32

50 6 1
                                    

Obudziłam się w środku nocy, czując pot na plecach, odkryłam pościel, a po ciele przebiegł mi dreszcz z zimna. Wokół panowała ciemność, którą przełamywał jedynie blask księżyca, wpływający przez zasłony okna. Obok mnie nie było Kasjana, więc doszłam do wniosku, że musiał wyjść gdzieś pewnie z Maxem.

Wstałam z łóżka i trzęsąc się, zdałam sobie sprawę, że w domu było potwornie zimno. Niewiele myśląc zarzuciłam na siebie szlafrok, żeby choć trochę się ogrzać i wyszłam z sypialni sprawdzić, co było powodem tak niskiej temperatury w domu.

Cały dom skąpany był w mroku, a cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara atakowała moje uszy. Mimo ubranego szlafroka, cały czas było mi zimno, a przez ciało od czasu do czasu przebiegały dreszcze. Otulając się mocniej, ruszyłam w kierunku termometru, który stał na półce, na korytarzu. Próbowałam go włączyć, żeby podwyższyć temperaturę, ale urządzenie, ku mojemu zdziwieniu kompletnie nie działało. Nie reagowało na wciskany przeze mnie przycisk, co wywołało u mnie zdenerwowanie.

Cały czas trzęsąc się z zimna odszukałam po omacku włącznik światła. Gdy je zapaliłam, aż podskoczyłam przestraszona. Włosy stanęły mi dęba, a serce niemal nie wyskoczyło z piersi. Byłam zszokowana tym, co zobaczyłam tuż koło siebie.

Na białych płytkach widoczne były krwawe ślady ludzkich stóp, prowadzące do okna na taras. Krew na podłodze wyglądała na świeżą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że okno było cały czas otwarte, a zasłonka powiewała lekko przy każdym ruchu wiatru.

Poczułam, jak żołądek zwinął mi się ze strachu, w myślach analizowałam, czy okno było już otwarte gdy wyszłam z sypialni. Nie potrafiłam sobie przypomnieć.

Przerażona wpatrywałam się w ślady krwi, które ciągnęły się przez salon. Ktoś musiał tu być, gdy spałam. Tylko kto? Ważąc każdy krok skierowałam się po śladach do okna. Powoli odsłoniłam zasłonę i wpatrując się w ciemność, obserwowałam linię lasu. Nagle z ciemności wyłoniła się postać i po chwili zniknęła.

Zamrugałam szybko, czując narastający strach. Cały czas patrzyłam w stronę lasu, ale nikogo już nie było.

Niepewnie zrobiłam jeden krok, a potem następny, od razu owiało mnie chłodne powietrze z dworu. Nie oglądając się za siebie ruszyłam pędem w stronę gęstych drzew, biegłam ile sił w nogach, musiałam dowiedzieć się, kto był w salonie.

Coraz bardziej oddalałam się od domu, wiatr smagał mnie po ciele, a gołe stopy ślizgały się na wilgotnej trawie. Po wyczerpującym biegu, w końcu zatrzymałam się wśród wysokich drzew. Rozglądałam się panicznie dookoła, próbując dostrzec choćby jeden punkt zaczepienia, lecz w koło widziałam jedynie identycznie wyglądające drzewa. W dodatku zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiedziałam gdzie jestem.

Las nagle stał się ogromy i niewyobrażalnie ciemny, a ja odeszłam tak daleko, że nie widziałam już konturów domu. Miotałam się, próbując odnaleźć drogę do wyjścia, ale to okazało się bezowocne.

Nagle poczułam, jak ktoś złapał mnie w pasie i zakrył mi dłonią usta, a następnie pociągnął w nieznanym mi kierunku. Nie miałam pojęcia kim była ta osoba, ale nie miałam siły krzyczeć, zdołałam jedynie wymruczeć nieskładnie jakieś pojedyncze wyrazy i obserwować, swoje obolałe stopy, jak szurają po ziemi.

***

Obudziłam się zasapana i spocona. Przetarłam dłonią wilgotne czoło i sprawdziłam godzinę, a potem opadłam z powrotem na poduszki. Zdałam sobie sprawę, że w domu było przyjemnie i ciepło, więc dziękowałam w głębi duszy, że to był tylko zły sen.

Westchnęłam ciężko i czując szybko bijące serce, wstałam i skierowałam się do kuchni po szklankę wody. Zapalając światło w kuchni, z ulgą stwierdziłam, że podłoga była czysta, a okno szczelnie zamknięte.

Do ostatniej kropli krwi Tom III ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz