Sześć

88 4 1
                                    

Matt

Mieliście kiedyś taka sytuacje śpicie wygodnie po niewielu przespanych godzinach i ten stan błogości jest przerywany przez irytującą melodyjkę wydostająca się z waszego telefonu. Owy stan zostało mi brutalnie przerwane przez osobę, która intensywnie się do mnie dobijała. Sięgnąwszy po telefon, który leżał spokojnie na szafce nocnej zauważyłem na wyświetlaczu numer wuja. Teraz już na pewno nie pośpię, a było tak pięknie. Jak odbiorę będę musiał pewnie zebrać się do firmy, zlekceważę to się tu zjawi osobiście i tak czy siak będę musiał zebrać się do firmy. Analizując wszystkie moje wyjścia doszedłem do wniosku, że każda opcja kończy się źle dla mnie. Z wielkim bólem serca odebrałam przychodzące połączenie.

-Nareszcie, ile można czekać? -zirytowany głos Nolana potwierdził moje najgorsze oczekiwania.

-Kochany wuju co jest tak pilne, że wybudzasz mnie z błogiego stanu-zachrypnięty głos odbił się głucho o ściany mojej sypialni. 

-Zbieraj dupę, masz góra dwadzieścia minut, ani minuty więcej czekać nie będę. Następnym razem, jeśli chcesz się wyspać polecam kłaść się wcześniej, a nie robić bóg wie co- z tymi sowami rozłączył się cały Nolan miły jak zawsze.

Z głośnym westchnieniem niezadowolenia zwlokłem się z łóżka idąc do łazienki wziąć szybki prysznic. Po paru minutach byłem już umyty przebrany w czarny garnitur, zmierzałem wypić świeża czarną kawę, bez której nie przeżyje tego ciężkiego dnia. W drodze do znienawidzonej przeze mnie pracy rozmyślałem co takiego musiało się stać, że musiałem być natychmiast w biurze. Chcąc nie chcąc byłem szefem firmy Johnson Company założoną przed parę laty przez mojego pra dziada. Firma jest największym skarbem mojej rodziny, przekazywana pierwotnemu synowi z pokolenie na pokolenie. Zarządzanie przedsiębiorstwem nigdy nie było moim priorytetem, moim życiem i chęcią zajmowania się był klub, który stawał się ucieczka od tego miejsca, do którego obecnie zmierzam. Moje zaangażowanie jak nazwał to mój ojciec nieistotnym miejscem szczególnie mu się nie spodobało, ale dzięki bogu na horyzoncie znalazł się Luke. Mój najlepszy przyjaciel spadł mi z nieba i zaczął zajmować się całą administracją oraz wszelkimi innymi pierdołami, które trzeba było tam załatwiać. Firmą teoretycznie powinien zajmować się wyłączne ja jednak bardzo pomaga mi wuj, który doskonale wie jakie podejście mam do tego miejsca. Jaka szkoda, że cały ten zaszczyt przypadł na mnie.

Wchodząc do środka przez wielkie oszklone drzwi miałem ochotę od razu stąd uciec. Hol był urządzony w chłodnych ciemnych barwach, na środku pomieszczenia znajdował się niewielka recepcja, w której zasiadała najbardziej wredne babsko jakie znam. Niestety została zatrudniona przez mojego wuja, a ja pomimo tego, że jestem szefem nie miałem nic do gadania. Przelotnie zerkając na kobietę skierowałem się w głąb pomieszczenia do czarnych żelaznych drzwi windy chcąc jak najszybciej zaszyć się w swoim biurze, gdzie zapewne czeka na mnie wuj. Wychodząc z windy, która zatrzymała się na najwyższym piętrze na celowniku miałem jak najszybciej dostać się do pomieszczenia znajdującego się za dużymi drzwiami końcu korytarza usłyszałem piskliwy głos kobiety.

-Dzień dobry panie Johnson- Judie młoda kobieta nie starsza ode mnie była wielce upierdliwa. Niespełna rok temu przyszła aplikować o posadę sekretarki i uwierzcie nie przyjąłbym jej gdyby nie fakt, że ma małego synka, którego sama wychowywała i na już potrzebowała dobrze płatnej pracy. Na początku zachowywała się właściwe dopiero później pokazała swoje prawdziwe oblicze. Kokietowała i podrywała mnie na każdym możliwym kroku, gdzie chwilami, nie jednak cały czas mam jej dosyć. Jest ostatnią osoba, z którą cokolwiek bym zrobił.

-Dobry-odburknąłem nie siląc się na uprzejmości. Olewając całkowicie kobietę, która zaczęła mówić o zbliżających się zebraniach kierowałem się dalej w swoją stronę.

NieDobraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz