,,A kiedy przyjdzie godzina rozstania,
Popatrzmy sobie w oczy długo, długo
I bez jednego słowa pożegnania
Idźmy - ja w jedną stronę, a ty w drugą.
Bo taka nam już pisana jest dola,
Że nigdy dla nas Jutro się nie ziści,
Wiecznie nam w poprzek stanie tajna wola,
Co tkliwość mieni w podmuch nienawiści.''
Wszystko co stworzyliśmy dzisiaj to wszystko obróci się w popiół. Obiecałam nie tylko sobie, ale i gwiazdom, że będziesz szczęśliwy czy ze mną czy beze mnie. Sprawię, abyś miał cały czas uśmiech na tej cudownej twarzy nawet kiedy nie będę obok ciebie. Dla ciebie mogę być tylko wspomnienie pośród ogromnej biblioteki ostatnich chwil naszej relacji, ale i tak dla mnie będziesz tym jedynym, niezastąpionym chłopakiem ze snu. Siedziałam na łóżku mając na sobie granatową sukienkę do kolan. Cały czas patrzyłam na moje srebrne szpilki, które mieniły się od blasku księżyca. Czułam, że to będzie albo jedno z najgorszych pożegnań albo jednych z najpiękniejszych. Dochodziła godzina dziewiętnasta trzydzieści trzy kiedy musiałam się zbierać. Wstałam z łóżka kierując się w stronę drzwi od pokoju. Złapałam delikatnie za klamkę i wyszłam z pomieszczenia, już przed moimi oczami ukazała się najpiękniejsza kobieta mojego życia.
- Cudownie wyglądasz skarbie- powiedziała mama wycierając łzę z policzka- mam coś dla ciebie- powiedziała podając mi prezent zapakowany w czerwony papier
- Nie musiałaś mamo, ale dziękuje. Z jakiej to okazji?- spojrzałam się na nią
- Bez okazji, pomyślałam, że jak już jutro musisz wyjechać to ten prezent będzie ci o mnie choć trochę przypominał
- Mamo- powiedziałam czując napływające łzy- nie traktuj tego jako pożegnania na całe życie- przytuliłam ją bardzo mocno
- Kochanie po prostu to zatrzymaj i otwórz dopiero kiedy będziesz już w tej Kanadzie
- Dobrze mamo- spojrzałam na nią
- Baw się dzisiaj dobrze i zapomnij o wszystkich złych chwilach i smutkach, zasługujesz na najlepsze
- Obiecuje mamo
- Dziękuję, a teraz leć, bo spóźnisz się na bal
Spojrzałam ostatni raz na mamę po czym skierowałam się do wyjścia. Droga minęła mi bardzo szybko, ponieważ mieszkam zaledwie kilka metrów od szkoły. Kiedy byłam na sali powitali mnie znajomi z którymi usiadłam przy wspólnym stole rozmawiając na wszelakie tematy od najgłupszych do poważniejszych. Tak jak obiecałam mamie bawiłam się dobrze z znajomymi, a nawet tańczyłam, gdzie nie chciałam. Po godzinie czując rozluźnienie bawiłam się nie myśląc o tym czy ktoś patrzy na mnie z zdzwionym wzorkiem czy się ze mnie śmieje. Teraz mnie to nie obchodziło. Chociaż raz w życiu miałam opinię innych w czterech literach. Kiedy czułam suchość w gardle skierowałam się do stołu, gdzie czekał na mnie napój. Zabrałam szklankę do ręki i wypiłam całą zawartość.
- Dolać ci?- spytał znajomy głos
Odwróciłam się do niego twarzą patrząc jak trzyma butelkę w ręku. Pokiwałam lekko głową na tak i od razu jak na nowo napój był w mojej szklance. Popatrzyłam na ręce gdzie znajdowała się szklana rzecz mając nadzieję, że Yoongi odjedzie ode mnie. Nie gadaliśmy przez cztery dni ze względu na jego przygotowania do wyjazdu. Mimo to nadal mi nie powiedział o tym, że się dostał. Jego mama mi powiedziała kiedy byłam w jego domu oddać mu koszulkę, którą kiedyś zostawił.
CZYTASZ
My little ray of sunshine
PoezjaOn szczycił się ciemności kryciem, najbardziej wtedy widoczny na niebie tańczył z gwiazdami, jak słońce z chmurami. Spokój zawładnął Ziemią, liście leciały jesienią. Dłużej cieszył się swym panowaniem, nie? Nie był wielkim draniem. Za rok znów szans...