że jego czas się skończył i tylko czekał, aż matczyny gen raka i ojcowski gen choroby układu krążenia go dopadną i zabiorą w nieodpowiednim dla nas momencie, ale odpowiednim dla niego. Już nie cierpi. Wszystko będzie dobrze. – Damiano przytulał mnie do siebie.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu, a ja od razu byłam pewna, że nie będzie to nic dobrego. Razem z pozostałymi wymieniliśmy się zaniepokojonymi spojrzeniami, po czym odebrałam komórkę, włączając tryb głośnomówiący.
– Słucham? – wydusiłam.
– Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Leną David?
Kiwnęłam głową, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że przecież mnie nie widziała.
– Tak, to ja...
Przeniosłam wzrok na przyjaciół, którzy wciąż mieli nadzieję na pozytywne wiadomości.
– Pani David, nazywam się doktor Maria i dzwonię z Polikliniki Gemelli, ponieważ jest pani kontaktem alarmowym w sprawie pani brata, Jaelyna Guiliani. Jaelyn nie dożyje do końca dnia, niełlugo będziemy zmuszeni odłączyć go od respiratora...
Moje serce na chwilę przestało bić.
– D-dobrze. C-czy to oznacza, że muszę przyjść się p-pożegnać?
Damiano objął mnie ramionami i oparł brodę na moim ramieniu.
– Tak. Bardzo mi przykro, ale Jaelyn przegrywa walkę z rakiem.
Przez chwilę siedziałam bez ruchu, aż w końcu zaczęłam się ubierać. Pobiegłam w stronę mojego samochodu z Damiano pędzącym tuż za mną. Pozostali postanowili pojechać na miejsce drugim pojazdem.