Trochę spóźniony oneshot na podstawie wydarzeń sprzed kilku dni, jednocześnie mój najdłuższy shot w życiu. Jest trochę chaotyczny, nawet bardzo ale nie wiem czy może być mniej.
Wspomnienia zapisane są kursywą
Miłego czytania !
-------
Ten wieczór zapowiadała się niepozornie. Zakszot szykował się do napadu na galerię sztuki i zajmowali się szukaniem przedmiotów. Tego pamiętnego dnia akurat obrabiali furgony, kiedy zostali nagle zaatakowani przez nieznane im osoby a następnie osoby założyły im na głowy worki w których nic nie było widać. Zostali zabrani w jakieś nieznane im miejsce. Nicolo który bardzo dobrze znał geografię miasta podpowiada im że są gdzieś na dokach, jednak nikt nie był przekonany czy na pewno mu wierzyć. Może Nico kolaborował z porywaczami?
Po dotarciu na miejsce zostało im puszczone nagranie głosu, dla Erwina dziwnie znajomego. Poinformował on ich o tym, że zostanie im wstrzyknięta trucizna która na każdego z nich zadziała inaczej. Nie ma na nią antidotum, a oni nie mają wpływu na to kto i kiedy zginie. Możesz umrzeć ty albo twój brat. Umrzesz dzisiaj albo jutro, lub nigdy i tylko będziesz patrzył jak każdy po kolei umiera. Sama wizja tego była przerażająca.
Myśli Erwina w tym momencie były bardzo sprzeczne i biegały po jego głowie jak oszalałe. Któryś z nich miał zginąć przez truciznę która resztę ma dość mocno uszkodzić. Po chwili poczuł że ktoś wbija mu igłę w ramię. Nie próbował się szamotać bo nie by to nie dało. Był już pogodzony ze swoją śmiercią od dawna przez to czym się zajmował. Jednak nie umiał się pogodzić ze śmiercią każdego innego. Szczególnie Vazqeza. Chłopak był dla niego najważniejszy i nie wybaczyłby sobie jeśli za jego przewinienia on by zginął. Tak, Erwin był prowodyrem każdego morderstwa, i to on był winny każdemu w największym stopniu. Mimo że nie on a Labo zadawał ostateczny cios to Knuckles decydował o planie.
Po chwili poczuł że jest mu zdejmowany worek. Pierwszym co zobaczył było jego przyjaciele, zdenerwowani po tym co usłyszeli. Na twarzy każdego malowała się złość pomieszana ze strachem. Nikt nie chciał umierać a jednocześnie każdy był wkurwiony na tych ludzi.
- Panowie proponuję sprawdzić kasetę - odezwał się pierwszy Kuii - powiedzieli że mamy ja odsłuchać, i lepiej nie przedłużać.
- dobra a mamy tu jakiś odtwarzacz do kastet ? - Zapytał San
- Nie, ale mam na burgerze. Trzeba wziąć kasetę i przewieźć ja tam. Zadzwońcie po Barta, Lucasa i Speedo żeby do nas przyjechali.
Chwilę później na na gps którego wysłali podjechały samochody chłopaków. Wsiedli do nich i kazali im się zaraz kierować na burgersgota. Po dojechaniu na miejsce wbiegli na zaplecze z kasetą i podłączyli ja do starego magnetofonu.
-,,Witam was bardzo serdecznie. Posiadacie tą kasetę co znaczy że została wam wstrzyknięta trucizna. Z medycznych informacji powiem że nie ma na nią antidotum, i na każdego kto ją zażyje działa ona inaczej. Jeden może kaszleć krwią a inny będzie miał problemy z oddychaniem. Kolejny może umrzeć a osobie która na to będzie patrzeć nic się nie stanie. Z problemami z oddychaniem nie mówię prześmiewczo o Labo, on wie coś o tej truciźnie. Nieprawda Michael? Przyznaj się kolegom tak naprawdę czemu nie oddychasz bez maski. Co do naszej tożsamości, bo pewnie was to interesuje. Z tej strony Rick, wam znany jako Equilibrium.
Mówiłem że nie ma antidotum, ale każdemu z was wstrzyknięto inna ilość trucizny. Ta osoba która umrze dowie się o tym na 3 dni wcześniej. Do usłyszenia dla tej osoby a z resztą też się pewnie jeszcze usłyszę, ale w innych okolicznościach. Aha zapomniałam dodać. Macie 5 dni. Dla jednego z was to są ostatnie dni... "