28

676 59 1
                                    

Hermiona uspokoiła się dopiero po kilku godzinach i Harry był tak wyczerpany, że ledwo doszedł do swojego pokoju. Nie skomentował nawet faktu, że Draco ze sporą niezręcznością zaczął uspokajać dzieci, które obudziły się gdzieś w międzyczasie. Malfoyowi kołysanie dwójki musiało sprawiać pewną trudność, ale też nie chciał żadnego oddać i z pewną fascynacją przyglądał się tym różowym buźkom, na których – Harry był pewien – już niedługo miały się pojawić piegi. Tak znienawidzone przez Draco w czasach szkolnych. Nie wiedział do końca do tej pory, co było grą Malfoyów, a co faktycznie mówili z serca w latach, w których byli szpiegami, a ich losy przecinały się. I nie chciał wyjaśniać każdej najdrobniejszej sytuacji. Hermiona miała pod pewnymi względami rację i czas było po prostu zapomnieć.

Kiedy wstał następnego ranka – Halldor sączył herbatę odrobinę pobladły, jakby jednak własny upór w piciu go pokonał. I Harry nie miał dobrych wieści. Pospiesznie rzucony Tempus zdradzał, że pozostało im zaledwie kilka minut do pierwszego oficjalnego spotkania. Pozostali członkowie delegacji mogli sobie odpuścić, ale najstarszy z nich musiał się pojawić. Zresztą Lucjusz podejrzewał, że Francuzi będą się pojawiać na spotkaniach naprzemiennie skupiając się bardziej na rozmowach zakulisowych.

Kingsley przygotował prezentację na temat najnowszych metod szkoleniowych, które wykorzystywano teraz do uczenia aurorów. Harry znał podstawy i wiedział jak wiele zmieniło się w czasie wojny. Nowe struktury grup, które opracowano i dobrano tak, aby każdy był w stanie czuć się bezpiecznie w świecie, gdzie Imperio stało się normą nawet wśród tych najbardziej odpornych na czarną magię. Walki w grupach i w pojedynkę, w oblężeniu i na pustej przestrzeni. Wszystko to teraz brano pod uwagę, a nie jedynie kontrolę domów czy ochronę Pokątnej i Hogsmeade.
Gdyby Ministerstwo na siłę nie próbowało zwiększyć liczby aurorów – może faktycznie mogliby się pochwalić jakimś reprezentacyjnym oddziałem, ale jeszcze niedawny atak na parterze budynku wykazał, że mieszanie tych mniej zdolnych i pojętnych z ludźmi, dla których ten zawód był życiem – jednak źle wychodzi dla tych drugich. Ci pierwsi i tak nie mieli szans na polu walki.

- Jak rozmowy? – spytał Harry, ignorując fakt, że w korytarzu wciąż wisiał płaszcz Draco.

Nie zamierzał tego komentować, jeśli Hermiona nie chciała o tym rozmawiać. Może jednak atak Molly, uświadomił jego przyjaciółce, że nie była sama – tak faktycznie. I miała nie tylko jego, ale Draco był na tyle zdeterminowany i pewny swego, że nie przestraszyła go nawet szalona eks-teściowa. Może gdyby ktoś zrobił przy nim podobną scenę, sam spieprzałby gdzie pieprz rośnie. A może chodziło o to, że odważnym stawało się dla tej jedynej osoby, bo jakoś nie wyobrażał sobie siebie wycofującego się z przyjaźni z Lucjuszem w dobie tego, że w każdej chwili mężczyzna mógł ogłosić swoje zaręczyny.

Może z Draco po prostu byli na straconej pozycji od zawsze.

- Wasze trunki to czysta trucizna – odparł Halldor. – Gdyby nie zioła i nie magia, sądziłbym, że próbowano mnie otruć.

- Nikt ci tego do gardła nie wlewał – przypomniał mu Harry i z zaskoczeniem zauważył, że brzmi jak jakaś cholerna matrona.

Nie pamiętał też kiedy ostatnio wyszedł z domu tak po prostu, aby posiedzieć z przyjaciółmi. A Seamus zapraszał go przynajmniej raz na dwa tygodnie, gdy jego jednostka pokazywała się na Pokątnej. Luna zapewne też nie miałaby nic przeciwko wspólnej herbacie. A i Nevilla nie widział pewnie z pół roku. McGonagall przestała pisać, gdy tylko pojawiły się w prasie wzmianki o szczycie dyplomatycznym i nawet zapewniła go, że wznowią listowny kontakt, gdy będzie miał więcej czasu, jakby z góry wiedziała ile wysiłków będą kosztować go te rozmowy.
Harry nie był idiotą. Jego była dyrektorka w swoich listach cały czas wspominała o trudach odbudowy Hogwartu i planowali z Hermioną nadmienić na ten temat podczas jednego z posiedzeń Rady. Bradley, chociaż tak skupiony na edukacji, bardziej bawił się zmienianiem przepisów niż faktycznym finansowaniem placówek.
Halldor uniósł brew i skrzywił się.

Powinności - LucarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz