Rozdział 8

229 16 13
                                    


                                  Reece

          W ciemnościach furgonetka Gabe'a była ledwo widoczna. Nate zaparkował nieopodal, w takiej pozycji, żeby nic nam nie spowolniło ucieczki w najgorszym wypadku.

       Gabe rusza nam na spotkanie powolnym krokiem, a kiedy wchodzi pod blask nieopodal stojącej lampy mogę mu się dokładnie przyjrzeć. W tak krótkim czasie od naszego poprzedniego spotkania bardzo schudł, policzki mu się zapadły, a skóra przybrała lekko szarawy niezdrowy odcień, jakby od paru dni nic nie jadł i nie spał. Lekko kuleje i mogę dostrzec świeże siniaki znaczące mu się na twarzy. Nate wciąga powietrze zaskoczony i zanim się obejrzę wypada z samochodu na spotkanie z przyjacielem. Bierze go w ramiona i zarzuca gradem pytań o to co się stało i czemu jest w takim stanie. Powoli wysiadam z wozu bacznie się rozglądając, jest za cicho jak na mój gust i za spokojnie jak na miejsce w którym się znajdujemy.
- Mam złe wieści- zaczyna Gabe kiedy do nich podchodzę. Nie patrzy na żadne z nas, a jego oczy przybierają mokrego blasku.- Nie ma jej. Porwali ją.
Przez chwilę nie rozumiem jego słów, aż wreszcie do mnie dociera co chce powiedzieć. Scarlett. Ręce opadają mi po bokach, a nogi stają się jak z waty, gdyby nie silne ręce Nate'a upadłabym na ziemię. Wszyscy moi najbliżsi odeszli, Aaron, Logan i teraz jeszcze Scar, jedyna osoba w której odnalazłam przyjaciółkę.
- Jak to się stało- te słowa padają z moich ust zanim się zorientuję. Gabe podnosi na mnie wzrok i widzę łzy w jego oczach.
- Przepraszam...- udaje mu się jedynie wysapać zanim się na niego rzucę. Biję pięściami w jego klatkę piersiową i mimo mojej nowej siły Gabe ani drgnie, słyszę jakby w oddali głos Nate'a i czuje jego ręce kiedy odciąga mnie od przyjaciela, jednak mnie tam nie ma.

Myślami jestem razem z nimi, na stołówce u św. Walerego kiedy razem się śmiejemy, widzę ukradkowe spojrzenia wymieniane między Loganem, a Scarlett, te okropne obiady przygotowywane przez Erniego, które z radością wcinamy, Aarona który przygląda się nam z ojcowskim uśmiechem z oddali. Ale wraz z tymi wspomnieniami przypominam sobie o bezwładnym ciele Logana na stole operacyjnym, o przerażeniu w oczach Scarlett, gdy zobaczyła, że z moich rąk buchają płomienie. Straciłam ich wszystkich, jednego po drugim, tylko dlatego, że Wales tak postanowiła. Otrząsam się z otumanienia ogarnięta nową dawką wściekłości, to nie wina Gabe'a, tylko Wales. Wales i Eddiego. Zapłacą mi za to.

Wyrywam się z uścisku Nate'a i czuje jak krew się we mnie gotuje, pot na skórze zaczyna parować pod wpływem temperatury mojego ciała. Czuje jak śnieg topnieje mi pod butami. Chłopcy przyglądają mi się ze skupieniem i zgrozą i Gabe cofa się o krok.
-Reece- odzywa się Nate wyciągając ręce ku mnie.- Uspokój się, to nie jest dobre miejsce na to.- rozgląda się nerwowo na boki.
Ma racje, jeżeli zostaniemy zauważeni i zaatakowani może się to dla nas źle skończyć.
- Muszę ochłonąć- mówię i oddałam się od nich idąc w przeciwną stronę od miasta. Nate próbuje coś powiedzieć, jednak nie zatrzymuje się, a on mnie nie powstrzymuje.

***

         Im dalej byłam od miasta tym okolica stawała się żywsza, cichy szept lasu i świergot ptaków przynosiły mi nieco ukojenia. Boję się tego wszystkiego, boję się tego kim się stałam, ile już osób straciłam...
Kucam pod drzewem i chowam twarz w ramionach, śnieg wokół mnie zaczyna stopniowo topnieć, aż kompletnie znika i w jego miejsce pojawia się błotnista breja. Myślę czy gdybym jej teraz dotknęła wyschłaby kompletnie na suchy żwir. Przytłaczające myśli kotłują mi się w głowie. Przypominam sobie wszystko co się działo na przestrzeni ostatnich paru miesięcy i aż chce mi się śmiać na myśl o tym jak to wszystko się potoczyło i zastanawiam się czy byłoby łatwiej gdybym tamtego dnia umarła. Gdyby mnie już tu nie było. Nie musiałabym przez to wszystko przechodzić, byłoby o wiele łatwiej...

Oddycham głęboko uspokajając bicie serca, nie mogę się poddać, jeszcze nie. Podnoszę się z ziemi i kieruje się z powrotem w stronę miasta. Nie wiem ile czasu minęło odkąd tu jestem, nie jestem pewna czy upłynęło 10 minut czy 2 godziny. Odeszłam dalej niż mi się zdawało, idę już na tyle długo, że czuje ból w stopach.
- Gdzie jest to cholerne auto- warczę pod nosem.
Widzę w ciemnościach szyld miasta, jednak samochodów jak nie widziałam tak nie ma. Staję jak wryta i rozglądam się dookoła, nigdzie nie ma chłopaków.
- Nate?!- krzyczę w bezmiar nocy- Gabe?! Halo!!!
Odpowiada mi jedynie echo własnego głosu. W pierwszej chwili przechodzi mi przez myśl, że mnie porzucili, zrozumieli w jak wielkiej dupie tkwimy i uciekli. Serce zaczyna mi szybciej bić ze strachu, nie, Nate by mnie nigdy nie zostawił... prawda? Czuje jak ściska mi się gardło i ręce zaczynają się pocić. Nawet jeżeli mnie zostawili nie byłoby mowy żeby znikli bez śladu, przyglądam się drodze w poszukiwaniu odcisków opon, wytężam wzrok w blasku gwiazd jednak jest za ciemno żebym coś dostrzegła. Staram się opanować emocje i wywołać ogień, żeby móc coś zobaczyć. Kiedy już mam się poddać w mojej dłoni zakwita subtelny płomień mieni się barwami i trzepocze na wietrze, wiec przysłaniam go drugą ręką, żeby nie zgasł. Nareszcie jestem w stanie coś zobaczyć, przyglądam się świeżym śladom opon na śniegu, których na szczęście nie zasypało, kierują się w stronę opustoszałego miasta. Przełykam gulę w gardle i stawiam pierwsze kroki w jego kierunku. Krwawy Młyn był owiany okropną sławą, zanim Nate powiedział mi, że to siedziba gangu słyszałam różne straszne historie na temat tego miejsca. Miejskie legendy o duchach i śmierci jako dziecko straszyły mnie do niemożliwości, jednak teraz był to dla mnie chleb powszechni, duchy ukazywały mi się prawie na każdym kroku, a morderstwa jakie fundowała Wales były nie do porównywania z jakimkolwiek innymi. Mimo tego z każdym krokiem trzęsły mi się nogi, ale nie mogłam zawrócić, co jeśli coś złego spotkało Nate'a i Gabe'a, podobno nie mieli najlepszych relacji z tutejszym gangiem.
- Zabije cię jeśli coś ci się stało- wysyczałam moją groźbę skierowana do chłopaka w eter.
Mijałam opuszczone budynki większość z nich miała powybijane okna lub uszkodzone drzwi, przez które przewijał się świszczący wiatr. Jednak niektóre domy wyglądały lepiej i miały niewielkie uszkodzenia mimo tego w każdym panował mrok. Miasto było dość spore i nie bardzo wiedziałam jak mam ich tutaj znaleźć, ślady urwały się w połowie drogi albo ktoś skrupulatnie je zatarł. Rozglądałam się naokoło, jednak nic nie wskazywało na to gdzie mogą być. Nie wiedziałam co robić, więc ruszyłam przed siebie dokładnie się wszystkiemu przyglądając. Starałam się usłyszeć cokolwiek, jednak przez tą niesamowicie ogłuszającą ciszę jedynym co wydawało się krzyczeć było moje własne serce i przyśpieszony oddech. A co gdybym podpaliła któryś z tych domów? Na pewno zwróciłoby to uwagę mieszkańców. Nie, to był zły pomysł, ponieważ nie tylko oni by go dostrzegli, satelity wychwyciłyby w tej ciemności taki obraz i wysłały straże, których w tej chwili najmniej potrzebowałam.  Z każda chwilą traciłam nadzieje, a co z tym idzie cenny czas w którym oni mogli ucierpieć. Już miałam się poddać i zrealizować plan z podpaleniem gdy w oddali dostrzegłam majaczącą postać, jednak nie był to człowiek, poprawka nie był to żywy człowiek. Włoski na karku stanęły mi dęba gdy rozpoznałam zjawę która parę dni temu ostrzegła nas przed zagrożeniem. Mała dziewczynka stała nieruchomo czekając, aż się do niej zbliżę, przełknęłam ślinę i ruszyłam w jej kierunku na sztywnych nogach. Gdy byłam już na tyle blisko, że widziałam ją wyraźnie zaczęła iść przed siebie pokazując mi gestem żebym poszła za nią. To czemu widziałam duchy było dla mnie tajemnicą, jednak do tej pory były to osoby powiązane ze św. Walerym ona wyglądała jak młodsza wersja mnie, bardziej upiorna, ale jednak. Szłyśmy już jakiś czas gdy zatrzymała się przed wejściem do wesołego miasteczka i wskazała bladym palcem wejście do starego domu strachów. Spojrzałam na nią i z powrotem na budynek.
- Chyba sobie ze mnie jaja robisz... Nie było bardziej creepy miejsca?- jednak zanim się obejrzałam znikła we mgle.- Nie mogła to być stara cukiernia, albo kwiaciarnia?- zapłakałam do samej siebie i ruszyłam w jej kierunku.
Najgorsze co się może stać to mogę umrzeć, zaśmiałam się na tą myśl stawiając pierwszy krok w domu strachów.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

6 Przykazań WyrzutkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz