59. Wielki finał 2

49 9 0
                                    

- Pani Sunada?

Skinęła głową.

- Pan Uematsu.

Mężczyzna również się ukłonił. Choć już nie ubrany w garnitur, wciąż roztaczał wokół siebie niewygodną aurę powagi. Kida wręcz nie wiedziała, co w tej chwili zrobić. Czy wypadało zapalić ponownie? Czy powinna coś powiedzieć?

- Jak się podobał pani wyścig? - mężczyzna szybko wywabił ją z dręczącego dylematu.

- Przyznam szczerze, że widziałam tylko końcówkę - czuła, jak rozmówca waży jej słowa. Pod udawaną beztroską chował te osobliwe kalkulacje, których dziewczyna nie potrafiła zrozumieć. - Ale tyle co widziałam, wydawało się być interesujące. Obaj kierowcy na dość podobnym poziomie.

Pokiwał głową.

- Cieszy się pani ze zwycięstwa Projektu D?

- Kierowcy z Gunmy podbijają królestwo wyścigów ulicznych. Ciężko mi się nie cieszyć.

- A jednak bracia Takahashi pilnie obserwują naszą rozmowę.

W pierwszej kolejności Kida chciała szybko odwrócić się i zerknąć za siebie. W drugiej chwili, zmarszczyła brwi w oburzeniu.

- Do czego pan pije? - uniosła głos, zwracając na siebie uwagę kilku postronnych.

Już nie interesowało ją, co wypada, a co nie. Bezceremonialnie zapaliła kolejnego papierosa. Nawet nikotyna nie przyniosła jej ukojenia.

- Do pani wpływu na świat wyścigów.

Parsknęła.

- Proszę pana - wysyczała - jakiś czas temu można było przeczytać nawet w gazetach, że mam swoje powiązania z Projektem D i jego kierowcami. Temu faktowi nie zaprzeczam i nigdy nie zaprzeczałam. Ale uporczywe insynuacje uważam za absolutnie nie na miejscu - niemalże zgniotła papierosa w palcach.

Mężczyzna zmrużył oczy i przyglądał się uważnie dziewczynie.

- Oczywiście.

- Jeśli chce pan to wiedzieć, to proszę bardzo: rozmawiałam dzisiaj z Ryosuke. Zamieniliśmy kilka zdań i milczeliśmy przez pół wyścigu. Z jego bratem nie rozmawiałam odkąd wyjechałam z Gunmy, to jest dobry miesiąc z kawałkiem - jadowicie cedziła każde słowo. Uematsu Hikaru wydawał się wręcz zachwycony, każdą kolejną informacją. Uśmiechał się powoli coraz szerzej i szerzej. - Drugiego kierowcy Projektu D nigdy nie miałam okazji poznać. Tyle w temacie.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Ma pan jeszcze jakieś pytania? - rzuciła, ze sztuczną kurtuazją przeplataną wstrętem.

- Od jak dawna zajmuje się pani samochodami?

Kolejna porcja nikotyny posmakowała jakoś inaczej. Smakowała spokojem.

- Od dziecka - nawet głos Kidy przybrał luźniejszy ton. - Najpierw pomagałam w warsztacie ojcu, nosiłam narzędzia, naciskałam guziki podnośnika. Wie pan, jak to ciekawskie dziecko. Potem czynnie uczestniczyłam w naprawach. Pierwszego przeglądu, takiego samodzielnego, dokonałam mając czternaście lat.

- To dość intrygujące - pokiwał mężczyzna z uznaniem. Te zimne, kalkulujące oczy zmieniły się diametralnie w przeciągu minuty.

- Mój syn też swoją historię z samochodami rozpoczynał wcześnie. Już jako pięciolatek próbował swoich sił na gokartach.

- Więc ma pan dzieci.

- Syn, Sakutaro. Jest pierwszym kierowcą zespołu. Faworyt tego sezonu. Trzy puchary. Moglibyście się polubić. Też jest bezkompromisowy i mówi dokładnie to, co myśli.

Mężczyzna uśmiechnął się na samą myśl o swojej pociesze. Chociaż Sakutaro musiał mieć już z dwadzieścia lat co najmniej, był traktowany przez ojca jak pięciolatek , który właśnie narysował obrazek godny powieszenia na lodówce.

- To dość płytka analiza mojego charakteru - parsknęła Kida.

- Więc może da się pani poznać lepiej?

Uematsu Hikaru wręczył jej kopertę. Popatrzyła po niej, zdziwiona zmarszczyła brwi. Mężczyzna poprawił kołnierzyk swojej koszulki polo.

- Umowa o pracę. Może pani ją podpisać i dołączyć w dowolnym momencie tego lub następnego sezonu. Nasza drużyna zawsze otwarta jest dla osób bezkompromisowych i ambitnych.

- Długo pan ćwiczył tę przemowę?

Śmiech. Tym razem kompletnie szczery, niekontrolowany.

- Mam nadzieję, że wystarczająco długo, by panią przekonać.

Posłała uśmiech szefowi drużyny wyścigowej. Kida po raz pierwszy zobaczyła w tym mężczyźnie prawdziwego człowieka, a nie robota, który snuje niezrozumiałe intrygi. Musiał w końcu jakoś wybadać, czy nie będzie ona szpiegować dla potencjalnej drużyny Projektu D, prawda?

- Zobaczymy - pomachała postaci w białym polo kopertą.

- Do zobaczenia - mężczyzna odszedł, znikając gdzieś w tłumie.

Kida skierowała swój wzrok na drogę pod nią. Braci Takahashi już tam nie było. Przeniosła spojrzenie na plik kartek. Prychnęła cicho. To było osobliwe, a jednak. W tej chwili trzymała umowę o pracę, przepustkę do samodzielności w Tokio.








Jakoś tak dzisiaj... skromniej.

Po prostu nie chciałam upchnąć w tym rozdziale więcej niż trzeba

Ale mam nadzieję, że się podobało

Zbieg Okoliczności   |Initial DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz