11

216 32 2
                                    

Marlena

Nasze śledztwo przypomina sinusoidę. Co już nam się wydaje, że jesteśmy blisko, coś się psuje. Daniel chodzi i warczy na wszystkich, przez co i mnie się parę razy zebrało. Zazwyczaj kłócimy się o podejrzenia. Daniel wciąż uważa, że ktoś z komendy pod nami ryje, ale mnie to nie przekonuje. Wszystkim zależy na pozytywnym zakończeniu sprawy i nie sądzę, że ktoś myśli inaczej.
Daniel rzuca mi na biurko zestaw teczek i siada naprzeciwko mnie. Otwieram tę na wierzchu i podnoszę wzrok na Karskiego.
–Mam to przeczytać? – pytam z lekceważącym uśmiechem.
–Nie, pokolorować – unosi się – dać ci kredki?
–Za dużo czasu z dziećmi i nastrój ci się udziela. — Śmieję się i zaczynam czytać.
–Odczep się od moich dzieci!
Podnoszę wzrok znad papierów i nie udaję zaskoczenia. Nigdy nie żartowałam ani z jego dzieci, ani z niego jako ojca, i tym razem oberwałam za darmo. Jego wzrok jest inny niż zawsze, jest groźny i nie podoba mi się to. Po kiwnięciu głową wracam do papierów. Nie ma tu niczego, co mogłoby mnie zainteresować, ale nie zamierzam wchodzić z nim w dyskusję. Wykonuję polecenia i dość, nic więcej ode mnie dziś nie usłyszy.
Wszystko dziś załatwia sam, a ja nawet zza biurka nie wychodzę. Nie mam zamiaru mu się narzucać, skoro nawet rozmawiać nie chce. Rozumiem, że w pracy musimy być ostrożni, ale nie musi się na mnie wyżywać, poza tym ta jego niechęć do mnie zaczyna się rzucać w oczy.
Podskakuję, kiedy wpada do biura i trzaska za sobą drzwiami.
–Stało się coś? – Pytam zaskoczona jego zachowaniem.
–Nic.
–Przecież widzę!
–Komendant chce nie tylko raportów z każdego naszego kroku, ale też zgłoszeń wszelkich planów.
–To źle?
–To znaczy, że jeśli mamy szpiona wewnątrz, to będzie o wszystkim wiedział, zanim cokolwiek zrobimy!
–Czemu się upierasz, że to ktoś stąd, może to zbiegi okoliczności.
–Nie bądź dzieckiem! – krzyczy i rzuca na biurko telefon. – Wiem, że to ktoś z nas! Nie wiem kto, ale się dowiem! Jeszcze… – Urywa nagle i przepraszająco na mnie spogląda.
–Co jeszcze?
–Chciałem w niedzielę jechać z dziećmi do parku wodnego.
–To miłe.
–No miłe, tylko Gośka znów ma problem, a ja chcę w końcu spędzić z nimi trochę czasu!
Z uśmiechem przytakuję i już sobie wyobrażam ją w stroju kąpielowym, taką syrenę wyłaniająca się z jakuzzi, i jego wgapionego w jej cycki.
–Źle mnie zrozumiałaś. – Klęka przy moich nogach, ale nie zwracam na niego uwagi. Przekładam kolejne kartki i udaję, że uważnie je czytam. – Jesteś dla mnie ważna, najważniejsza, ale…
–Ale nie jestem twoją żoną. – Wtrącam i odsuwam się tak, żeby mnie nie dotykał. – W zasadzie nikim nie jestem, to chciałeś dać mi do zrozumienia? Zrozumiałam, nawet za dobrze. Wiesz co? – Wstaję i zabieram telefon i torebkę. – Zdecyduj czego ode mnie chcesz! Numer telefonu znasz.
Odwraca mnie do siebie jeszcze zanim otworzę drzwi i zbliża się do moich ust. Nie umiem mu się oprzeć, nawet kiedy mnie rani i kiedy go nienawidzę. Po prostu kiedy jest blisko, znika cały otaczający mnie świat i liczy się tylko on. Za jedną chwilę spędzoną w jego ramionach oddałabym wszystko, lecz z każdym dniem mam większe wątpliwości, czy on to widzi tak samo. Jego zaciskające się na moim ciele dłonie nie pozwalają mi myśleć racjonalnie. Chłonę go całą sobą, każdy dotyk i każdy oddech. Boję się, że go stracę, że pewnego dnia przejrzy na oczy i się opamięta, a ja zostanę sama i będę musiała patrzeć jak na nowo układa sobie życie z żoną.
–Przyjadę wieczorem – mruczy przyjemnie między pocałunkami, a wibracje jego niskiego głosu przeradzają się w intensywny dreszcz.
–Nie przyjeżdżaj – szepczę wbrew sobie, bo strasznie tęsknię. –Nie chcesz? – Łapiąc w dłonie moją twarz, opiera nas o siebie.
–Chcę, ale muszę pomyśleć. Tobie też się to przyda.
–Nie muszę myśleć, wiem czego chcę. – Mocniej mnie do siebie przyciąga i opiera usta w kąciku moich.
–Ale ja muszę – próbuję się wyswobodzić, ale tylko coraz mocniej mnie obejmuje - nie ułatwiasz.
–Nie mam zamiaru. – Wtula twarz w moją szyję i delikatnie muska ją ustami. Przymykam oczy i marzę, żeby móc przestać się z tym wszystkim ukrywać. – To jak?
–Przyjedź. – Zawstydzona opuszczam wzrok. Jestem świadoma, że ten przyjazd nie jest dla mnie, to jego ucieczka, ale czy to jakaś różnica? Chcę wykorzystać każdą chwilę. – Przygotuję coś smacznego.
–Siebie przygotuj – szepcząc, przygryza płatek mojego ucha. – Ciebie będę jadł.
–Przestań. – Odrywam od siebie jego dłonie i zerkam na drzwi, w nerwach, że zaraz ktoś wejdzie.
–Przestanę, jak nie będziesz już miała siły na więcej.
–Siły na co? – śmieję mu się w twarz.
–Na to, co mam zamiar ci zafundować. – Szczerzy się głupio, a ja marszczę brwi, udając, że nie wiem, o czym mówi. — Wezmę cię w każdym miejscu w domu. – Jego głos staje się coraz cichszy i bardziej mruczący. – Będę cię rozpieszczał i pieprzył z całych sił. – Bezwiednie wstrzymuję oddech i napinam mięśnie. – Z przyjemnością będę słuchał, jak błagasz, żebym zakończył te tortury.
–Pochlebiasz sobie. – Już zaczynam pojękiwać.
–Wiem czego chcę i czego ty chcesz, to wszystko.
–Tak sądzisz? – Droczę się z nim. Znów przesuwa usta po mojej szyi, a ja już czuję wilgoć tam, gdzie go pragnę. 
–Będę smakował każdy kawałek twojego ciała i dotykiem prowadził do nieba. Obiecuję. - Ostatnie słowa szepcze tak cicho, że tylko czuję ucisk w dole brzucha.
Wyrywam się, gdy jego palce zaciskają się na moich pośladkach i robię to w ostatnim momencie. Drzwi otwierają się tuż przed moją twarzą i staje w nich komendant. Wymownie zerka na zegarek, bo od godziny powinno mnie tu nie być i po szybkim “do jutra” wybiegam.
W domu przebieram się w cywila i zbiegam do sklepu. Biorę coś na kilka szybkich przekąsek oraz słodkie wino. Odkąd mieszkam sama, nie mam w ogóle sprzątania, dziwne uczucie. Do tej pory zawsze było coś do zrobienia, coś do umycia czy wyprania. Teraz pranie robię raz w tygodniu, resztę na bieżąco i jakoś udaje mi się ze wszystkim wyrabiać. Najwyraźniej nie we mnie był problem. Po kąpieli, owinięta grubym szlafrokiem idę do kuchni i wyjmuję z lodówki przygotowane jedzenie. Śmieję się sama z siebie, bo szykuję się jak nastolatka na randkę. Słysząc pukanie do drzwi, wstrzymuję oddech i zerkam na zegarek. Na Daniela jest sporo za wcześnie. Cicho podchodzę do drzwi i kolejny raz żałuję, że nie mam w nich wizjera. Delikatnie przykładam ucho, chcąc usłyszeć coś charakterystycznego, jednak odpowiada mi tylko cisza. Poprawiam na sobie szlafrok, zasłaniając się aż po szyję i trzymając w ręce jego poły, otwieram zamek. Nikt sam nie wchodzi i jeszcze bardziej zdenerwowana naciskam klamkę. Dopiero teraz ktoś od strony klatki popycha drzwi i bez pytania wchodzi do środka.
–Nie mogłem wytrzymać. – Daniel szepcze, przyciągając mnie do siebie i w pośpiechu przekręca zamek w drzwiach.
–Mogłeś zadzwonić – dyszę, próbując go jakoś od siebie odsunąć. – Nie zdążyłam się ogarnąć.
–I dobrze – rozchyla brzegi mojego szlafroka i wciska twarz w mój dekolt – będę miał mniej roboty. – Nie odrywając się ode mnie, sam zaczyna się rozbierać, a palcami próbuje rozsupłać węzeł mojego paska. Kiedy mu się to udaje, owiewa mnie chłód. Wzrok Daniela przenosi się z mojego dekoltu niżej i znów wraca. Nasze spojrzenia w końcu się spotykają, ale żadne z nas się nie rusza, jakbyśmy skamieniali. Delikatnym ruchem zrzuca z moich ramion szlafrok i przesuwając dłoń z talii na plecy opiera mnie o siebie. Jego skóra pachnie wyjątkowo i wyraziście.
–Uwielbiam na ciebie patrzeć – odzywa się po chwili. – Uwielbiam mieć cię blisko i nigdy nie pozwolę ci odejść.
–Trochę za wcześnie na takie wyznania. – Udaję luz, ale jego słowa mnie sparaliżowały.
–Jak dla kogo, ja jestem pewien tego co czuję. Ty nie?
–Jestem – szepczę trochę zagubiona, bo nie spodziewałam się takiego tematu. – Jestem pewna tego co jest dziś, ale nie wiem co jutro.
–Jutro nie istnieje. – Zbliża usta do mojej szyi i zaczyna delikatnie całować. Moje ciało w sekundę pokrywa się gęsią skórką, a dłonie same zaplatają się na jego karku. – Jest tylko dziś, każdego dnia będzie się liczyło tylko dziś. Nie chcę niczego więcej.
–Ja chcę więcej – dyszę cicho, a moim ciałem wstrząsa kolejny przenikliwy dreszcz. – Chcę pewności, że to się nie skończy.
Zanim mi odpowie, popycha mnie lekko i po kilku krokach, moje pośladki opierają się o chłodny blat kuchennego stolika. Daniel zaciska dłonie na mojej talli i po posadzeniu mnie na blacie staje między moimi nogami. Jesteśmy tak na siebie napaleni, że aż czuć to w powietrzu, a jednak żadne z nas się nie spieszy. Jakbyśmy podświadomie wykorzystywali ten czas nie tylko na bliskość fizyczną, ale też emocjonalną. Dobrze mi tak.
–Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś była pewna jutra. - Jego oddech przy moich ustach mrowi wrażliwą skórę, co wywołuje tylko szerszy uśmiech i mocniejsze podniecenie.
–Jutro nie istnieje. – Przesuwam paznokcie po jego szyi i kończę na tyle głowy.
–Mądra dziewczynka. To obiecuję, że każde dziś będzie wyjątkowe.
–Kiedy zaczniesz? – Specjalnie odchylam głowę, bo nikt tak jak on nie umie całować szyi.
–Już.
–To trochę się napracujesz za to dzisiejsze poniewieranie mną.
–Sponiewierana to będziesz, jak skończymy.
Bez zawahania przyciska mnie do siebie i całuje. Jest mokro i gorąco. Jego dłonie wędrują po moim ciele, a usta z coraz większą siłą napierają na moje. Poddaję mu się i robię to z rozkoszą. Pragnę go jak jeszcze nigdy.
–Ściągaj majtki – syczy jakby był serio zły.
–Prostak!
–Obiecałaś mnie nakarmić, a ja jestem cholernie głodny, więc albo sama je zdejmiesz albo je z ciebie zedrę, tylko później nie marudź, że się do niczego nie nadają.
Mój poszerzający się uśmiech działa na niego prowokująco. Popycha mnie tak, że leżę na stoliku i opiera usta na moim brzuchu. Automatycznie unoszę nogi i zaciskam je wokół jego bioder. Myślałam, że najpierw trochę się pobawimy, ale on serio podciąga w górę mój tyłek i zrywa ze mnie koronkę. Moje majtki lądują na podłodze, a usta Daniela powoli przenoszą się niżej. Wiję się od jego dotyku i powoli przestaję nad sobą panować. Nie kontroluję już ani ciała, ani umysłu. Wyprężam ciało, odrywając plecy od stołu i czuję jak Daniel wsuwa pode mnie dłonie. Przyciska mnie do swojej twarzy i subtelnie pieści każdy kawałek skóry. Drżący jęk wyrywa się z mojego gardła, kiedy palce Daniela wsuwają się w głąb mojego ciała, a jego usta docierają do moich. Elektryczne iskierki przyjemnie drażnią moje wargi, a spojrzenie wręcz odbiera mi dech. Łączy nasze usta, nie przestając na mnie patrzeć i to mnie jeszcze bardziej kręci. Napiera na mnie mocno i w końcu podnosi z blatu i niesie do sypialni. Już po drodze się rozbiera i kiedy układa nas na łóżku, mam tę niesamowitą przyjemność poczuć ciepło jego ciała. Obiecywał mi ostre wrażenia, jednak teraz jest bardziej powściągliwy. Fakt, rozpieszcza mnie i uwodzi dotykiem, od którego tylko coraz mocniej drżę. Rozpala mnie każdym gestem i kiedy kolejny raz przygryza mój sutek, nie wytrzymuję. Rozchylam jeszcze mocniej nogi i kołysząc na boki biodrami, sama daję mu znać czego chcę. Jego uśmiech jest czarujący i trochę chuligański. Opiera nas o siebie czołami i powolnym ruchem się we mnie wsuwa. Odchylam głowę, gdy tylko zaczyna się we mnie poruszać, a już po chwili nie jestem w stanie powstrzymać wyrywających się ze mnie jęków. Jest niewyżyty i brutalny, pieprzy mnie boleśnie zbyt długo bym mogła to znieść i kiedy mam dość, próbuję się od niego odsunąć. Nie jest to łatwe. Najpierw przytrzymuje moje ręce dociśnięte do poduszki nad głową, a później jednym ruchem obraca mnie na brzuch i podciąga w górę mój tyłek.
–Zlituj się – jęczę w głos.
–Ostrzegałem – mówiąc to, pochyla się i całuje moje plecy. – Trzeba mnie było nie prowokować.
Rozpycha mnie powoli, ale boleśnie, a jego palce z każdym ruchem wbijają się bardziej w moje biodra. Mimo zadawanego mi bólu jestem rozgrzana i nadal chętna. Wypinam się jeszcze mocniej, czując znajome pobolewanie w dole brzucha, a kiedy palce Daniela ściskają moje sutki, wyrzucam z siebie kolejny orgazm. Poduszka tłumi mój krzyk i dociera do mnie tylko klaskanie naszych mokrych ciał. Nie mam siły nawet na utrzymanie się w jednej pozycji i po oparciu policzka o poduszkę, po prostu czekam aż skończy.
Jestem spocona i zmęczona, a mimo to Daniel nie przestaje mnie całować. Powoli przesuwa palce po moim ramieniu  i obojczyku, a jego usta co chwilę dotykają mojej skroni.
–Chcesz jeszcze? – pyta cicho i zaciska dłoń na mojej piersi.
–Nie.
–Szkoda.
–Ty serio masz jeszcze siłę? – Bez życia podnoszę głowę z jego klatki piersiowej i spoglądam w oczy.
–Dla ciebie znajdę. – Ujmuję w dłoń moją twarz i przyciąga do swoich ust. Jest czuły i taki inny niż zawsze. – Muszę się tobą nacieszyć zanim… – Urywa nagle i odwraca głowę. – Może zrobię coś do picia? – Nie czeka aż odpowiem i wysuwa się spode mnie. Nie potrafię oderwać od niego wzroku i rozmarzona patrzę, jak zakłada bokserki i idzie do kuchni.
Była chwila, że zapomniałam o jego rodzinie. Istnieliśmy tylko my, a powrót do normalności nie jest najprzyjemniejszy. Po wyjęciu z szafy długiego t-shirta zakładam go i idę do kochanka. Dziwnie to brzmi, no ale fakt jest faktem. Przytulam się do jego pleców, kiedy nalewa do kubków kawę i czekam, aż się do mnie odwróci.
–Wypiję i pójdę co? – Zgarnia palcami moje luźne włosy i zakłada mi je za ucho.
–Skoro musisz. – Staram się uśmiechać, ale żal mnie po prostu rozrywa od środka. Chyba to zauważa, bo z czułym uśmiechem mnie obejmuje i mocno do siebie przyciska.
–Muszę. – Jego oddech przyjemnie owiewa moją szyję. – Zobaczymy się jutro na komendzie.
–Jasne – jeszcze mocniej się w niego wtulam – i znów będziemy udawać, że się nie lubimy.
–Ja nie udaję, serio cię nie lubię. – Opiera usta na mojej skroni.
–Dzięki, zobaczymy kiedy zmienisz zdanie. – Uśmiecham się do siebie.
–Pewnie jutro rano, kiedy przyniosę ci kawę.
Jago dłoń wsuwa się pod moją koszulkę i zaciska na pośladku. Już za nim tęsknię i nie wyobrażam sobie bez niego ani pracy, ani życia. Dociera do mnie przykra prawda, że coraz mniej myślę o jego rodzinie. To na nim mi zależy.

Przerwa na kawę [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz