Rozdział VIII.

689 49 131
                                    

- Chcę, żebyś dzisiaj, teraz był najbardziej samolubny, jak tylko potrafisz.

Sens słów detektywa przez dłuższą chwilę nawet nie był w stanie dotrzeć do mężczyzny. Patrząc na niego, po prostu starał się wydukać jakieś pytanie, które jednak nawet nie wiedział, jak miałoby brzmieć. Zamiar jednak był na tyle oczywisty, że Ranpo nie musiał czekać, aż pisarz w końcu wyrzuci z siebie coś sensownego.

- Po prostu skup się na sobie, dobrze? Tylko na tym, co lubisz albo co jest dla ciebie przyjemne, nie martw się o to, co pomyślę, naprawdę nie masz się czego wstydzić, nie będę cię oceniać - mówił bardzo spokojnie i w zaskakująco kojący jak na niego sposób.

Po tych słowach nachylił się bardzo powoli, przyglądając mu się, w sposób jakby uważnie badał reakcję wystraszonego zwierzęcia i ucałował go delikatnie w usta. Ten jeden pocałunek był niesamowicie czuły i słodki. Edgar aż czuł jak, jego ciało rozluźnia się i wypełnia rozkoszną wręcz słodyczą, a z głowy ulatują wszystkie niepotrzebnie stresujące myśli.

Edogawa tymczasem całował go zadowolony. Nie przyśpieszał ani nie pogłębiał pocałunku, który był przyjemnie słodki i niewinny, pomimo że właśnie siedział na ukochanym całkowicie nago. Tak jak teraz było mu naprawdę dobrze, zastanawiał się, o ile dalej mogliby się posunąć. Nie chciał naciskać, ale mógł spróbować zachęcić ukochanego. Zwłaszcza że ten zdawał się nie mieć nic przeciwko. Oczywiście wiedział, że Allana będzie to prawdopodobnie dużo kosztować, ale zawsze była szansa, że przy odpowiednim podejściu pisarz również się skusi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak kształtowała się ich relacja.

Tymczasem w głowie Poe bezustannie kotłowały się słowa Ranpo. Zupełnie jak zapętlone nagranie, które odsłuchiwał z takim skupieniem, jakby spodziewał się, za którymś razem usłyszeć coś innego, lub doszukać się ukrytego przekazu. Nawet jeśli miał pełną świadomość, że nie było to możliwe.

Pozostawał na tym tak skupiony, że nawet nie docierało do niego, co ukochany właśnie robił z jego ciałem. Ono zdawało się samodzielnie odpowiadać na wszystkie pieszczoty.

Usta jakby w pełni odruchowo odwzajemniały powolny i początkowo bardzo delikatny pocałunek. Edogawa nie doczekał się alarmującej reakcji, nawet kiedy zaczął stopniowo, ale dość intensywnie pogłębiać pocałunek. W momencie, kiedy delikatnie wsunął język do ust ukochanego, ten dalej był zbyt otumaniony, by móc jakoś bardziej się skupić na tym, co właśnie robili.

Kiedy Ranpo odsunął się delikatnie, przerywając tym samym pocałunek, widział jak wargi, pozostają delikatnie rozchylone.

- Już lepiej? - zapytał raczej cicho i bardzo czule. Jednocześnie zaczął głaskać zarumieniony policzek drugiego mężczyzny, samymi opuszkami palców.

Dopiero słysząc te słowa, pisarz się ocknął. Wówczas jego policzki zapłonęły jeszcze bardziej. Jedynie kiwnął szybko głową i odwrócił wzrok, przeklinając w myślach swoją cholerną nieśmiałość i fakt, że czasem aż do tego stopnia nie wiedział, co ze sobą zrobić.

- Masz jakieś plany na jutro? - Edogawa zadał to pytanie tak właściwie tylko po to, aby przerwać ciszę, która pewnie była niezręczna dla Poe.

- Tylko parę spraw do załatwienia, ale nic ciekawego. Czemu pytasz? - mówiąc, przymknął oczy i starał się wyrównać oddech. Ciało mu lekko drżało, a w klatce piersiowej czuł dziwne napięcie, jakby utrudniające oddychanie. Ciężko mu było jednak stwierdzić, czym było ono spowodowane. W końcu niczego się nie bał... chyba...

- Po prostu chętnie bym do ciebie wpadł po pracy - wzruszył ramionami.

Jego dłonie powędrowały na klatkę piersiową pisarza. Jednocześnie znowu usiadł okrakiem na biodrach mężczyzny.

Niezakończony świat [Ranpoe]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz