8. Piłka

297 8 0
                                    

Zgodnie z zapowiedziami trenera pojechaliśmy w Sudety. Nikomu z nas się to nie widziało, tym bardziej, że albo mieszkaliśmy w Zakopanem lub okolicach albo w Wiśle i jej pobliżu. Chodząc po górach zlokalizowanych przy granicy z Czechami dostawaliśmy pierdolca. Rzygaliśmy widokiem gór i ich specyficzną atmosferą. Cały sezon widzieliśmy niemalże identyczne krajobrazy, więc w trakcie przerwy od sezonu chcieliśmy ich nie widzieć.

W drodze do miejscowości, której nazwy nie pamiętam, oglądałem jakiś serial na Netflixie. Akcja mnie jakoś nie wciągnęła, ale lepsze to, niż tłumaczenie się Andrzejowi ze swojego zachowania od piątku. Kurwa nie codziennie widzisz, jak jakiś facet podchodzi do dziewczyny i uderza ją z sierpa za nic!

- Paweł, wszystko w porządku? Od piątku jesteś jakiś nie swój- mruknął siedzący obok mnie Kamil.

Niby wiedziałem, że mężczyzna może mi jakoś doradzić, ale bałem się co pomyśli o tym, że nie zareagowałem.

- Więc w piątek po meczu jak już wiesz zawodnik z Lublina za nic walnął Larze. Czuję się dziwnie z tym, od dzieciaka nie lubiłem przemocy, a teraz jeszcze wychodzi, że... Że nawet nie umiem zareagować jak ktoś się obok mnie tłucze- mówię cicho, obserwując reakcję Stocha.

- Paweł... To normalne. Nie wszyscy muszą okładać się po twarzach, niektórzy wolą pokojowe rozwiązania. W swoim życiu uderzyłem kogoś dokładnie trzy razy. Za każdym razem miałem wyrzuty sumienia i czułem się  tym źle. Najlepiej jest to z kimś przegadać i nie dusić tego w sobie- powiedział bardziej doświadczony zawodnik, patrząc na mnie ze współczuciem.

- Mimo to czuję się okropnie z tym, że nie zareagowałem...

- Mówiłeś w hotelu, że to kapitan Motoru zaatakował Larę, tak?- zapytał przerywając mi Stoch. Kiwnąłem głową.- Podjęli decyzję. Na każdym meczu, gdzie w składzie nawet na rezerwie jest Janowska nie ma prawa startu, a dodatkowo Sparta go pozwała. Michelsen jest zawieszony na najbliższe trzy mecze  i wszczęto już postępowanie ponoć- powiedział Kamil uśmiechając się lekko.- Widzisz, nie ma tego złego...

- Panowie jesteśmy na miejscu!- krzyknął wesoło Maciusiak.

Boże miej mnie w swej opiece, abym dotrwał do końca łażenia po górach.

______

Do Lublina wróciłem wieczorem w poniedziałek. Odebrałem swojego psa od sąsiadki, a następnie wziąłem szpica na spacer. Mimo, że na zegarze była dwudziesta druga, gdy w środę wychodziłem ze zwierzęciem na dwór, bo nie mogłem spać, nie przeszkadzało mi to. Letnie, no prawie, bo czerwiec zaczynał się za niecały tydzień, wieczory oraz noce były jednymi z moich ulubionych. Momentami nie trzeba nawet było brać bluzy.

W głowie nadal kłębiły mi się myśli dotyczące Kacpra, jego gróźb i jego siostry.  O co mogło mu chodzić po tylu latach? O co?! Jedyne co mógł mieć za złe mi, to to, że zdałem licencję bez niego.

Przemierzałem oświetlone latarniami uliczki osiedla, na którym mieszkałem w Lublinie. Czułem się w tym mieście jak obcy. Jakby na każdym rogu był wielki neon z napisem wracaj do siebie, nie chcemy cię tutaj. We Wrocławiu czułem się o niebo lepiej, ale tam z kolei nie miałem już znajomych, bo jeden Niklewicz nie zastąpiłby mi całej bandy z klubu. Skłamałbym mówiąc, że za nimi nie tęsknię.

Mogłem tylko żałować swoich decyzji, które były opłakane dla mnie w skutkach. Kto zgodził się na dodatkową kroplówkę? Ja. Kto zjebał swój związek? Ja. Kto zdecydował się przenieść się do nowego klubu? Ja.

Nie miałem prawa mieć pretensji do kogokolwiek innego niż do samego siebie, co cholernie bolało. Człowiek przecież ma tendencję do obwiniania kogoś za swoje błędy. To leży w ludzkiej naturze...

I Can't Pretend to Forget You|  T.Fornal /M.DrabikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz