ROŹDZIAŁ 4
O 19 obudziło mnie walenie do drzwi przez co od razu wiedziałam, że to Matt i Mason coś ode mnie chcą.
-Właźcie, a nie walicie w te drzwi- Drzwi otworzyły się a moim oczom ukazały się dwie nierozłączne blond czupryny. Bliźniacy jako jedyni mieli włosy po Klausie a nie po Marii, mimo tego że oczy mieli po mamie.
-Ruszaj dupę , idziemy na imprezę.
-Matt, Ja nigdzie nie idę, ale wy róbcie co chcecie- oderwali ode mnie wzrok i spojrzeli na siebie znaczącym wzrokiem po czym obaj wybuchli śmiechem. Nie miałam ochoty nigdzie iść. Nate cały dzień się nie odzywał a ja nadal miałam jet lag.
-Królowa imprez odmawia melanżu, nie no nie wieże- wtrącił Mason
-Chłopaki dajcie mi spokój, chce spać, gdzie jest reszta tak w ogóle?
-Nie ma mowy, idziesz z nami, są urodziny Marka, Nate i Logan z Mią już tam są.
To mnie zdziwiło, Nate rzadko wychodził bez słowa ale w sumie nie wrócił do domu po treningu. Stwierdziłam więc że nie będę siedzieć w domu skoro mnie wystawił.
-Dobra, dajcie mi godzinę. Jest jakiś dresscode?
-Noo, przecież u Marka zawsze jest jakiś dresscode.
-No to słucham. Jaki?
-Black&Silver
-Oki, dzięki, a teraz wypad bo muszę się naszykować- Oboje wyszli a ja wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam swoje długie brązowe włosy i pomalowałam się. Po godzinie schodziłam już ze schodów ubrana w krótką czarną mini z wycięciami w tali i srebrne sandały na obcasie. Kiedy Mason mnie zobaczył zagwizdał a Matt powiedział
-Ale żeś się odjebała
- Wygląda pięknie, gdzie idziecie?- wtrącił Klaus który właśnie wszedł do salonu. Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek, co było problematyczne z moim 161 przy jego ponad 190, ale na szczęście miałam na sobie 10 centymetrowe szpilki.
-Dziękuje, na urodziny do Marka. Będę ich pilnować.- powiedziałam i podeszłam do chłopaków.
-Miłej zabawy i jak coś to dzwońcie.
-Dzięki, pa pa – powiedziałam i razem z bliźniakami ubranymi jak zwykle w czarne jeansy i koszulki ruszyliśmy do garażu.
-Czym jedziemy?
-Jaguarem-odpowiedział mi Matt
-Niech zgadnę to dlatego że jest srebrny a wy nie macie na sobie nic srebrnego.
-No patrz jaka ty zmyślna jesteś- na jego słowa uśmiechnęłam się ironicznie i pokazałam mu środkowy palec po czym wsiadłam na miejsce pasażera.
***
Po pół godziny dojechaliśmy na miejsce. W środku był tłum ludzi. Wszędzie migotały kolorowe światła, a muzy dudniła na całego. Ledwo zdążyliśmy wejść przez drzwi, usłyszałam głos Marka
-Patrzcie, patrzcie, kto to do nas wrócił? No siemka- powitał mnie z tym swoim sławnym uśmiechem, na który od razu poprawił mi się humor.
-No Dzień dobry- odpowiedziałam , podchodząc do niego i dając mu buziaka w policzek- Wszystkiego najlepszego.
-Dzięki, dzięki, a tak by the way wyglądasz pięknie, nieźle się wyrobiłaś.-Powiedział kładąc mi rękę w talii, na co ja oparłam rękę na jego torsie i odpowiedziałam
-Ty też- normalnie nie robię czegoś takiego ale z Markiem zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt bo był przewodniczącym szkoły a nasz rodzina należała do elity, przez co zawsze prawiliśmy sobie komplementy. Poza tym nie było to trudne, był on mega przystojny, chociaż trochę nie w moim typie, bo wolę brunetów o mocnej budowie, a on był blondynem o wysportowanej ale bardziej atletycznej sylwetce.
CZYTASZ
It's about you
Teen Fiction"On całe życie był uzależniony Zoe. Uzależniony od ciebie" ************************************************************************************************** Zoe jako 4 lata zostaje adoptowana przez bardzo bogatą rodziną, zamieszkuje z nimi w rezyde...