Rozdział 15 "Morderczyni"

88 10 1
                                    

Usłyszałam jęki. Krew spływała z mojego ramienia. Nie zwracałam na nią jednak uwagi. Tam ktoś leżał. Tam ktoś umierał. Wstałam. Wzięłam apteczkę i chwiejąc się pobiegłam w stronę jęków. Leżała tam mała dziewczynka. Miała maksymalnie 7 lat. Ubrana była w niebieską sukienkę. Włosy spięte w dwa warkocze przesiąkały krwią. Podbiegłam do niej.

-Ciii. Już dobrze- powiedziałam klękając przy niej. Miała ranę postrzałową w okolicy szyi. Zaczęłam wyjmować opatrunki. Opatrzyłam ją i powiedziałam:

-Daj mi minutkę. Zaraz pojedziemy do szpitala. Odbiegłam od niej. Chciałam upewnić się czy jeszcze ktoś żyje. Biegałam od zwłok, do zwłok. Wreszcie podeszłam do tych najdalszych. Był to mężczyzna. TO JA GO ZABIŁAM! Przeraziłam się. Podeszłam bliżej. NIE ŻYŁ. Prze ze mnie. W mojej głowie kołatały myśli i wspomnienia sprzed tych paru minut. Jego twardy wzrok. Mój krzyk. Wystrzały. Jeden za drugim. Zginęło tu ponad 5 osób. Dziewczynka! Przecież ona nie może umrzeć. Pobiegłam ku niej. Bez słowa wżęłam jej ciało na ręce i ruszyłam w stronę Hipnozy. Stała zdezorientowana. Podeszłam do niej i pogładziłam ją kojąco. Położyłam dziewczynkę na siodło i sama wsiadłam. Jechałam ostrożnie, lecz szybko. ONA NIE MOŻE UMRZEĆ. Ta myśl wierciła mi dziure w głowie. NIE MOŻE

Marzenia nie do wyrzucenia tylko do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz