Lucjusz obudził się dopiero wczesnym rankiem i trochę zaskoczony odkrył, że jest przykryty kocem. Harry stał przy oknie z dzieckiem na rękach, ewidentnie czując się już lepiej i ten widok trochę zapierał dech w piersiach. Chłopak miał na sobie jego trochę za duży szlafrok i był całkiem nieświadom, że jest obserwowany. Nucił coś, co musiało być mugolską piosenką, bo Lucjusz nie rozpoznawał melodii. Albo Harry po prostu tak okropnie fałszował, co było równie prawdopodobne.
Chłopak musiał wstawać do dziecka. Lucjusz pamiętał pracę nad dokumentami z Ministerstwa i one faktycznie nadal leżały tam, gdzie je zostawił – w zależności od stopnia bez sensu. Część wymięta na podłodze, część na stoliku. Dla niektórych były jeszcze nadzieje, więc wcisnął je na parapet, gdzie miały spędzić trochę czasu aż znajdzie dla nich chwilkę.
Harry kołysał się nadal lekko, spoglądając za okno i Lucjusz zdał sobie sprawę, że chłopak nigdy nie widział ogrodu. Narcyza bardzo dbała o okolice domu, a skrzaty po jej odejściu pielęgnowały rośliny, nie chcąc zapewne, żeby całkowicie zdziczał. Lucjusz nie miał głowy do kwiatów.
Czuł, że powinien się odezwać, daj znać, że jest już całkiem przytomny, ale twarz Harry'ego była tak cudownie rozluźniona, gdy spoglądał na dziecko. Kiedy rozmawiali chłopak zawsze się mocno pilnował i Lucjusz dopiero teraz dostrzegał różnicę. I miał nadzieję, że gdy ta tajemnica została rozwiązana – nareszcie uda im się nawiązać faktyczny kontakt.Wziął głębszy wdech, wiedząc, że nie może ciągnąć tego w nieskończoność i poruszył się pozwalając nakryciu zsunąć się na podłogę. Harry wzdrygnął się niemal od razu i spojrzał w jego kierunku, więc Lucjusz uśmiechnął się lekko.
- Dzień dobry – powiedział.
- Witaj – odparł Harry i przełknął ciężko. – Słuchaj, sądzę, że nie powinienem zajmować twojej sypialni – dodał w końcu.
- Nonsens – stwierdził Lucjusz. – Nigdzie indziej nie znajdziesz silniejszej magii. Oczywiście zaklęcia Wizengamotu zdeklasowałyby nasze wiekowo, ale Swingwood mógłby zainteresować się dlaczego chcesz sypiać ze sferą – odparł i miał to być tylko żart, ale między brwiami Harry'ego pojawiła się głęboka zmarszczka. – Tutaj mogę doglądać dziecka i pracować. Tutaj masz dostatecznie wiele miejsca dla siebie – dodał pospiesznie i jego argumenty nie były aż tak dobre.
Oczywiście sypialnia, którą niegdyś zajmowała Narcyza była równie mocno zabezpieczona, ale był cholernym egoistą i chciał widzieć Harry'ego w swoim łóżku tak długo jak mógł. Może i czerpał pierwotną satysfakcję z tego, że jednak udało mu się umiejscowić tam chłopaka – nawet jeśli tylko na krótko. Chciał jednak widzieć w tym domu zarówno Jamesa jak i Harry'ego. Nie wiedział tylko jeszcze jak rozwiązać te kwestie, aby jego upór nie wydał się dość podejrzany.
- Nie wydaje ci się to dziwne? – spytał Harry i między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. – Amelia wie, że tutaj jestem?
Lucjusz prychnął zirytowany.
- Nie wiem. Może Kingsley jej powiedział, aby ją uspokoić – odparł, wzruszając ramionami.
Amelia była ostatnim, co przychodziło mu do głowy. Bones nie podejrzewałaby ich o skryty romans, który skończyłby się niespodziewaną ciążą. Była zbyt praktyczna na wiarę w bajki. Zresztą miała co innego na głowie z odróżnieniu od reporterów Proroka Codziennego, którzy już i tak sensem swojego życia uczynili śledzenie Harry'ego.
- Nie czuję się w porządku w stosunku do niej... - zaczął chłopak i Lucjusz zamarł.
Zawsze szczycił się tym, że szybko łączył fakty. Pewne podejrzenia też prędko krzewiły się w jego głowie i przeważnie potrzebował jednak kolejnych fatów do rozwiązania zagadki. Tym razem to nie była układanka, którą próbował złożyć w całość. I wystarczyło zapytać.
CZYTASZ
Powinności - Lucarry
FanfictionLuciusz Malfoy/Harry Potter SLASH z dodatkiem dramione, Doroślej o Złotym Trio... polityczna opowieść o poszukiwaniu sensu w całym bezsensie i budowaniu z popiołów... Wygimnastykowane uda mężczyzny przycisnęły się do jego nóg i ten sam słodkawy zap...